środa, grudnia 24, 2003

Dzięki, dzięki, przyłączam się i dorzucam jeszcze życzenia, żeby Was mijały dalekim łukiem wszelkie choróbska ciała i duszy. I biegnę zwozić rodzinkę na kolację, bo tuż tuż!

wtorek, grudnia 23, 2003

Kochani, tymczasowo zakarpieni...
Gwiazdek z nieba. Cudów. Dobrych Rozmów. Ciepła i miłości. Bycia. A w Nowym Roku tylu książek, płyt, piwa i wypraw na krańce świata ilu sobie tylko zamarzycie!!!
Całuję wszystkich (zbiorowo i indywidualnie) w czó(u)łka,
Agnieszka

poniedziałek, grudnia 22, 2003

Karpie rżniecie, rozumiem:)
Oglądałem "Pod osłoną nieba" Bertolucciego. Fabuła filmu rozwija się na dwa tempa, pierwsza część jest "zachodnia", druga "wschodnia", arabska, pustynna. Wszystko to mi pachnie "Dżumą" i "Obcym"; i jeszcze ten Reżyser na końcu, mówiący do bohaterki, która właśnie cudem wróciła z pustyni: "Pani się zgubiła" [i nie dotyczy to jej zgubienia się na pustyni. lecz wszystkiego innego]. A pustynia w tych obrazach nęci innym, nieprzeniknionym sposobem istnienia oraz odmienną zmysłową urodą życia. I muchy, wszechobecne, paskudne muchy. Trzeba chyba pojechać do Algierii, żeby sprawdzić, czy jeszcze tam są.

piątek, grudnia 19, 2003

W ciszy się szuka, czasem coś się znajduje: taki oto kwiatek, zdradzający moje inklinacje do poezji rymowanej a la ksiądz Baka:

DARIUSZ SUSKA

Uchylić balkon, w pokój wwlec buczenie

uchylić balkon, w pokój wwlec buczenie
nocnych samochodów, zdać się na istnienie
żółtych latarń, które (tu, na końcu miasta)
rozpraszają ciemność, słyszeć jak narasta

praca czasu, silniejsza niż warkot silników
(jadą, jadą z puszczy, mija weekend), przykuć
wzrok do stadka wirujących muszek
pod nagą żarówką, przy pierwszym z poruszeń

burzowego wiatru pomyśleć: nie może
tak wszystko się kończyć, niżej na podłodze
zobaczyć chrabąszcza, podnieść go przez papier

i zawlec do muszli, spuścić wodę, raptem
złapać się na myśli, nawet na pewności
(zgniło a żyć będzie, jeszcze wleci w gości)




[z tomu Wszyscy nasi drodzy zakopani]

poniedziałek, grudnia 08, 2003

Doświadczyłem czegoś podobnego na Litwie, w mniejszym rzecz jasna stężeniu, bo szukałem tam raczej Mickiewicza, Słowackiego, Miłosza, ale przez nich, a także spoza nich osobność tej krainy do mnie trafiła. Bo przecież szła ona choćby z podróży litewskim odpowiednikiem PKS-u, późną jesienią, z babulami zakutanymi w chusty i facetami w postsowieckich skórzanych kurtkach, na dokładkę dwoje Polaków, do tego Angol i jakiś południowiec, może Hiszpan, wszyscy wleczemy się trupem nie z Polski rodem, ale z Polski przywiezionym, bo jeszcze ma naklejki jakiegoś naszego przewoźnika, więc wszyscy jedziemy, a cel nasz Troki. A tam oprócz tego, co już było, osiedle karaimskie z domkami jak z bajki i zamek na wyspie, a wody wokół skute lodem. Muzeum na zamku pogańskie i litewskie, ale i polonica okazałe - nie byłoby tego zamku, gdyby nie polscy archeologowie i inżynierowie z międzywojnia. Wszystko to tam się miesza, rzecz jasna nie bez napięć, ale to właśnie pociąga i fascynuje: różnica.

Na koniec pasuje tu jak ulał wypowiedź Stanisława Vincenza
z roku 1948 pt. , fragment rozprawy
O możliwościach rozpowszechniania literatury i kultury polskiej :

[...] o ile nie zrezygnujemy całkowicie z naszej odrębności kulturalnej i w ogóle z różnicowania i nie poddamy się bezradnie falom niwelacji, nie możemy zrezygnować także z wymiany kulturalnej. Można przecie zmienić narodowość, ale rezygnować z różnicowania to rezygnować z Europy, ze wszystkich tradycji i z dążeń duchowych.
Pamiętajmy, że stosunki między społeczeństwami cywilizowanymi tworzą się i utrzymują nie tylko za pomocą przejściowych aliansów politycznych, opierają się nie tylko na przejściowych sympatiach szerszych wartsw, które nie dają temu świadomego wyrazu, ale przede wszystkim na zbliżaniu się jednostek i grup świadomych, tworzących i utrzymujących kulturę, i przez wymianę trwałych dzieł i przejawów kultury. [...]
Opowiem Wam historyjkę. Trochę jest długa, nie wiem, czy blog to wytrzyma:-)

Niedzielny poranek, stacja Hajnówka, koniec świata. Dalej jest tylko droga na Białowieżę, puszcza i granica białoruska, której nielegalne przekroczenie dyskutowaliśmy gorąco w pociągu (ale jak tu wytłumaczyć Łukaszence, że my nie chcemy azylu, chcemy tylko syroków, paluszków krabowych, wódki, gruzińskiego wina, pieśni i zachodu słońca nad Świtezią???). Nie wiedząc czemu na mapie regionu niektóre miejscowości zaznaczone są krzyżykiem. Legendy brak. Ponieważ założenie wycieczki (zwanej oficjalnie wypadem służbowym) jest takie, że wybieramy jakąś miejscowość na chybił trafił, dyktafony w dłoń i bez wywiadu o magii ludowej nie wracać, zaintrygowani wybieramy oczywiście wioskę z krzyżykiem o nazwie Narewka, ładujemy się w PKS i ruszamy w dal. My – to znaczy Asia, Jerzy i ja czyli tzw. grupa ekspercka, bo dla reszty wyprawy (a jednocześnie uczestników zajęć Etnograf w terenie) będą to pierwsze wywiady etnograficzne w życiu.
Zimno. Śmiejąc się przypominamy sobie ubiegłą zimę, kiedy przechodziliśmy chrzest bojowy na Białorusi; –25 st. w dzień, katar w nosie zamarza, a babuleńka na rynku w Świrze oferuje skarpety „z sobaki” za jedyne 3 tysiące rubli (6 złotych). Drogi niby odśnieżone, ale cały krajobraz przypomina raczej początek stycznia, niż ten początek grudnia, który rano zostawiliśmy w Warszawie – ślisko, zaspy, pola pokryte płaszczem bieli aż po horyzont. Wybieramy pierwszą chałupę – po obejściu kręci się jakiś etnograficznie perspektywiczny dziadek w kufajce. „ Jakub Wędrowycz we własnej osobie” – myślę, gdy podchodzi do furtki, po czym spostrzegam w jego ręku siekierę i zaczynam myśleć tylko o tym, jak powstrzymać nagłą chęć ucieczki. Przedstawiamy się, mówimy, że chcielibyśmy porozmawiać, dziadek twierdzi, że jest stary i nic nie wie i odwraca się plecami. „Ładny początek” – mruczy pod nosem Jerzy.
Chodzimy po Narewce, pukając od chaty do chaty. Chaty są stare, drewniane, zwykle pomalowane na żółto, ale w większości wymieniono okna na plastikowe, a na dachach widać talerze satelitarne. W jednej z nich, na końcu wioski, wita nas starsze małżeństwo i od razu proponuje wejście do środka i szklankę czaju. Oboje mówią po białorusku, ale kiedy on dowiaduje się, że my studenty z Warszawy, stwierdza, że nie będzie mówił po naszemu, a po oficjalnemu. Siedzimy w chacie dwie godziny, dziadek jednak mimowolnie przechodzi na białoruski. Wypytujemy o szeptunów okolicznych, o zamowy, o magię. Szeptun, szeptucha – to ktoś w rodzaju magicznego znachora, osoba obdarzona mocą i wiedzą, dzięki której może zamawiać choroby – czyli magiczno – religijnymi formułami leczyć ludzi i zwierzęta. Z perspektywy opowiadania o tym w Warszawie można sobie myśleć o tym jako o swoistym placebo podawanym ludziom. Z perspektywy siedzenia w chacie w Narewce wszelkie sądy są nieistotne. Oni wierzą. A ja wiem, że trzeciego dnia w terenie łatwo przechodzi się na druga stronę i pójście po zmroku do miejscowej czarownicy, która umie rzucać złe uroki, nie jest takie proste.
I tak sobie gaworzymy beztrosko. Nasi rozmówcy są starzy i schorowani, ale wyczuwa się w nich niezmąconą pogodę ducha. Rozmowa etnograficzna zbacza na tematy czysto ludzkie. Wychodzimy z poczuciem dobrej rozmowy i nie jest ważne, że nie przerobiliśmy całego kwestionariusza. Kolejna chata, kolejne małżeństwo – on ma 89 lat, ona 87. On – przygłuchy, nie rozumie, o co nam chodzi, więc wygłasza długi monolog o tym , że powinniśmy iść do swoich, bo katolikom ksiądz nie pozwala się bratać z prawosławnymi a oni granicą oddzieleni od swoich. Ona krzyczy na niego, żeby głupstw nie mówił. Po krótkiej wymianie zdań wyrzucają nas z chaty z tekstem „pamiętajcie, starych ludzi nie mordujcie”. Uznajemy to za puentę wyjazdu i kierujemy się w stronę przystanku, po drodze zakupując piwo na ukojenie etnograficznej depresji. Idziemy ze spuszczonymi głowami przez wioskę na końcu świata, a ja myślę sobie o tym , co poprzedni rozmówcy opowiadali mi o swoich pielgrzymkach na świętą górę Grabarkę, górę krzyży. I że całkiem niedaleko siedemdziesiąt lat temu prorok Ilja budował miasto – centrum świata, Wierszalin, raj na ziemi. Tu jest mimo wszystko raj – raj z całą ludzką ufnością i nieufnością, raj z cerkwią po jednej stronie i kościołem po drugiej. I staje mi przed oczami obrazek dowodzący, że mimo wszystko ten ostatni dziadek nie miał racji. Obrazek wygląda następująco – zima dwa lata temu, początek stycznia, poranny autobus PKS relacji Sejny – Suwałki. Wracam półprzytomna z Ośrodka Pogranicze (cała noc oglądałam filmy w Białej Synagodze w Sejnach) i nagle słyszę śpiew dobiegający gdzieś z końca autobusu. Próbuję rozpoznać słowa i uświadamiam sobie, że dzisiaj jest prawosławne Boże Narodzenie, bo słyszę Boh rodziłsja. Za chwilę z lewej strony dobiega Swentis Naktis – to śpiewają Litwini. I nagle sama śpiewam Gdy się Chrystus. Autobus toczył się zaśnieżonymi drogami, ludzie pozdrawiają się nawzajem – Szczasliwa, Is Dievos, z Bogiem. Nie miał racji. Depresja etnograficzna mija, pokora i szacunek zostają.
Wracamy do Hajnówki. Jerzy sprawdza dyktafon i nagle wyłącza nagranie, mówiąc, że nie będzie mógł przepisywać tej rozmowy. Wiemy dlaczego – ona wciąż jest w nas, zbyt żywa. Asia chce zostać, zrobić jeszcze kilka wywiadów, przy czym świetnie wie, że to nie chodzi o zrobienie kwestionariusza do końca. Śmiejemy się, że ów krzyżyk na mapie oznacza „skreślona przez etnografów”. Reszta ekipy wraca z terenu zziębnięta i zachwycona; pytają, kiedy znowu pojedziemy. Zuza, nasza szefowa, uśmiecha się wyrozumiale i szepcze do mnie konfidencjonalnie „zobacz, jak się wkręcili”. I faktycznie, wychodząc z dworca Warszawa - Śródmieście, na widok jakiegoś dziadka mijanego na schodach jedna z panien, która bała się tego wyjazdu, zastanawia się głośno: „Hmmm...nie dałoby się z nim zrobić jakiegoś wywiadu?”
Koniec świata, centrum świata. Nie trzeba daleko jechać.

piątek, grudnia 05, 2003

bingo!
hej, czy ten budynek to nie jest przypadkiem pierwsze el o, widziane od strony tego wjazdu parkingowego??
Jakby nuand podesłał jakiś obrazek na tło, kiedy ten nam się znudzi, nie byłoby źle. Nie to, żebym nalegał, ale jak nie będziesz miał co robić... Nie, powiem inaczej, jak nie będziesz miał co robić, to przede wszystkim skrobnij!
Wiedziałem, że ten budynek może się źle kojarzyć, ale że aż tak?:) Może dlatego, że to noc ma być...
Przepraszam, to co w tle, to chata jakaś ma być? Mnie się wydaje, że to raczej wariacje na temat drutów obozowych. W pierwszym momencie pomyślałam , że nieświadomie wlazłam na jakąś stronę o Holocauście, albo że przez takie obrazki ściga mnie wirtualnie moja promotorka, bo wciąż jej nie oddałam drugiego rozdziału pracy mag.(teoretycznie traktującego o cudzoziemcach w getcie warszawskim).
Dobra, żeby nie było, że strasznie wrzeszczę, zapytam sobie na koniec (refleksyjnie) - czy aż tak nastrojowo jest tej jesieni, Panowie?

niedziela, listopada 30, 2003

Mariusz Wilk z północy Rosji otumanionej wódą przesłanie daje jasne i do myślenia skłaniające wszystkich poza eurokratami:

"Bo dla mnie wszystkie religie, okrom tych, które nawołują do walki z innowiercami, są jednako bliskie: od szamanizmu Saamów do milczącej reguły Thomasa Mertona. W religii (jak i w sztuce) podziwiam wzlot ludzkiego ducha, czy to będzie bizantyjska ikona, czy lamajska thanka, cerkiew Przemienienia Pańskiego na Kiży czy katedra Notre Dame w Paryżu, wiersze Chuang Tzu, psalmy Dawida czy "Tryptyk rzymski" rzymskiego papieża. Jeśli bowiem odrzucimy sacrum, jak to próbowali zrobić bolszewicy, to pozostanie nam wóda i brednia, wystarczy spojrzeć dokoła. Dlatego zanim w turystykę zaczniemy się tu bawić jak Jura Naumow albo plenery dla artystów tworzyć jak Galina Skworcowa, nie mówiąc o dobywaniu uranu, o czym marzy Deribaska, najpierw należy przywrócić tutejszemu pejzażowi jego sakralny wymiar. Duchem tu się zakorzenić. Myślę...

-... to niebezpieczne - wtrącił ojciec Nikołaj - lepiej się pomodlić, w czasowni wszystko gotowe".

Czasownia to tyle, co kaplica. A w znaczenia o ileż bogatsza...
Wszystkie poranki świata mijają bezpowrotnie. "Wszystkie poranki świata" - ten film, widziany już lat temu naście, zrobił na mnie znowu wielkie wrażenie. Muzyka Sainte-Colombe'a i Marin- Marais, jak zresztą wynika z jednego z dialogów, przywołuje zmarłych. I trwa, granicząc z nicością. Tak jak malarstwo barokowe.
Podoba mi się, jak jest (wszak sam robiłem). Jakaś kosmetyka może? Style może przejrzyj, bo tak na chybił-trafił zmieniałem. Odświeżania chyba nie musi być. No co ja Ci będę mówił: ma być tak jak jest teraz, tylko lepiej;)
Marzenie ściętej głowy: żeby tych reklam na górze nie było:)
Co za ludzie - zostawić ich na chwilę samych i już zepsują... ;-)

Mam backup szablonu, ale w Warszawie. A wracam dopiero wieczorem.
Hmm.... To zapytam: jak ma to teraz wyglądać?
Po staremu, ale z nowym tłem?

Czekam na propozycje, bo nie wiem co robić...
Rewolucji nie ma, ale coś się zmieniło. Jak wam się podoba? Buda w tle jak z Schulza, mam nadzieję. Jeśli będziecie bardzo krzyczeć, przywrócę poprzednią wersję.

sobota, listopada 29, 2003

Może być? Jak będziecie mieć chwilę czasu, to zróbcie jakieś czary-mary z linkami (np z "napisz"), bo ja nie umiem. Mam już kopię tego, co jest, więc jak się sypnie znowu, to bez tragedii. Wersja obecna jest może trochę surowsza, ale liczy się przede wszystkim TREŚĆ. Maciek, jeśli masz kopię poprzednie wersji, to wprowadź poprawki, ale i bez nich chyba może być. Chyba że chcesz powygładzać to i owo.
Abnuk, więc co, kolacyjka o trzeciej nad ranem?:)
Ja wczoraj miałem w nocy wielki zalew - tak to określił mój syn. Zbieraliśmy wodę, nagle obudzeni, do trzeciej nad ranem. Dziś padł blog, do którego ja i paru moich dobrych znajomych jakoś się przywiązaliśmy. Nie chcę być złym prorokiem, ale ten rok, z mojego subiektywnego punktu widzenia, nie wygląda najlepiej. Już parę osób mi powiedziało: ten rok musi się się skończyć. No dobrze, tylko jak?
Znalazłem błękit! Ale w formie sprzed wieków. Ostatecznie może być, jeszcze z pół godziny się nią pobawię, żeby lekko (lekko!) doszlifować. Kurka wodna, jak mawiał Witkacy!!!
No to jesteśmy w tym samym miejscu...
Abnuk, u mnie w opcji "Template" nie ma prawie nic. Czy to wina proxy i trzeba czekać, czy też coś poważniejszego? Jeśli to drugie, to czy macie jakąś kopię kodu? Maciek pewnie ma..., ale może martwię się na wyrost. Z poziomu bloggera mogę czytać, więc daj znać. hejka!

środa, listopada 26, 2003

czerski zmienił image (proszę to wymawiać tak, jak w ojczyźnie Dantona!). Dopiero teraz zauważyłem, zapóźniam się w necie, jak wszyscy chyba. My pozostaniemy konserwatywni (?), bo coś musi trwać, aby zmieniać mogło się coś. Chyba że adminom zachce się inaczej. To się właśnie nazywa wolność.
Żona moja była w Krakowie i powiedziała, że tam mgła straszna. Obawiamy się, że mecz z drwalami z Norwegii może się nie odbyć. A mój syn ma już koszulkę Macieja Żurawskiego. Pomóż, droga redakcjo:)

wtorek, listopada 25, 2003

Potrzeba poezji skrojonej na ludzką miarę. Nasz dystans do wieszczów (przy całym szacunku, Panowie, kapelusze z głów!) wynika z poszukiwań wspólnoty doświadczeń. Jeśli wadzenie się z Bogiem, to tu i teraz: dom po lasem, polana, nasyp kolejowy, osiedle, tramwaj, autobus, rynek, znów spacer gdzieś na przedmieściach, chaszcze i chaos... I oto mamy poetę! Jego dykcja wypływa z bliskich mi rejestrów: z Schulza i Leśmiana, a ponadto z Paska, Baki, może nawet z Reja. Sarmatyzm? A jakże! I czujemy, że choć w pustce, jednak nie jesteśmy sami. I jeszcze mitologia dzieciństwa, Włóczykij z kapeluszem i plecakiem, odwiedzający Dolinę.

Już nie ględzę, czytajcie:

Jarosław Marek Rymkiewicz

Stary kapelusz, plecak, wiatr, nocny wędrowiec

[...] und ich gäbe mein bißchen Haus
und Glück und Behagen gern für einen
alten Hut und Ranzen, um noch einmal
die Welt zu grüßen und mein Heimweh
über Wasser und Land zu tragen

Hermann Hesse, Bodensee. Im Philisterland (1904)




Stary kapelusz plecak wiatr i wędrowanie
Może tędy do Boga ktoś z nas się dostanie

Tędy przez krzaki jeżyn podmiejskie śmietniska
Jeśli Bóg tutaj chodzi to nas widzi z bliska

Tędy obok kolejki w chwastach po nasypie
Tam gdzie spóźniona jesień czarne liście sypie

Czy widzisz – przy mnie idą koty jeż półżywy
Sucha jabłoń klon ścięty złamane pokrzywy

Dwie kawki pogubione klon ścięty za młodu
I jeszcze coś co żyło w ciemnościach ogrodu

Z kotów Żółtek umarły oraz Psotka żywa
I Figiel ten co Żółtka żałośnie przyzywa

Tam na prawo mieszkają Małgosia i Ania
Bóg gdzieś jest ale wielka chmura go zasłania

Idą także migdałek trzy brzózki schorzałe
Stara sosna i wrzosy choć to dzieci małe

Kwacze Żółtek i Figiel bo głos mają kaczy
Biegną przodem kto pierwszy z nich Boga zobaczy

Przez wiadukt i na lewo przy dziurawym płocie
Suchy jaśmin sosenki jedno widmo kocie

Idę z nimi coś sobie nucę z Zaratustry
Chmury wiszą na niebie jak skrwawione chusty

Nie wiemy czy Bóg blisko czy daleko mieszka
I gdzie – czy to do Boga prowadzi ta ścieżka

Przez jesień mego życia idziemy pomału
To co z życia zostanie będzie do podziału

To co niosę na rękach to jest kocię młode
Mała gwiazdka nam wróży przyjemną pogodę



styczeń 2000

sobota, listopada 22, 2003

Listopad tego roku bardzo niewiele niesie opadającego czasu. Kładę się spać i budzę niewyspany, jest chyba zbyt ciepło. Wieczorami powinniśmy zakładać, a nie zdejmować ubranie. Książki powinny oddychać szronem. Wszak należymy do ludów Północy, choć może naszym przodkom pomyliły się kierunki migracji. Być Polakiem czy Chorwatem, a może Grekiem - gdybyśmy mogli dokonać wyboru... Zimny dotyk Bałtyku czy łagodny szum Morza Wewnętrznego? Nie mogę pozbyć się wrażenia, że miejsce, w którym żyjemy, to pomyłka. Ale z drugiej strony patrząc: nie ma innej Ziemi Obiecanej. Dlatego tęsknię do śniegu.

piątek, listopada 21, 2003

Pozdrowienia dla wszystkich, którzy się ucieszą.
Ja się ucieszyłem ^_^

A tak poza tym: jakoś ostatnio nie miałem za bardzo na nic czasu (a zwłaszcza na pisanie na bloga). Przez dwa ostatnie miałem laborkę z TSI, kolokwium z probabilistyki i jeszcze prodżekta z algorytmów musiałem napisać...
Wczoraj (a raczej dzisiaj) zasnąłem (a raczej przysnąłem) około 5:30, a wstałem o 7:00. Tak wiec zaraz idę spać.

Ehh... No ale może jak już się wyśpię to coś stworzę :)
Co tu tak pusto? Wszyskich dopadła depresja jesienna, czy jak? W Warszawie dzisiaj ładne całkiem słońce, taksówkarze nie strajkują, pielegniarki i górnicy tez nie, więc nic, tylko się cieszyć (szczególnie ci, którzy nie mają magisterki na głowie...) !!! Co do szalonych okresów, to potwierdzają one złotą maksymę, że jak się nic nie dzieje, to się nie dzieje na amen, a jak się dzieje, to człek nie wie, co, gdzie i kiedy. A wtedy się marzy o powrocie do błogich pól ciechanowskich (miałam taką wizję ostatnio podczas czterodniowego maratonu wykładów o współczesnej kulturze litewskiej: trwało to czwartek - niedziela 9 - 17 i momentami było świetne, ale momentami synapsy odmawiały posłuszeństwa...).Na wszelakie smutki i zrelaksowanie z lektur polecam świętą książkę zapaleńców z moich okolic uniwersyteckich, czyli "Niewinnego Antropologa" Barleya. Książka jest pyszna - etnolog w afrykańskiej głuszy, dla którego najcenniejszą informacją z badań terenowych jest wiedza, ile piwa trzeba wlać w naczelnika wioski, żeby zaczął składnie mówić tudzież obiecał naprawić chatynkę badacza.
Abnuk, ile płacisz tym krwiożercom z Aster? Zastanawiałam się nad nimi, ale mi wyszło, że chyba lepiej do nielegalnej spółki włączyć paru nieletnich sąsiadów...Chyba, że się coś zmieniło, więc pytam...
Pozdrowienia dla wszystkich, którzy się ucieszą.

środa, listopada 12, 2003

Powiedziałbym, że nie tylko polonisty. Gratulacje z powodu przejscia "Cząstek elementarnych" - mnie się nie udało.
A do czytania polecam moje odkrycie ostatnich kilku miesięcy - słowo daję, nic mnie tak nie zakręciło od czasów co najmniej Przerabiania Klasyki - czyli Pereca "Życie. Instrukcja obsługi". Grube, trochę drogie, ale warto mieć. Facet męczył sie pisząc bodaj 12 lat, rzecz jest skonstruowana jak puzzle...ale trzeba uzywać konika szachowego. Ksiązka jest genialna - i faktycznie jest instrukcją obsługi. Refleksją. Obserwacją. Czym tam komu się zachce.

Z obserwacji inszych (zanim jutro do wielkiego miasta trza będzie wrócić) - z pól zimą już lekko zalatuje. Ostry zapach spalonych liści z nutą mrozu.

poniedziałek, listopada 10, 2003

Czytam także książkę Michała Pawła Markowskiego"Nietzsche. Filozofia interpretacji". Taki już los polonisty, właściwie każdy post mógłby (powinien) się zaczynać stwierdzeniem "czytam...". Nie czynię nikomu wyrzutów, każdy czyta, co uważa za ważne.
Niebo zaś wieczorami zasnuwa pomarańczowa mgła...
Niech to będzie dzienniczek lektur/obserwacji/refleksów. Niech nie przepadną!

Współczesna fizyka, a właciwie bio-fizyka jest dla autora powieści, którą czytam, pretekstem dla snucia refleksji poważniejszych, tzn. egzystencjalnych. Rozumiem jednak istotę omyłki: świat, w którym żyjemy, rozłazi się w szwach, słowa obrastają znaczeniami, których desygnaty pozostają semantyczną mgławicą, a sensu spoza nich wystaje naprawdę niewiele. Jednak powieść, o której piszę, głupia nie jest i to powinno być najlepszą dla niej rekomendacją, choć jej przesłanie przygnębia.
Mam taką prywatną weryfikację jakości powieści: dobra powinna sprawiać przyjemność, może być chorobliwa, byle była. "Cząstki elementarne" jednak nie sprawiają przyjemności, niech będą zatem ważnym wyjątkiem od reguły.

wtorek, listopada 04, 2003

Nie do końca zrozumiałem poprzedni post... ale przypomniała mi się moja ulubiona książka o cząstkach elementarnych:
Boska cząstka (Jeśli wszechświat jest odpowiedzią, to jak brzmi pytanie). Nazwisko autora nie jest chyba nawet takie trudne: Leon Lederman, laureat nagrody Nobla. Polecam, bo bardzo dobrze się czyta i nie trzeba być geniuszem z fizyki żeby zrozumieć.

poniedziałek, listopada 03, 2003

Jeszcze jedno: czytam właśnie Cząstki elementarne autora, którego nazwisko fonetycznie nawet dla znających francuski jest zagadką i powiem wam, że pewnie prawdę mówi, a jeśli prawdę mówi, to lepiej było się urodzić nad Wisłą niż gdzie indziej, choć to dla wielu brzmi jak herezja, lepiej jednak tu, bo tu jeszcze trochę jest normalnie i będzie jeszcze przez lat kilka, a potem to już chyba trzeba będzie uciekać, tylko gdzie? Na wschód, tropem Wilka? Bajkał od dzieciństwa był dla mnie mitem, a Kamczatka to już Saturn... Czy na Zachód, ale ten daleki? W takich chwilach dotkliwie odczuwam, że życie na powierzchni kuli to życie w więzieniu.
Kto wymyślił tę przestrzeń?

Na szczęscie są jeszce mikrowymiary, np. zakamarki domu dzieciństwa albo zakątki domu snów. I ten fotel w pokoju z książkami gdzieś na orbicie wszystkiego.

Maćku! Najpierw był adres, potem idea strony, a admin hosta (o biedna polszczyzno!:)) mieszka w Krakowie, więc już tak zostało. Kto chce, ten trafi, choć masz rację: w tym powszechnym pierdzielniku jakiś strzęp porządku by się przydał. Jak admina hosta (o tempora!) spotkam, to mu powiem, żeby wprowadził korektę.

Znowu oglądałem "Piękny umysł"!

niedziela, listopada 02, 2003

Krasiniak.info

Mam pytanko na temat tej strony. Je?li strona reklamuje si? i jest reklamowana jako krasiniak.info, to dlaczego nie dziala http://krasiniak.info?

sobota, listopada 01, 2003

Małgorzata przysłała mi mejla z informacją, którą można by streścić tak: "pogłoski o mojej śmierci są zdecydowanie przesadzone". Witamy wśród żywych:)! Jej blogi jednak umarły chyba nieodwołalnie, a szkoda. Mój organizm woła: snuuuuuuuuu!

środa, października 29, 2003

A mówiłem Wam, ze Bagiński przypomina mi skrzyżowanie Nuandy i Abnuka? Z gadki taki bardziej Nuand, z wyglądu Abnuk. Albo odwrotnie:). Pan Bóg dysponuje chyba skończoną liczbą typów ludzkich, a potem bawi się już tylko kombinacją materiału wyjściowego.

"Nowo otwartej" i "z zagranicy" - to w ramach doradztwa ortograficznego.

A co się z Wodzostwem dzieje? Na listy nie odpowiada, cisza, że aż piszczy w uszach. Czyżby został kanadyjkarzem już na amen?

niedziela, października 26, 2003

Sprostujmy: Maciek próbował do mnie ostatnio mówić nawet "torze", a to jest skrót od "dyrektorze". Nic to, jak mawiał pewien mały rycerz, przyjdzie się rozstać z Autorytetem, niech mu ziemia lekką będzie:). Ogłaszam wszem i wobec: można mnie tykać bezkarnie, gryźć nie będę.

Co do masek: jeśli uważasz to moje skromne zdanko za komplikowanie spraw prostych, to zapraszam do lektury dwóch tomów "Masek" z serii gdańskich Transgresji. 600 stron wypisów z różnych tekstów i zapisów dyskusji, w których roiło się od utytułowanych wypowiadaczy sądów równie interesujących co skomplikowanych:).

Rozumiem, że po tych pięciu litrach (na ilu, że zapytam z niezdrowej ciekawości?) siadacie za klawiaturami i tworzycie programy, które w momencie tworzenia zdają się wam genialne, prostsze i wydajniejsze niż wszystko, co do tej pory napisano, a kiedy się budzicie, okazuje się, że komputer odmawia startu, bo wykastrowaliście szlachetnego XP lub jeszcze szlachetniejszego Linuxa:) Mieliśmy na studiach to samo tylko z poezją lub manifestami literackimi.

We wczorajszej "Rzepie" dużo piszą o Rosjanach, a my ich bracia w rodzinie słowiańskiej, a wrogowie polityczno-religijni, więc poczytać warto. I taki kawałek: Rosjanin budzi się na kacu i stwierdza, że Boga nie ma, wieczorem znów Boga odnajduje, rano stwierdza jednak obecność pustki po Bogu, wieczorem znów jest z Bogiem za pan brat. W takim rytmie drga rosyjska dusza. Anegdotę tę trzeba opowiadać wszystkim czytelnikom Dostojewskiego, jako wprowadzenie, zamiast uczonych wstępów.

Nareszcie się wyspałem. Taka nadprogramowa godzina powinna być raz w tygodniu! Miłej niedzieli!
Wklejać, nie wklejać, oto jest pytanie? Młodzi poeci krakowscy, młodzi neolingwisci warszawscy pewnie by się obruszyli: "po co nam starzec-poeta?"

Właśnie dlatego jest jednak potrzebny, wszak pamięć i mądrość trwają dzięki starcom lub na przekór nim, ale nigdy bez nich:

CZESŁAW MIŁOSZ


Orfeusz i Eurydyka

Stojąc na płytach chodnika przy wejściu do Hadesu
Orfeusz kulił się w porywistym wietrze,
Który targał jego płaszczem, toczył kłęby mgły,
Miotał się w liściach drzew. Światła aut
Za każdym napływem mgły przygasały.

Zatrzymał się przed oszklonymi drzwiami, niepewny
Czy starczy mu sił w tej ostatniej próbie.

Pamiętał jej słowa: „Jesteś dobrym człowiekiem”.
Nie bardzo w to wierzył. Liryczni poeci
Mają zwykle, jak wiedział, zimne serca.
To niemal warunek. Doskonałość sztuki
Otrzymuje się w zamian za takie kalectwo.

Tylko jej miłość ogrzewała go, uczłowieczała.
Kiedy był z nią, inaczej też myślał o sobie.
Nie mógł jej zawieść teraz, kiedy umarła.

Pchnął drzwi. Szedł labiryntem korytarzy, wind.
Sine światło nie było światłem, ale ziemskim mrokiem.
Elektroniczne psy mijały go bez szelestu.
Zjeżdżał piętro po piętrze, sto, trzysta, w dół.
Marzł. Miał świadomość, że znalazł się w Nigdzie.
Pod tysiącami zastygłych stuleci,
Na prochowisku zetlałych pokoleń,
To królestwo zdawało się nie mieć dna ni kresu.

Otaczały go twarze tłoczących się cieni.
Niektóre rozpoznawał. Czuł rytm swojej krwi.
Czuł mocno swoje życie razem z jego winą
I bał się spotkać tych, którym wyrządził zło.
Ale oni stracili zdolność pamiętania.
Patrzyli jakby obok, na tamto obojętni.

Na swoją obronę miał lirę dziewięciostrunną.
Niósł w niej muzykę ziemi przeciw otchłani,
Zasypującej wszelkie dźwięki ciszą.
Muzyka nim władała. Był wtedy bezwolny.
Poddawał się dyktowanej pieśni, zasłuchany.
Jak jego lira, był tylko instrumentem.

Aż zaszedł do pałacu rządców tej krainy.
Persefona, w swoim ogrodzie uschniętych grusz i jabłoni,
Czarnym od nagich konarów i gruzłowatych gałązek,
A tron jej, żałobny ametyst, słuchała.

Śpiewał o jasności poranków, o rzekach w zieleni.
O dymiącej wodzie różanego brzasku.
O kolorach: cynobru, karminu,
sieny palonej, błękitu,
O rozkoszy pływania w morzu koło marmurowych skał.
O ucztowaniu na tarasie nad zgiełkiem rybackiego portu.
O smaku wina, soli, oliwy, gorczycy, migdałów.
O locie jaskółki, locie sokoła, dostojnym locie stada
pelikanów nad zatoką.
O zapachu naręczy bzu w letnim deszczu.
O tym, że swoje słowa układał przeciw śmierci
I żadnym swoim rymem nie sławił nicości.

Nie wiem, rzekła bogini, czy ją kochałeś,
Ale przybyłeś aż tu, żeby ją ocalić.
Będzie tobie wrócona. Jest jednak warunek.
Nie wolno ci z nią mówić. I w powrotnej drodze
Oglądać się, żeby sprawdzić, czy idzie za tobą.

I Hermes przyprowadził Eurydykę.
Twarz jej nie ta, zupełnie szara,
Powieki opuszczone, pod nimi cień rzęs.
Posuwała się sztywno, kierowana ręką
Jej przewodnika. Wymówić jej imię
Tak bardzo chciał, zbudzić ją z tego snu.
Ale wstrzymał się, wiedząc, że przyjął warunek.

Ruszyli. Najpierw on, a za nim, ale nie zaraz,
Stukanie jego sandałów i drobny tupot
Jej nóg spętanych suknią jak całunem.
Stroma ścieżka pod górę fosforyzowała
W ciemności, która była jak ściany tunelu.
Stawał i nasłuchiwał. Ale wtedy oni
Zatrzymywali się również, nikło echo.
Kiedy zaczynał iść, odzywał się ich dwutakt,
Raz, zdawało mu się, bliżej, to znów dalej.
Pod jego wiarą urosło zwątpienie
I oplatało go jak chłodny powój.
Nie umiejący płakać, płakał nad utratą
Ludzkich nadziei na z martwych powstanie,
Bo teraz był jak każdy śmiertelny,
Jego lira milczała i śnił bez obrony.
Wiedział, że musi wierzyć i nie umiał wierzyć.
I długo miała trwać niepewna jawa
Własnych kroków liczonych w odrętwieniu.

Dniało. Ukazały się załomy skał
Pod świetlistym okiem wyjścia z podziemi.
I stało się jak przeczuł. Kiedy odwrócił głowę,
Za nim na ścieżce nie było nikogo.

Słońce. I niebo, a na nim obłoki.
Teraz dopiero krzyczało w nim: Eurydyko!
Jak będę żyć bez ciebie, pocieszycielko!
Ale pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół.
I zasnął, z policzkiem na rozgrzanej ziemi.

sobota, października 25, 2003

A za Malkovicha przepłaciłem haniebnie, bo kupiłem go wcześniej tak zupełnie normalnie, cholera jasna, w sklepie!
b rh+, niestety. Mój ojciec ma zero, o ile się nie mylę. Może inny wampir sie pożywił? Już parę litrów ze mnie wyciekło:).

Też zauważyłem to Radiohead w Vanilla Sky. Akapit był a propos maski: maska nas zmienia, jesteśmy tym, kim nie jesteśmy, więc jeszcze bardziej w masce jesteśmy sobą. Taki mały paradoksik, przed snem, żeby nas męczył. A tłumaczę się, bo czuję pewną niestosowność pisania o sztuce (filmie, literaturze, muzyce) w obliczu zupełnie realnych faktów egzystencji. Sam to sobie od razu tłumaczę, bo wiem, że sztuka to życie, ale o wybaczenie proszę tych, którzy prezentują pogląd zgoła odmienny, na przykład że sztuka to udawanie i bzdura, a tylko życie ma wartość wymierną i dotkliwą. Tyle tytułem wyjaśnienia.

Zwracam honor. Zupka wyglada całkiem apetycznie, ale nie umywa się jednak do takiego tatara na przykład!

piątek, października 24, 2003

A może to moją krew pijesz, wampirze?:) Jam honorowy dawca, choć dawno nie oddawałem, bo nie była w najlepszym gatunku, wiadomo z jakich powodów. Ale może tak szybko się nie psuje, więc ta oddana pół roku temu jeszcze świeża była?
Może to i niestosowne, bo tu życie, tam sztuka, ale przypomniał mi się nie najgorszy film o człowieku w masce: Vanilla Sky. Ja jestem z tych, którzy sztukę traktują poważnie, może zbyt poważnie, więc wybaczcie.
Ludzie w czerni, powiadasz. Ja w okresie studiów zdecydowanie wolałem ludzi w bieli: dominikanów. Poza tym mam szacunek do instytucji, dla której dzieje świata to tylko jeden z rozdziałów studiowanej przez nią Księgi.
Smaczcne było to coś, co upitrasiłeś? (złe słowo, pitrasić można jajecznicę, kiełbasę na cebulce, albo wyżej zorganizowane odmiany jadła, to co Ty uprawiasz, to kulinarna pornografia, której zresztą sam od czasu do czasu z braku tegoż z perwersyjnym upodobaniem się oddaję;))

poniedziałek, października 20, 2003

Macie ochotę na małą sondę? Dlaczego nienawidzimy Ameryki i dlaczego ją kochamy? Odpowiedź I: kochamy za Johna Coltrane'a i cały ten jazz.
Się zrobiło! Jest 50. Kto da mniej? Ale chyba na razie wystarczy, bo archiwizowanie jest miesięczne. Co do Mitoraja, to mam jakieś niejasne skojarzenia z architekturą i rzeźbą III Rzeszy, ale tu jest to jakby oczyszczone, oczyszczone właśnie przez okaleczenie. I już bardzo ludzkie. Rilke napisał "piękno jest tylko przerażenia początkiem", ale piękno potrzaskane już tylko wzrusza, nie przeraża. Przyznam, że taka harmonia post-totalitarna jednak mnie zaniepokoiła.

sobota, października 18, 2003

Maciuś, link działa teraz jak odrzutowiec! Abnuk: co do płyt, to owszem, ale muszę zrobić wpierw rachunek sumienia. I powiem Ci, że czyta nas naprawdę wiele osób (szacowne belferstwo na przykład, które pozdrawiam), a że nie chcą pisać.... Ja może przypomnę wszystkim: każdy może tu pisać, pod warunkiem, że zgłosi taką chęć. Trzeba tylko napisać do naczal'stwa, że się chce. Naczal'stwo zajmie się resztą. Ale jeśli wolicie czytać - uszanujemy to. W tym trudnym związku to my jesteśmy ekshibicjonistami, a Wy podglądaczami, czyż nie?
Mały update, a raczej fix:
Poprawiłem link "napisz" na górze. Dopiero teraz zauważyłem, że odkąd jest nowy blogger, to stary link nie działa najlepiej...
Gomen nasai!
Chcecie czy nie chcecie - macie! Staty mogą tak być. Baj!
To dać im tego admina. Potrzebny jest ktoś kto rzuci się z zapałem do ulepszania stronki...
Nowy admin to nowe pomysły - ja już się zmęczyłem....

Dobranoc :)
Ale jeszcze nieraz coś zrobię: przeniosłem logo STAT4U - może być? Czy przełożyć tam z powrotem?

piątek, października 17, 2003

Abnuku kochany, nie jesteś nerwowy i nie jesteś warszawskim gimnazjalistą, możesz być tego pewnym, a jeśli masz jakieś wątpliwości, to dam Ci to na piśmie;).
Bart, ty przecież już masz bloga! Właśnie na nim jesteś! (postępuję trochę jak redaktorzyna, który nie chce stracić dobrego gryzipiórka). Myślę nawet dać Ci admina, żebyś mógł sobie pogrzebać w wolnych chwilach w grafice. Chcesz? Problem jest tylko tego rodzaju, że nie mamy dostępu do serwera, więc z obrazkami byłby pewien kłopot. Chyba, że będziesz ciągnął grafikę z jakiegoś swojego serwerka. Więc chcesz? A Ty, Abnuk? Wprawdzie gdzie adminów czterech..., ale niech tam, demokracja to demokracja. Admin dla wszystkich!!![?]:)

środa, października 15, 2003

Oj, Panowie, tj. dzieci. Podać Wam piwo czy rękawice bokserskie? Coś się taki Abnuku drażliwy zrobił? Mam prawo się odzywać, bo w Twoim poście to ja byłem hero nr one. I nie wywołuj wilka, bo na moje rozeznanie, to Małgorzata właśnie odeszła. Tak zupełnie i nieodwracalnie. Chorowała, to wiedziałem, no ale żeby aż tak, żeby zupełnie zniknąć? Tego się nie robi kotom w pustym mieszkaniu!!!
A poza tym, piszcie sobie ile wlezie! Tylko to po nas zostanie!

niedziela, października 12, 2003

Wklejam, już wklejam. Dostałem imprimatur, więc czuję się rozgrzeszony. Co do zakończenia: a masz na oku jaką lichwiareczkę?;)

objaśniam: nuand poniższe refleksje przed ogółem ukrył, a ja je upubliczniam!... ale najpierw zapytałem, nie myślcie, że jestem taki odważny. Wszak nawet postronni narodowie znają moc karykaturalnego ołówka nuandy...:)
Do Krakowa, Panowie, do Krakowa!

"No więc od dwóch tygodni jestem w Krakowie i powoli próbuję wsiąknąć w to miasto. Ostatnio odkryłem, że rynek Starego Miasta jest tylko przykrywką, czymś w rodzaju oficjalnej twarzy Krakowa, przynętą na portfele obcych, z których każdy otrzymuje tam namiastkę obcowania z niecodzienną kulturą, wyklętą poezją, awangardową sztuką, życiem studenckim i "klimatem miasta" (cokolwiek to nie jest, często się o tym słyszy). Gówno prawda. Prawdziwy Kraków jest w śródmieściu - na Placu Nowym, na który trafiłem przypadkiem którejś nocy... To jest dopiero atmosfera! Całe tętniące życiem podziemie ukrywające się w kilkunastu kamienicach, na których oko wodzącego wzrokiem po mapie nawet się nie zatrzyma! Lista obecności obejmuje cały przekrój społeczny (przypominam: jest godzina 23): malutkie dzieci bawiące się w kałużach, młodzież odzianą w dresy, pijącą wódkę na pustych straganach, bezrobotnych pijących wódkę na krawężnikach, bezrobotnych próbujących być "robotnymi" dzięki sprzedawaniu kiełbasy z grilla rozstawionego wprost na ulicy, bezrobotnych drących się i bluzgających na dzieci, nie chcące wrócić do domu, straż miejską swobodnie przechadzającą się w tłumie, meneli, dzianych gostków, snobów ubranych w markowe ciuchy, głodnych i obdartych artystów recytujących na głos swoje wiersze albo sprzeczających się na programowe tematy przy piwie, artystów uznanych i burżuazyjnych, cwaniaczków, anarchistów, punków, urzędasów, strażaków, kobiety brzydkie, kobiety piękne i kobiety, które nie zwracają uwagi ani jednym, ani drugim, kolesie w skórach, dresach, togach i garniturach, księży, ludzi w wieku średnim i w jesieni zycia, całe bractwo studenckie rozstawione po knajpach z muzyką jazzową, awangardową, rockową, bluesową, housową, drum&bassową oraz Bóg wie jaką jeszcze, w knajpach w stylu retro, new age, techno, undergroundowym i kilkunastu innych wystrojach... Wszystko to w dymie papierosów ciągnącym z knajp oraz w dymie węgla drzewnego o zapachu kiełbasy, rozchodzącym się z rusztów. Zupełnie jakby w zoo otworzyć klatki. Dookoła głośno i kolorowo jak w karnawale, nikt się nie awanturuje, nikt nie naskakuje na nikogo, wszyscy w zgodzie pomimo różnic. Obcy ludzie podchodzą do siebie, zapraszają się na piwo, rozmawiają, choć nigdy się nie widzieli - po godzinie tam spędzonej pójść na rynek to doświadczenie wprost szokujące. Na rynku ciemno, cicho, sztywno, obcojęzyczno i drogo. Jak sor będzie kiedyś w Krakowie, to wpadniemy do Antidotum. Będziem jak te dwa Raskolnikowy".

poniedziałek, października 06, 2003

Wahadło mojej aktywności znalazło się właśnie w pozycji: "czytaj". Dlatego wybaczcie wszyscy, którzy czekają na "pisz". Ale "czytaj" nie wyklucza "wklejaj". Poniższego dość upiornego powitania nie powinni czytać Ci, którzy w najbliższym czasie planują poczęcie/powicie potomka. Nad tymi, którzy mają to (poczęcie/powicie/przybycie) już za sobą, niech się zlitują bogowie.

Josif Brodski
Pieśń na powitanie

Oto twój tato z mamą. Rodzina.
Krew z krwi, kość z kości. Nie twoja wina.
Co, smętna mina?

Oto masz jadło, oto napoje.
Oto refleksje i niepokoje.
Wszystko to - twoje.

Oto twój rejestr. Nic tym rejestrze
Na razie nie ma, prócz: "No, jest wreszcie".
Bierz go i ciesz się.

Oto zarobki, oto koszt życia.
Znikoma między nimi różnica.
W tym tajemnica.

Oto ul, w którym rój pięciu (ponad)
Miliardów żywych tak jak ty gonad
Ma swój pensjonat.

Oto jest książka telefoniczna.
Tajny cel demokracji to liczba.
Prymat w niej kicz ma.

Oto ślub (najpierw) i rozwód (potem)
Jedyna w świecie rzecz stała to ten
szyk. Inne - potęp.

Oto żyletka, oto twój przegub.
Uderz terrorem w pierwszego z brzegu:
Siebie samego.

Oto w lusterku blask dentystyczny.
Oto sny twoje o ośmiornicy.
Dlaczego krzyczysz?

Oto masz ekran telewizora.
Przed chwilą twój kandydat w wyborach
Przegrał, nieborak.

Oto weranda. Czytaj tygodnik,
Patrz, jak twój jamnik, bezczelny szkodnik,
Obsrywa chodnik.

Oto herbatka, w której zapłonął
Odblask żarówki łzą zasuszoną.
To - nieskończoność.

Oto pigułki w fiolce. Migrena
Po wywołaniu kliszy rentgena.
Następna scena:

Cmentarz, trawniki jego zadbane.
Przejedź się jeszcze raz karawanem,
Nim zabrzmi "amen".

Oto testament i spadkobiercy.
Oto świat, żywszy i przestronniejszy
Po twojej śmierci.

A oto gwiazdy. Lśnią z dawną siłą,
jak gdyby ciebie nigdy nie było.
Może tak było?

Oto pośmiertny byt, w którym nie ma
Ni śladu ciebie. Twego istnienia
Brak w tych przestrzeniach.

Witaj w ich mroku, gdzie gaśnie tchnienie,
Gdzie zastępuje jasne zbawienie
Saturna wieniec.

poniedziałek, września 29, 2003

Od miesiąca gdzieś, wkleiłem ze zwykłej czortowskiej ciekawości. Właśnie się otwierają, więc podam pare info. Mamy ogółem w tym okresie 418 odwołań (cieniutko!). A ciekawsze informacje to takie, że czytają nas w Stanach (4 odwołania), na Węgrzech ;) (3 sztuki), w Australii (1). jeśli chodzi o miasta w Polsce, to maymy Wałbrzych, Lubaczów, Przemyśl, KOnin, Suwałki, Katowice, Kraków, Warszawę: ale tylko po jednym oglądnięciu. Starajcie się lepiej, robaczki!

sobota, września 27, 2003

Q: Od kiedy mamy statystyki Stat4U na blogu?

czwartek, września 25, 2003

Jak było w Budzie? a jak w Peszcie?
eee tam, wazeliniarzy rozpoznaję po zapachu nawet przez internet:) to był ironista!!!, zresztą, jakie to ma znaczenie wobec nieskończoności czasu i przestrzeni oraz konstelacji słów?;)

niedziela, września 21, 2003

I jeszcze jedno zakończenia "Przesłania Pana Cogito", świadczące o karłowatej osobowości naszych czasów:
"bądź wierny id" (z zapamiętanego wiersza niezapamiętanego autora)
Wierszyk jeszcze jeden, na jutro raczej, bo jutro wpadnę w kocioł, wszak wracam do pracy i zapomnę o rzeczach ważnych, najważniejszych. Autor to znany nam skądinąd poeta czerski:

kieszonkowy mesjasz prowadzi dialog z panem cogito

Iść dokąd poszli tamci,
do knajpy za rogiem? Czy może
samotnie brnąć przez noc i ulice
zmieniając kierunek w harmonii z bezładem
ciepłych kropel deszczu spływających po twarzy?


Mija północ i nagle całkiem nie wiadomo
co zrobić z tak przyjemnie rozpoczętym życiem.
O kilka wierszy za wiele. Zbyt dobrze poznany
słodki smak krwi sączącej się z Ciebie.
Pozostał popiół i dźwięczące w głowie 'in vino veritas,
alea iacta est. Et gloria victis'.

Tymczasem tutaj. Gasnący papieros,
jedyny punkt oparcia w gęstniejącym mroku.


Nie myśleć. Iść.
[25/26-08-2000]
Wiersz na dziś:
Jerzy Liebert
JURGOWSKA KARCZMA
Raczej zawróć, raczej nadłóż parę staj,
Choćby ziąb cię spalił, wiatr oślepił
Przed tą karczmą nie zatrzymuj sań:
Nie pij, moja miła, nie pij...

Tam z kieliszków wyskakuje siny bies,
Czuły tenor, bies rozanielony,
Stuknie w szkło - już w kieliszku pełno łez,
A on płacze, coraz wyższe bierze tony...

Stuknie w szkło, weźmie cis, wstrzyma czas
I z wieczności - sama wiesz najlepiej –

Będzie łkał: jeszcze jeden do mnie raz
Przepij, moja luba, przepij.

Brzękną szkła... patrzysz w krąg – tenor szczezł,
Ton ostatni jeszcze słania się po stole,
A z kieliszka drugi bies, rudy bies,
Wyjrzał tępy - czarną bruzdę ma na czole.

Wlepił wzrok: w mózgu myśl, ostra kra -
Tęskny gzygzak tnie ci czoło między brwiami...
Stuknął w szkło - już w kieliszku jestem – JA!
Nie pij czasem, nie daj się omamić!

- Tyżeś to, miły mój? - Brzękną szkła -
Pękną ściany, dach dwupoły się rozłamie,
Miast posadzki - czarny lej bez dna.
I zakracze z wszystkich stron niepamięć...

Tylko walczyk czarci będzie łkał,
Słodki walczyk - ach, niezapomniany!
Pierwsze pas, drugie pas, trzecie pas
I wypłyniesz lekka poprzez ściany...


z tomiku
GUSŁA


czwartek, września 18, 2003

A ten wpis o html-u dotyczył poprzedniej wersji strony, zrobionej jeszcze gorzej, bo w Publisherze, więc ironią wpis ten tętni tak, że aż dziwię się, że jej nie dostrzegłeś. Zostawiłem go dlatego właśnie, że tak ironiczny i zgryźliwy. Jak czasu trochę znajdę, o Grecji coś napiszę. Albo zacytuję, bo tak łatwiej i bezpieczniej, i może mniej pretensjonalnie. Zobaczę. Zdrówka życzę, bo syn mi się rozchorował i wiem, jakie to ważne.
Życie to wielka mistyfikacja, Wielki Prowokator coś o tym powinien wiedzieć ;)

niedziela, września 14, 2003

Abnuk: co do "ima", to sprawdź, czy Twój nowy program obsługuje Japanese IME i czy ma pełną obsługę unikodu :)

piątek, września 05, 2003

Dzień dobry wszystkim. Sporo czasu mnie tu nie było. Hm, trochę się pozmieniało, choć nie aż tak bardzo. Niestety nie mam w tej chwili żadnej natchnionej myśli do zaprezentowania, żadnego ciekawego wydarzenia do opowiedzenia, żadnej dobrej anegdotki do sprzedania, wobec czego nie będę się dłużej wypowiadał. Abnuk, gdzie jesteś? Bez Ciebie jakoś pusto jest w tym internecie...;-)

poniedziałek, września 01, 2003

Maćku: www.krasiniak.on.com.pl. Jak będę w szkole podłączony do pępowiny internetu, to będę uzupełniał.
Abnuku: chyba mnie nie było, i nie będzie. Nauczycielstwo się długo nie widziało, nauczycielstwo musi się powitać. A w środę pakuję walizki. Wracam ok. 20 września. Wtedy zapraszam. Przynieś makaroni with makaroni. Uzbroisz się w cierpliwość? I poproszę usprawiedliwienie za dzisiaj. Znowu nie było Cię w szkole, Jabłonku:)
Sorze.... to jest Torze (już nie profesorze tylko dyrektorze), jaki jest ten nowy (kolejny już) adres szkoły?

piątek, sierpnia 29, 2003

Wierszyk nocny, trochę belferski, trochę dziennikarski, trochę metafizyczny. Wszyscy w tym przeciez tkwimy. Autor Andrzej Sosnowski, niewiele o nim wiem:

Piszemy

W wieku XXI Bóg będzie atrakcją turystyczną albo nie będzie Go wcale.
Oczywiście. To powiedziawszy, musimy się jednak dobrze zastanowić.
Czy ktoś nie powiedział już czegoś podobnego?

Tak, widzę birnhamski las waszych rąk, opuśćcie, możecie już teraz opuścić.
Oczywiście. Nie trzeba być dziennikarzem,
żeby mieć swoje skromne zdanie. Czy w takim razie Jaś mądrze proponuje

zastąpić słowo "turystyczną" słowem "dziennikarską"? W takim wypadku, Jasiu,
już nie atrakcją, ale? Tak jest, sensacją. Zapiszę umownie nasz wzór na tablicy -
SD (AT) albo zero. I jeszcze przekreślę zero. Brawo! Tylko jeżeli NIE przyjąć,

że nawet w tej naszej ostatniej podróży musimy ciągle być kimś, jakby w rodzaju
specjalnego wysłannika, albo turysty z wachlarzem
rewelacyjnych atrakcji. Proszę? To chyba jasne, że mam na myśli p a k i e t,

pamiętamy przecież Schulza z jego sanatorium.
Trzykrotna nieśmiertelność? Marylko, to nie ma teraz nic do rzeczy.
Firma Uszczerbek & Szwank? Karolu, takie żarty lepiej zachować dla siebie.

Cisza. Teraz proponuję tak: podzielimy się na dwie grupy, turystów i dziennikarzy,
i zobaczymy, która grupa przygotuje najciekawszą relację.
Pamiętając, że turysta pisze swoją wypowiedź w formie listu do wybranej osoby

a dziennikarz wstrząsający reportaż. Słucham? Czy ktoś
to wyda? Lecz w tym momencie - co to ma być w ogóle za pytanie?
Ilość znaków? "Długość prawie epicka, ale gęstość haiku". Ja żar-

tuję. Nie, najwyżej felietonowa, Karolinko. Dobrze. Jeśli więc nie ma
dalszych pytań? - - - spróbuję was wprowadzić w poetycki nastrój.
Była sobie raz mała stacyjka. Garstka podatników marznie na peronie.

(Czekają na podmiejski, który musi przepuścić ekspresy.) Ciemno,
duża śnieżyca. Nagle: Unde malum, unde malum dzwoni drezynka
i znika. Chwilę potem: szu szu, nadjeżdża Baczewski. Bóg osobowy

Bóg pospieszny Bóg osobowy Bóg pospieszny. Powolutku -
Bóg osobowy Bóg pospieszny Bóg osobowy Bóg pospieszny.
Piszemy.

Ty mnie nie strasz, Ty się sam bój! A jeśli chodzi o DVD, to może poniedziałek/wtorek ok. 18, bo w czwartek wyruszam w długą podróż.
Nuand umarł i nie dokończył komiksu??? Nieeee, to do niego niepodobne:)

czwartek, sierpnia 28, 2003

Wtedy to był Jarocin (nie nawiedziłem:() i Rób Reagge (nawiedziłem:)), a nie jakiś owsiankowy woodstock;) młodziankowie!
A co z Nuandem? Żyje? (jeśli pytam tak o kogolwiek innego, nie waham się, a z Nuandem to nigdy nic nie wiadomo..., ech żizń!)

środa, sierpnia 27, 2003

Do wszystkiego trzeba dorosnąć, Panowie: do wódki, do pielgrzymki, do takich wierszy. Ja dogę do Częstochowy dwa razy na nogach zrobiłem. A potem wariacki pociąg z sardynkami!
Dlaczego na lekcjach nigdy nie było takich wierszy??

A! Należało by się wytłumaczyć: nie pisałem przez jakoś czas, gdyż najpierw byłem na pielgrzymce a potem nad morzem.
BTW: Jeśli ktoś jeszcze nie wie: pielgrzymka.com.

Abnuk: nadal zapraszasz na degustację? :)

poniedziałek, sierpnia 25, 2003

Wiersz na dziś. Poruszający!:)
Hołd, Miłosz Biedrzycki

Kraków 29.01.1991 – hej! Co u Was
nowego słychać, bo u mnie nic nowego
nie słychać, ale może u Was słychać
cos nowego, ponieważ jak już wspomniałem

u mnie nie słychać nic nowego; ciekaw
jestem, co takiego nowego słychac u Was,
bo niestety u mnie nic nowego nie słychać
no więc idę posłuchać, co nowego słychać

u moich znajomych, ale, jak się dowiaduję,
u nich niestety też nic nowego nie słychać
i oni mnie pytają, co u mnie nowego słychać

no i niestety rozczarowali się, ponieważ u
mnie nie słychać nic nowego i powiedziałem im,
że u moich znajomych z Buszyna też

czwartek, sierpnia 21, 2003

Robisz statystyki? W "Kordianie" był taki fragment: "Pijcie wino, idźcie spać". Jednostki cierpią na blogu, aby tłum mógł konsumować (cokolwiek). Tylko - wypowiadał tę kwestię szatan:)
Co do tego, co miele mięso: to się nazywa "maszynka do mielenia mięsa". Moja mama przykręcała to do stołu i korbką wprawiała w ruch ostrza. Czy to jeszcze gdzieś działa?
Podobno dowcipy z poziomu fizjologicznego nie łapią się do żadnej ligi, świadczą o kompletnej degrengoladzie. Ale to żarcie przypomina mi raczej film Delicatessen (zdiełano w Francji!), który prezentuje poczucie humoru tego właśnie rodzaju; rzecz jednak jest dla koneserów, żeby nie powiedzieć s m a k o s z ó w ;). Tak czy siak staczamy się, Panowie!

Powybrzydzał, powybrzydzał, ale zaśnie z błogim uśmiechem.
I jeszczio tol'ka adin wapros: czy sok z Mochosia przejdzie przez słomkę?

środa, sierpnia 20, 2003

Abnuk, Ty to wiesz, jak ludzi kusić. Może upichcisz coś z kuchni żabojadów? Postawimy na stole kopię słoneczników van Gogha i zapłaczemy nad nieodbytą wyprawą do Prowansji. Tylko Nuandę trzeba przebrać w odpowiedni berecik.
Aaaaaa, słyszałem, że w Rumunii oprócz dzieci gryzą także psy bezdomne;) głupi żarcik, a tak na serio, to co z Millsem?
I zapraszam do budy(nku) I LO. Mam już swój - jak to nazwać? - chyba gabinet, na biurku dumnie pręży się mój prywatny dziesięcioletni komputerek 386 DX 40, 220MB HD, można oprowadzać wycieczki jak po muzeum techniki i myśli pedagogicznej, to ostatnie biorę w wielki ironiczny cudzysłów. Wkroczyłem na pole minowe i potrzebuję publiczności. Hejku!

wtorek, sierpnia 19, 2003

Blogi na blog.pl trafił szlagblaster (ciekawe jak długo?), a my trwamy! Kosheen to taka imprezowa muzyczka, bez szczególnych pretensji czy ambicji. Ja w ogóle jestem na etapie dzielenia muzyki na "męczącą" i "dla zmęczonych", przy czym obie cenię jednakowo, aczkolwiek częściej słucham tej drugiej. I Kosheen jest dla tych b a r d z o zmęczonych.
Jak tak dalej pójdzie, to koło 40 będę słuchał tylko Jarreta, a koło 50 nagranej w ultrawysokiej jakości i odsłuchiwanej w takiejże - ciszy!:)

sobota, sierpnia 16, 2003

Wodzu, nie zapomnij latarki!

środa, sierpnia 13, 2003

Więc tak: warto posłuchać Clinic, Kosheen i starego, ale nadal mnie poruszającego Portishead. I przygotujcie się na częstą tu moją obecność. Sobie będę śpiewał a Muzom.

czwartek, sierpnia 07, 2003

Czytacie poetę Czerskiego? Wiem, wiem, wakacje itd., ale on mądrzeje z dnia na dzień, więc warto na jego bloga czasem zajrzeć.
Ja teraz jetem stworzeniem czytającym, a nie piszącym, więc wybaczcie ciszę; ale od Was, łachudry, chciałbym się czegoś czasem dowiedzieć. howgh!

piątek, sierpnia 01, 2003

No tak.... odkąd zaczęły się wakacje, nie ma już czasu żeby na bloga coś napisać.... Na szczęście już niedługo październik ;-)

wtorek, lipca 15, 2003

Panowie (i Panie), mam proste pytanie: ile nauczyciel ma urlopu? Odpowiecie pewnie jak wszyscy: duuuuuuużo - ferie, Wielkanoc, wakacje itd... I tu się mylicie. Karta Nauczyciela stanowi, że belfer ma 8 tygodni urlopu (pierwszy absurd: urlop jest liczony z sobotami i niedzielami!). A zatem, po wykorzystaniu 2 tygodni urlopu w ferie zimowe nauczycielowi zostaje 6 tygodni ulopu w wakacje (z sobotami i niedzielami włącznie!). Teoretycznie zatem ~ 10 sierpnia ( w zależności od daty końca roku szkolnego) nauczyciel powinien zakończyć urlop. Ale ferie letnie trwają do 31 sierpnia. Może zatem jakieś prace w szkole, pisanie programów, inwentaryzacja, Rady Pedagogiczne? Nic z tego, ustawa stanowi, że dyrektor może w czasie ferii zagospodarować nauczycielom w ten sposób tylko 7 dni. Dodajmy do 10 sierpnia 7 dni, jesteśmy jeszcze przed 20... i co dalej? Czym są pozostałe 2 tygodnie? Nie jest to już urlop, ale jeszcze nie można pracować (limit wykorzystany) - mamy zatem czarną dziurę urlopową, brakujące miliony w polskim budżecie. Absurd goni absurd i nikt jakoś tym się nie przejmuje. Nie chodzi mi o skrócenie bądź wydłużenie urlopu, ale o elementarne zasady logiki!


Uprzedzam Waszą odpowiedź:
Oj, Stawicki, Stawicki, nie za dużo ty wymagasz od urzędników?

sobota, lipca 12, 2003

Wypuścili mnie wreszcie, ale jestem jeszcze słaby jak polska piłka nożna. Nawet przy komputerze nie mogę długo posiedzieć. Zgroza! Zgroza! - jak mawiał niejaki Kurtz.
Z Conectem jest chyba tak jak z mottem: o motcie, a więc raczej o Conneccie, chociaż wygląda to koszmarnie. Albo tak: wyraz jeszcze się nie spolszczył, więc można go po prostu nie odmieniać.
Co porabiacie wakacyjną porą? Abnuk, jak już pojedziecie do tej Turcji, to proszę o reporterskie doniesienia z trasy. Może będzie z Was jakiś nowy Kapuściński? W Bułgarii i Rumunii są chyba jakies kawiarenki internetowe? Ja mogę co najwyżej prowadzić dziennik choroby, ale nie sądzę, że zapisy typu: "dziś mnie ciągnie trzeci szew, a z dziury po drenie sączy się jakby mniej" były apetyczne tudzież interesujące. Ale jeśli chcecie...
Przypominamy, iż nieuzasadnione użycie sygnału dźwiękowego w obszarze zabudowanym jest niedozwolone. Uwagę tę kierujemy szczególnie do sora S ;)

środa, lipca 09, 2003

Abnuk: mówi się "w połączeniu bezpośrednim" :)
Albo - żeby nie odmieniać - "za pośrednictwem Direct Connect" lub "używając Direct Connect". Ewentualnie możesz dać "... Connecta" - nie wygląda źle.

sobota, lipca 05, 2003

Ale ktoś jest sprytny: mała literówka i proszę: http://krasiniak.blogsopt.com/.
Z tej samej serii: http://www.microsfot.com/ - kiedyś była jeszcze lepsza, bo pojawiał się piękny linuxowski pingwin!

wtorek, lipca 01, 2003

W imieniu Stawa - żona Kasia S. Niestety mąż wylądował w szpitalu i cierpi bardzo. Wycięli mu pomyłke Pna Boga - wyrostek robaczkowy. Nie obeszło się bez komplikacji. Pod znakiem zapytania stoi zatem wyprawa do Francji. Niech Wodzu i Bartek bardzo się do tej myśli nie przywiązują, zwłaszcza jeśli mają inne plany. Wprawdzie mąż wyjdzie za jakieś 10 dni, ale potem czeka go przykry okres rekonwalescencji, bo wyrostek był rozlany jak Zalew Szczeciński. Gdybyście chcieli go odwiedzić, to znajdziecie go na Chirurgii Ogólnej (IV piętro) sala 15. Podyktowane przez Staw (spiane przez Kasia)

piątek, czerwca 27, 2003

sie robi, sie zaraz wraca do katorżniczej roboty. Z księgą miałeś rację, ale ciut angielszczyzny może chyba zostać - a może zmienić na francuski? Albo łacinę? A może czeski? Zresztą pomyślę - jak będę miał czas na myślenie, bo teraz to ja tylko pracuję, jak chłop pańszczyźniany jaki. A wy już macie wakacje, why ducky!!!:)
Ustawiłem:
  • kodowanie na Europa Środkowa (windows)
  • język na Polski ;)
  • strefę czasową na Warsaw

Enjoy :)

poniedziałek, czerwca 23, 2003

abnuk: w sprawie władcy nie żywię urazy, ale jak zobaczysz gdzieś szpadel, to chowaj go szybko, bo jak znajdę... ;)

niedziela, czerwca 22, 2003

Ja juz mam wodę z mózgu, ale Wy? Był Abnuk, wpadł i wypadł, i powiedział, że woli do Bułgarii i Rumunii niż do Francji ;), a poza tym cisza! że hej. I tylko Macieku jakieś miny podkłada.
A ja wracam, tam gdzie paragrafy i cyrografy. I jedyna korzyść z tego taka, że miałem chwilę, żeby przejrzeć stare "Sharacki". Miodzio!
Hej! Zobaczcie sobie stronkę: http://kevan.org/brain.cgi?machekku

piątek, czerwca 20, 2003

eee tam, jak zwykle przesadzasz... u mnie ładuje się szybko :)
Łordzika używam, bo mi najłatwiej w ciągu paru minut wprowadzić coś nowego. Siła przyzwyczajenia nie biorąca pod uwagę rzeczywistości. Czyż nie imponuje Wam niekiedy Heglowska pogarda dla faktów?
Dzięki za żeglugę.

czwartek, czerwca 19, 2003

wpadaj wpadaj abnuku - może około 16?
aaa, i kolejny raz zajrzałem do "Zbrodni i kary", czego efekty znajdziecie na mojej stronce w postaci konspektu... wiem, wiem, nawet szukać nie będzie wam się chciało:). Drętwy konspekt, wszystko i tak zależy od wykonania.
Ale Dostojewski - tego nam potrzeba dziś, żeby poczuć ciężar bytu. Na naszą mdławą polską miarę jest zaś Miłosz, przez którego czasem gadają duchy:

"Zjawisko wódki jest ciekawe,
Warto poświęcić mu rozprawę, Ze wszystkich trunków ona jedna
Dymom zagłady jest pokrewna.
W niej miast płonących widać migot,
Przez cienkie szkło skazańcy idą,
A kiedy w nocy domy syczą
I w oknach pożar jest źrenicą,
Nad litrem z osowiałą twarzą
Zasiedli bracia Karamazow".
A zespół Clinic? Czy zespół Clinic znany wam jest? [składnia z "Ferdy"]
Co do Jerofiejewa, to przedstawienie Moskwa-Pietuszki z Opanią w roli głównej kiedyś dawno temu zrobiło na mnie duże wrażenie. Reszty nie znaju.
Za to, Wodzu, przewaliłem się wreszcie do końca przez Pielewina i myślę sobie tak jak Ty, że nowa proza światowa cierpi na nadmiar dobrych pomysłów na początki, a niedobór jakichkolwiek pomysłów na zakończenia.


Wszystko jest shortem!
:: myśli by staw ::
:)

środa, czerwca 18, 2003

( posłusznie nie skomentuję twojego komentarza na temat Jerofiejewa, ale chcę żeby¶ wiedział, iż zamiar ten kr±żył mi po głowie...)
Metalliki pożyczę Ci z przyjemno¶ci±, chociaż między nami (i reszt± użytkowników tego bloga) - o wiele bardziej podchodz± mi Loady. Kawałek z teledysku jest de facto najlepszym na tej płycie. Ale słuchać czego¶ takiego przez 79 min. to trochę ponad moje siły...


Mnie nuand już nie namawiaj na pożyczenie płytki - za dwie minutki mi się dociągnie (a ludzie się dziwią że chcę mieszkać w akademiu).
Co do Google: widziałem wczoraj obrazek, ale nie widziałem Twojego posta więc nigdzie nie kliknąłem a dziś jest już za późno...
A o nowej Metallice nie będę pisał. Szkoda słów...
Kontynuuj±c temat niedocenianego Jerofiejewa - jeste¶cie po prostu barbarzyńcami i nie znacie się na sztuce ;-))

wtorek, czerwca 17, 2003

Cóż, de gustibus non est disputandum. Mnie się Jerofiejew podoba, choć przyznaję - za pierwszym razem też nie spodobała mi się ta ksiażka. Ale po lekturze "Moskwy-Pietuszek" (z tego jest najbardziej znany) wróciłem do "Zapisków..." - zupełnie inaczej się je czyta. Niemniej ten pierwszy raz...

Odno¶nie recenzji, krytyków, itp. Czuję się oszukany. Rozczarowany. Zły. Powodem mojego niezadowolenia jest nic innego jak najnowsza płyta Metalliki "St. Anger". Żyłem premier± tej płyty przez ponad półtora miesi±ca. Wszystkimi przeciekami, nowinkami, ochłapami informacji dotycz±cej grupy i samej płyty. Byłem w skowronkach, kiedy recenzenci "fachowych" (teraz już w cudzysłowiu) czasopism muzycznych zaproszeni na przedpremierowe odsłuchania tej płyty piali z zachwytu na temat nowego materiału. Zachwytu, cholera! Metallica i powrót do korzeni, najlepszy materiał od czasów "Czarnego Albumu"! Ech...

Kupiłem płytę. Przesłuchałem. Do końca. Z trudem mi to przyszło. Po przesłuchaniu ze smutkiem odłożyłem na półkę. Raczej nie będę często do niej wracał. Ale zm±drzałem. To jaki¶ plus, nie? ;-(

poniedziałek, czerwca 16, 2003

Skoro jest taki szaleńczy odzew na moje wklejanki Grzegorza Janusza, zamieszczam kolejne, sprzed wielu lat:

"Watykan 2007"
Uwaga! Podajemy najnowsze wyniki Akademii Badań Cyfrowych. Ustalono, że liczba Osób Boskich wynosi nie 3, lecz 3,14159265359. Zezwala się by liczbę Osób Boskich zaokrąglać do 3,14. Termin ,,Trójca Święta", jako zakorzeniony w tradycji, nadal obowiązuje.

"Wiadro jako naczynie krwionośne"
Do wsi przyszła zaraza.
Ludzie dostali gorączki, potem czerwonych plam i po paru dniach umierali. Znachor powiedział, że jedyne lekarstwo to sok skrzatów. Ale skąd takiego skrzata wziąć?
Pewnie żyją w lesie.
Poszliśmy szukać w pięciu: ja, kowal z chłopakami i pastuch. Wzięliśmy siekiery, widły i wiadro. Błąkaliśmy się trzy dni. I nic. Ubiliśmy tylko jaszczurkę i dwie ropuchy.
Trzeba było wracać do wsi z pustymi rękami. Już byliśmy przy samej wsi, a tu nagle na polanie przy podwójnym dębie coś się rusza. Podeszliśmy bliżej. Patrzymy, a tu w trawie tańczą małe stwory. Pięć ich było, całe gołe, włosy jak smoła i wianki na głowach. Nic tylko skrzaty. Wszystkie chwyciliśmy. Strasznie się szarpały, gryzły i krzyczały. Ale nie puściliśmy. Daliśmy obuchem po łbach, nie za mocno, żeby czerepów nie rozwalić i dalej toczymy z nich sok! Każdego małego za nogi na głaz i nożem po gardle. Ciekła z nich jucha czerwona jak u człowieka, prosto do wiadra. Aż się całe uzbierało. Trupy zostawiliśmy koło mrowiska, a potem szybko do wsi, żeby nie skrzepło. To się ludziska ucieszyły! Wszyscy się zbiegli. Pili lekarstwo łykami i smarowali nim gęby. A co zostało to zanosili tym, co z łóżek nie mogli się podnieść. Wtedy przyleciał znachor i zaczął wrzeszczeć, że nie mówił ,,sok skrzatów" tylko ,,sok z chrzanu". Któryś się musiał przesłyszeć. A potem się wydało, że to nie były skrzaty, tylko dzieciaki gajowego.


To nie jest wielka literatura. Ale jakie sny po niej!



Z ostatniej "Nowej Fantastyki", a dokładniej z opowiadanie Grzegorza Janusza:
Złapał raz szatan złotą rybkę. Rybka mówi do niego: "Wypuść mnie, a spełnię twoje trzy życzenia". Sztan myślał całą noc i wreszcie powiedział do rybki: "Chcę, żebyś zdechła, zmartwychwstała i zdechła".

niedziela, czerwca 15, 2003

Ano chyba czapka... Zaraz ściągnę i sprawdzę.

No ale to jest chyba dobrze:

kantori roodo kono michi
zutto yukeba
anomachini
tsuzuiteru
kigasuru kantori roodo

piątek, czerwca 13, 2003

Ogórek, ogórek, ogórek
zielony ma garniturek
i plecak i sandały -
zielony, zielony jest cały!

środa, czerwca 11, 2003

No a ja dziś wstałem o dziewiątej.... tzn. obudziłem się o dziewiątej, jakoś tak się stało że wstałem z pół godziny później, sprawdziłem pocztę - ale nic ciekawego nie przyszło, zjadłem coś, pojechałem po wpis z Granic Racjonalności. Bałem się że nie zdążę ale się przeciągnęły wpisy i nie było problemu. Potem czekałem na wpisy z Podstaw Elektroniki przez godzinę.... Ech.... I na obiad a potem do akademika... No i teraz siedzię i piszę na bloga.

nuand:Co mam zrobić jeśli chciałbym sobie zrobić nadruk na koszulkę?? I czy to jest w miarę trwałe? Co? I ile kosztuje?
Sorki za grad pytań, ale ja już od jakiegoś czasu zastanawiam się jak zrobić sobie napis na koszulce...

poniedziałek, czerwca 09, 2003

Witam wszystkich. Z dumą oznajmniam, iż udało mi sie uruchomić tę malowniczą kupę złomu (mój komputer) - sam siebie zdumiewam - i mogę wreszcie pocieszyć się możliwością korzystania z i-netu. ;-)
Abnuk: mamy się pokłócić (sor kazał).
Ja uważam że na informatyce jest dużo lepiej niż na makro! No, kto się nie zgadza?

I w ogóle Politechnika Warszawska to najlepsza uczelnia!

niedziela, czerwca 08, 2003

Zaglądacie czasem na "obce blogi"? Niektóre nie są już tak obce...:)
Eeeeee tam, ja jestem z natury optymistą, studenteria ma sesję, belferstwo koniec roku tudzież wycieczki, sztubactwo się nie odzywa, bo się boi, stąd takie pustki tutaj. Mnie tu teraz bardzo nie będzie, kierunek biorę na południe Polski, kolejny raz w tym roku, Świeradów Zdrój, Śnieżka, Praga czeska oto moje najbliższe cele. Radźcie sobie beze mnie, od czasu do czasu się pokłóćcie, bo bez tego blog rzeczywsiście i nieodwołalnie zdechnie. Albo przejdzie w stan ubika.
Wodzu i Nuandu! Dziś raz jeszcze "Dzień świra". I wpłynąłem na suchego przestwór oceanu... :)

czwartek, czerwca 05, 2003

Co się tyczy obcych blogów: ktoś musi czytać, aby pisać mógł ktoś... czy jakoś tam...
Przypominam jeszcze, że Thalia ma wyporność 4 chude osobniki plus kierowca (z naciskiem na chude). Zatem decyduje kolejność zgłoszeń, jak rozumiem. O bagażniku już pisałem, wlezie tam cały wszechświat. Ale poza tym samochodzikiem może być być całkiem, całkiem - amerykańskie kino drogi się kłania. Więc jak?

środa, czerwca 04, 2003

Ty, Nuand, to politykiem raczej nie będziesz. Roztrwonić takie poparcie... :). A niewiele brakowała i to Europa by nas o wolność prosiła, a nie my ją. Kilka spraw, nieestetycznie to wypunktuję:
1. Do Paryża jechać nie muszę, byłem tam już parę razy, nawet mi się podoba żeby Molocha minąć;
2. Stopem podróżuje się świetnie (trasę Polska - Paryż w obie strony zrobiłem trzy razy). Ale jestem już chyba na to za stary, człowiekowi z wiekiem oprócz siwych włosów przybywa poczucia odpowiedzialności - przede wszystkim za innych.
3. Wyjazd na wariackich papierach - może być, ale ... termin wolałbym jednak znać ciut wcześniej - przypominam, że ja mogę raczej po 25 lipca.
4. Transport - najtaniej i najwygodniej w takim układzie (ech, starość) byłoby pewnie Thalią. Cóż, była w Dubrowniku, była w Helsinkach, to czemu nie w Marsylii? (upierałbym się, bo choć miasto ma ponurą sławę, to coś mnie tam ciągnie). Ja jednak wprawdzie nie muszę rozmawiać z rodzicami, ale z żoną - owszem:)
I to by było na razie wszystko, co do głowy mi przychodzi.
Nie ucięło mi języka, tylko już mi ręce opadają i nie mam jak napisać przez to

niedziela, czerwca 01, 2003

U mnie są podkreślenia, ale chyba trochę zmieniły się kolorki. Wiesz, jedno z praw Murphy'ego mówi, że każda wyżej zorganizowana technologia jest nieodróżnialna od magii.
Abnuk, prawdopodobnie przestawiłeś kodowanie w przeglądarce.
A tak poza tym, czy ktoś przerobił style czy coś? Bo już nie pokazują mi się podkreślenia linków i nie wiem czy naprawiłem to używając własnej myśli czy też ktoś po prostu coś przeprawił.
Racja, święta racja. Gog-polonista (kto czytał Niziurskiego?) ma zawsze problem: przemawiać do intelektu czy do pamięci werbalnej? Ten pierwszy wyżej cenię, ta druga pozwala osiągnąć społeczny sukces. Ideałem byłoby połączyć jedno z drugim, problem jednak w tym, że skuteczność tych oddziaływań zależy od przygotowania słuchaczy. Węzeł gordyjski, panowie. Wyjście jest chyba jedno: gadać jak najwięcej, różnymi kanałami i różnymi stylami, licząc na mądrość systemu, jakim jest język: zwykle bowiem to, co mądre, ubiera się w odpowiednią szatę językową, choć ta trzeszczy i napina się. Zależność odwrotna nie jest już tak oczywista.

sobota, maja 31, 2003

Tylko pojawia się pewnien problem: jeśli będzie sor tak opowiadał uczniom na zajęciach, to potem mogą oni mieć problem gdy przyjdzie (np na maturze) napisać "normalnie". Może im po prostu brakować słów. No ale oczywiście sam pomysł takiego uaktualniania literatury jest bardzo ciekawy!
W nowej książce o Dilbercie, w rozdzialiku o analizie budżetowej, jest następujące wyjaśnienie słowa "analiza":
Słowo analiza składa się z rdzenia anal oraz starogreckiej (podobno) końcówki iza oznaczającej "wyciągać liczby z"
Pamiętacie Makbeta? Otóż, aby obalić jego tyranię, na Szkocję napadły wojska angielskie sprowadzone przez synów Dunkana. I czym była ta interwencja, jeśli nie misją stabilizacyjną? Coś mi sie wydaje, że tylko takim językiem można mówić dziś o literaturze dawnej (z zastrzeżeniem, żeby broń Panie Boże tak nie pisać na maturze, bo nieznany nam jest iloraz inteligencji potencjalnych egzaminatorów!). Problem pojawia się wtedy, gdy adresat wypowiedzi nie ma pojecia, co to znaczy "misja stabilizacyjna", a i takie egzemplarze, nie tak znów rzadko, się zdarzają.
Abnuk: Thalia nie jest kiczowata. Ona jest groteskowa!
Wiesz, to ja już wolę taką tradycyjną doktorkę ze ślęczeniem po bibliotekach, walką z przypisami, analizą najnowszych edycji. Ma to w sobie coś z zen (cokolwiek to może znaczyć, wszak ja nie przepadam za zenkiem - zwłaszcza w jego wersji "dla ubogich", czyli new age)
Raczej " Oralność hipertekstu - analiza forum internetowego". Słyszałam o kolesiu, który całą pracę magisterską napisał jak stronę internetową (linki, posty, skróty itd.) i dostał piątkę, tylko promotor musiał zatrudnić tłumacza w postaci swojego 17-letniego bratanka, bo kompletnie nie mógł się przestawić na taką formę tekstu. Anegdotka jest prawdziwa, bo opowiadał mi ją właśnie ów promotor.

Wracam mordować "Dzienniki" Dąbrowskiej; świetne zdanie z lata 1925 bodajże: "W nocy myśl, żeby rzucić wszystko i zostać robotnicą folwarczną". Kiedy się przedzieram przez te lektury, to stwierdzam, że może to nie jest taki głupi pomysł...tylko nie wiem, czy lepsza jest robotnica, czy sprzedawanie warzyw na Bazarku na Gwardii Ludowej...chyba bardziej kręci mnie to drugie...

piątek, maja 30, 2003

...albo "Kultura komunikacji ustnej w cyfrowym ¶wiecie Internetu". Chwytliwe.
"Kultura komunikacji ustnej w internetowych formach przekazu". Może być niezłe ;-)

Moze habilitację z tego napiszę? ;)


Wodzu, pamiętaj, leć powoli i nie otwieraj szyby, żeby Cię nie przewiało:)!
Ja tylko na moment, prosto z BUW-u, gdzie pilnie wkuwam do egzaminu z Historii Kultury Polskiej XX w (a lista lektur od Brzozowskiego przez Lema do Wojaczka). Po pierwsze - pozdrowenia dla znajomych i nieznajomych. Po drugie - magisterkę z blogów pisać można, a nawet i profesurę dałoby się na tym zrobić (cos dla Sora ;-)). Jak polonistyka nie przełknie, kulturoznawstwo kwiknie z radości.
Pójdę na wymianę: będę trzymał za ciebie kciuki na kolosie z probablistyki, ale liczę, że w nocy po kolosie będziesz trzymał kciuki żebym nie rozbił się nad Atlantykiem ;-)

czwartek, maja 29, 2003

Nie zrozumiałem ani słowa z tego, co poniżej napisałe¶. Poza stwierdzeniem, że wszyscy poż±daj± cię za fryzurę ;-))

PS. "By¶my byli (...) jak samolot"??? ;-)

środa, maja 28, 2003

Mówi się "zabanować", a nie "zlinczować":)!
Podejrzenia w sprawie bloga były jak najbardziej uzasadnione. Wszak Maciek odgrażał się, że gdzieś go zabierze, aby lepiej mu (blogowi) i nam było.
Z tego, co wiem, Szef Wycieczki, czyli Bartolomeo planuje włóczęgę pociągową. Thalia by was chętnie przyjęła, zwłaszcza że ma 510 litrów przestrzeni w bagażniku, ale który/a z Was wlezie tam na ochotnika? Jak się przelicza litry na kilogramy i wzrost człowieka? Może by tam ze dwie osoby pomieścił? Mogłoby być śmiesznie, zważywszy na to, że Taleja (Thalia) to muza komedii. Pasuje do tego samochodziku, nieprawdaż?


Mam trochę Noir Desir w mp3. Przydałby się jakiś eftepek...

wtorek, maja 27, 2003

I już zupełnie końcówkując, opublikujemy tu poezję młodego informatyka z Gdańska, Piotra Czerskiego:

mecz
Pierwszy raz niemal natychmiast, więc wygrywasz
jeden do zera. Dwie godziny później na podłodze
szybka akcja, kilka zwodów i dwa zero dla Ciebie.
Przy trzech do zera zmieniam taktykę na bardziej
ofensywną. Czasu jest coraz mniej i sam już wiem,
że nie ma szans nawet na remis, więc teraz walczę
tylko o kontaktowego gola. Zdobytego jakkolwiek,
choćby nawet ręką.
[23,24-07-2001]


wstęga mobiusa [dla Matusa - adnotacja moja - staw]
Za oknem strugi deszczu, a wewnątrz
trwa gorączkowe ustalanie planu,
scenariusza, jedynej obowiązującej
wersji zdarzeń. Telewizor mruga,
gdzieś w tle rzęzi radio, nad stołem
kiwa się naga żarówka. Najokrutniejszy
miesiąc to kwiecień, powtarzam cicho,
obserwując cieniutkie smugi dymu, które
łączą nasze dłonie z powietrzem, tak,
jak gdyby sam Bóg przywiązał nam do rąk
sznureczki. Poruszamy się chaotycznie,
otwierając kolejne puszki piwa, coraz
głośniej domagając się jakiegokolwiek
algorytmu, choćby nawet nieskończonej
pętli bez wyjścia. Szyby nieustannie
dzwonią cicho pod naporem kropel. Nie ma
porozumienia, nie ma wspólnych idei,
mówi ktoś i w tej samej chwili żarówka
gaśnie, oblepia nas mrok, otacza cisza,
ogarnia zwiątpienie. Taka nasza mała,
szmatława apokalipsa.
[03-05-2001]


2D/3D
Nie zwalniam tempa: co dzień wynajduję
całkiem nową obsesję, skrojoną na miarę
traconych możliwości. Jutro będę kochać
dziewczyny z internetu - pewność i dyskrecja,
bez smaku i zapachu, z rzędami pikseli
zamiast twarzy; wszystkie bezimienne, bo róża
jest różą jest różą: więc posiądę jedną,
a mieć będę każdą. Pojutrze zaś wrócę
do Ciebie pokornie - i jak nigdy spragniony
trzeciego wymiaru.
[02-2002]


Dużo dziś ciekawych rzeczy się nawija, więc będę wklejał. Jeśli macie młodsze rodzeństwo z pokolenia - pożal się Boże - gimnazjum, pozwólcie im przeczytać:

Zen mówi: "Jeśli czujesz się czymś znudzony po dwóch minutach, spróbuj robić to przez cztery minuty. Jeśli nadal cię to nudzi, rób to przez osiem, szesnaście, trzydzieści dwie i więcej minut. W końcu zobaczysz, że wcale nie jest to nudne, a wręcz przeciwnie - bardzo ciekawe" .
Ja wiem, że nauczyciel nie powinien mieć wolnego czasu. Zawsze jakieś klasówki w teczce, jakieś papiery do wypełnienia, jakaś inna zaraza. Ale belfer powinien też szukać, a czasem nawet znajdować. Żeby coś znaleźć, najpierw trzeba dużo zgubić. Chesterton powiedział, że 90% wszystkiego jest gówno warte. Tak samo jest z blogami. Trzeba wiele zgubić i zapomnieć, żeby znaleźć kilka wartościowych. Właśnie jeden wytropiłem. Najpierw coś wkleję, a potem dam linkę. Matus, ty się dowiedz, czy można pisać magisterkę z blogów.


Wklejanka:
tomasz lis jest smutny jak nigdy kiedy zapowiada mającą ukazać się za chwilę relację (co prawda już nie na żywo, ale pewnie ciężko było do niej dotrzeć) z egezkucji kilku więźniów w iraku. wszystko trwa kilkanaście sekund, wystarczająco długo żeby usłyszeć nieporadne prośby skazańców, jakieś tłumaczenia niezrozumiałe, jak język kosmitów za bardzo jednak rzeczywisty. potem podłączenie materiałów wybuchowych, zasłaniamy oczy i już prawie po wszystkim. tomas zlis popija kawę, widzowie faktów przyglądają się uważnie, po wszystkim i tak zostanie czołówka. tomasz lis smutny schodzi z anteny.
prognoza pogody dopełni wszystkiego. jutro nie będzie ładnie. jutro cały dzień będzie padał deszcz.



podobno niektóre skupione dotychczas na iraku warblogs powoli przekształcają się w SARSblogi, czyli blogi podające "najświeższe wiadomości" z epidemii.źródło: http://jej.notatnik.net/

wyobrazić sobie sytuację że jeden z członków komisji śledczej zakłada bloga. z miejsca może liczyć na wysoką oglądalność. papież zakłada bloga, nawet nie od razu jawnie, pod pseudonimem, po latach dopiero ujawnia całą tajemnicę. i dalej: w oczekiwaniu na katastrofy zakładać nowe portale. wszystko jest medialnie wściekłe.


Linkownia:
http://przesuw.blog.pl/
Połaźcie po linkach z tego bloga; chyba warto.

 Nic nie szkodzi 
Poniższe oskarżenia okazały się niesłuszne! Składam samokrytykę:)
Chciałem tylko zaznaczyć, że to nie jest moja wina, o czym można przeczytać na http://status.blogger.com
Maciek! Uprowadziłeś bloga! Gdzie on teraz, bidny, jest?:) Chciałem dorzucić kilka linek, a tu kodu ani widu ani słychu. Mamy teraz niewidzialnego b[L]oga?

poniedziałek, maja 26, 2003

Nuand, my tu Ci jeszcze podrzucimy parę miejsc - z tych magicznych, jak Dublin na ten przykład czy Barcelonę, ty wszystko odpowiednio skalkuluj, rozplanuj i załatw, tylko tak, żeby całość nie przekroczyła 100 E ode łba. Da się?:)
Matus, tylko połówkę? ;)
Po drodze Marsylia, rzecz jasna!
Kusi mnie ta konwencja "czy lubisz marzyć?". A może by zatem - tak dla odmiany - północ-południe: Holandia ("Martwa natura z wędzidłem" Herberta), Bruksela, Paryż (i okolice, wszystkie - jakie tam będą - katedry w powiecie), Awinion, i teraz - uwaga! - Korsyka? he he!

niedziela, maja 25, 2003

No jest już północy, więc albo Abnukowi nie przytrafiło się już nic strasznego, albo przytrafiło się coś takiego, że aż nie mógł napisać.
Abnuk: teraz jeszcze musisz poszukać studenta na piątym roku!
Dziś rano w końcu jakoś znalazłem czas żeby obejrzeć Animatrixa. Króry się wam najbardziej podobał? Bo mi, tak po pierwszym rzucie oka (ukośny, z prędkością początkową, opory pomijamy) to chyba Program. Ładny styl animacji, dużo akcji, a także kuszenie przez podstępne moce oraz walka bohatera aż do końca! Buhahahaha!
Co do bloga, to wezmę się do roboty, ale nie tak zaraz. Projekcik wzywa! Prosty pakiet rzadkiej algebry liniowej to nie przelewki!

sobota, maja 24, 2003

To moze i ja bym sie wybral?
a w pierwszej wersji napisałem: "losy boga". A kysz, siło nieczysta! Dzięki ci, Blogu, że dałeś opcję "edit":)
Losy bloga składamy w ręce Twoje, Macieku:) Spróbuj to zrobić, a dozgonnie wdzięczni Ci będziem. Howgh!
[Template Update]

Podzieliłem stronę na pliki. Być może będzie się otwierać (nieco) szybciej. A na pewno kod jest ładniejszy . Tak... Wiem.... Nikt nie ogląda kodu strony.

A teraz druga rzecz o której chciałem powiedzieć: Wpadłem na (genialny) pomysł! Blogger można ustawić tak, żeby - zamiast na blogspot.com - publikował na dowolnym serwerze. I tak mi się przypomniało, że - o ile wiem - na www.lycos.co.uk dają darmowe 50MB konto z PHP i innymi bajerami! (tak, jest też banerek...) Wydaje mi się, że był by to niezły pomysł, gdyby przerzucić tam bloga. Można by wrzucać obrazki, robić podstrony itp. Co otym myślicie?

piątek, maja 23, 2003

Nie odmówię sobie tej przyjemności, niech Abnuk gada, co chce. Świat się nie zawali, jeśli komputerek chwilę dłużej popracuje. Dzięki Nuand, że mi przypomniałeś figury niemożliwe.

Maciek: zaraz zmniejszę ilość wyświetlanych postów do 50. Przy obecnej aktywności bloggersów to aż zanadto:) Co do obrazka: byłem na nim ja w dorsajce (Musee d'Orsay a Paris). Poprzestawialem trochę kolorki i chciałem zobaczyć efekt, a poza tym pomyślałem, że Nuand mógłby tu publikować swoje - jak je nazwać? - powiedzmy "dzieła". Gdyby blog to wytrzymał, ale chyba nie w tej kondycji serwera. "Można by" - tylko w takiej pisowni!


Abnuk: Pamiętasz "Pana Cogito czytającego gazetę"? Więc nie martw się, nawet wieszcze (wieszczowie?) to mają.
Witojcie, hej! (kto pamięta kogo właśnie zacytowałem? )

Co do ładowania się stronki: to nie jest wina mojego sktyptu. Skąd wiem? Bo własnie mi się otworzyła strona w 5 sekund. Ale pól godziny wcześniej też nie mogłem się doczekać. Obawiam się że to coś z serwerem. Jedyne co mi przychodzi do głowy to zmniejszyć ilość wyświetlanych wiadomości - będzie mniej do ściągania. No i jeszcze możnaby (razem czy oddzielnie??) przerzucić skrypty i style do osobnych plików - o ile wiem nie ściągałoby się to wtedy za każdym razem. Tylko musiałbym to wrzucić do siebie na konto. Może jutro (ok - dziś, jak już się wyśpię).
A o jaki obrazek chodzi dwie wiadomości niżej??


No to jak już piszę, to jeszcze może na temat kół i kolosów: zauważyłem, że nazwa zależy od uczelni! O ile się nie mylę, Magda W mówi "koło".
Licznik też może jutro zrobię...
Hehe..... Ciekawe ile naprawdę jutro zrobię....

czwartek, maja 22, 2003

Maciek, jakbyś miał chwilę czasu, to pogrzeb w kodzie. Może to ten skrypcik odświeżający jest winny? Pojęcia nie mam.
I może wrzuciłbyś licznik odwiedzin: wiedzielibyśmy, ile osób zagląda i myśli: "eeeeee, znowu nic, a mi nie chce się pisać!":))


Za moich czasów sprawdzian na studiach nazywał się "koło", a nie "kolos". Etymologia jest ta sama, ale widzę znaczącą różnicę: "kolos" to coś wielkiego, przerażającego, coś co zdającego przerasta. A "koło"? Ot, coś, co zdaje się z marszu, z biegu, w ruchu, co kryje wprawdzie w sobie pewną nieuchronność, ale oswojoną, raczej codzienną. Bliższe to znaczeniu: "w koło Macieju", "w kółko to samo", "fortuna kołem się toczy". Tu zdający ma przewagę nad procesem, nie poddaje się mu, spoglada na niego ze stoickim spokojem i mądrym dystansem. I jak tu nie być konserwatystą?:)
współczucie z powodu traumy, serio


co do obrazka, to zaraz go usunę; ale ładuje się pół godziny nie z jego powodu, bo zauważyłem to już wcześniej. Obrazek waży 36 kilo, więc nie może tak spowalniać... Wczoraj (przed zdjęciem) w ogóle nie chciało się ładować. Może przeczekamy.

środa, maja 21, 2003

Xero
Powiedziało się kiedyś, tak zupełnie przypadkiem, do słuchających: żyjemy w epoce xero; ja też, ale zwłaszcza wy. Obcujemy z kopiami, podróbkami, falsyfikatami, nawet nasze myśli są implantami - przede wszystkim kampanii medialnych. Powiedziało się i zapomniało natychmiast. A teraz czytam "Amerykę" Jeana Baudrillarda. W końcowym rozdziale "Baudrillard: słownik" Michał Paweł Markowski pisze:

Oto nasza kultura: wzajemne nakładanie na siebie wszystkich kategorii, zastępowanie jednej sfery przez drugą, pomieszanie gatunków". Seks nie jest już w seksie, lecz wszędzie indziej, co oznacza, że wszystko jest nacechowane seksualnością. Podobnie jest ze sportem i polityką: wszystko jest seksem, sportem, polityką, co oznacza jednocześnie, że nic nie jest seksem, sportem i polityką. [...] "Pakt symboliczny", dzięki któremu sztuka odróżniała się zawsze od zwykłej produkcji wartości estetycznych, został raz na zawsze złamany i odtąd znaki i dzieła krążą w nieskończoność po kulturze z niewiarygodną szybkością, my zaś "dekodujemy je według kryteriów coraz bardziej ze sobą sprzecznych". [...] Na tym właśnie polega "stopień xero kultury": po pierwsze rozmnożenie kopii, symulakrów, klisz, sobowtórów i klonów, po drugie zaś, całkowite przenikanie się wszystkich sfer i kategorii. [..] Od dawna już zadowalamy się obrazami i kopiami rzeczywistości: "potajemnie wolimy nie stawać w obliczu oryginału. Wszystko, czego nam trzeba, to copyrigt".


Niby nie to samo, ale podobnie. I jak to wytłumaczyć? Zeitgeist?


To tak a propos Dicka, do którego czasami zaglądam, i płodu braci-Słowian Wachowskich, do którego jeszcze nie zajrzałem.

pogłoski o mojej śmierci są zdecydowanie przesadzone - BLOG:)
właśnie wracam z krainy umysłowej zmarzliny:) Żartuję, nie było aż tak źle. Na ustnych jest jeszcze ciekawiej: oto dowiedziałem się, że Roland wahał się, czy zatrąbić w trąbę, żeby wezwać wojska Karola Wielkiego na pomoc, a Rzecki za młodu walczył z Katzem:). Dzięki tym rozrywkom świat jest w ogóle do zniesienia.


Abnuk, niech Cię, Ty to masz wyobraźnię. Nie daj BLOG Nuand jeszcze to narysuje i co będzie? Jeszcze jaką Nikę dostaniemy, ale nie ma chyba dla nas odpowiedniej kategorii. A właśnie, Nuand, czy prace posunęły się choć o małego piksela? Szkoda, żeby tak świetne pomysły przepadły. Machnij choćby stronkę, może pociągniem dalej?
Ja tu jeszcze wrócę!

niedziela, maja 18, 2003

Everyone's dead....Nietzsche miał rację ;-P

czwartek, maja 15, 2003

Jako ciekawostka - fragment powie¶ci Dicka. Bardzo jestem ciekaw, jak to brzmi będ±c wyjętym z kontekstu ;-)

"Rozmy¶lania nad puddingiem z psa sprawiły, że Stuart McConchie poczuł głód. Wydawało mu się, że nie przestał być głodny odk±d spadła pierwsza bomba. Ostatnim porz±dnym posiłkiem, który zjadł, był lunch w "Przysmakach Freda" tego dnia, kiedy natkn±ł się na fokomelika odstawiaj±cego swój wizjonerski numer."

środa, maja 14, 2003

Nie, Nuand, sztuka współczesna nic a nic do mnie nie przemawia. W ogóle. Zero. Zupełna znieczulica na rzekom± głębię przekazu. Kwadraty, białe prostok±ty, wszystkie te tak zwane eksperymenty artystyczne nijak nie powala mnie na kolana. Można wręcz odnie¶ć wrażenie, że Sztuka, ta pisana z wielkiej litery najzwyczajniej w ¶wiecie się degeneruje (tak z patosem, niczym przemówienie z kazalnicy). O, Bracia! Słowo to degeneruje się! Słowo to traci swoje dotychczasowe znaczenie, rozrzedza się nam w oczach. Z no¶nika ludzkiej kultury przeistacza się w fanaberię wypranego z pomysłów artysty - megalomana. Z form± eksperymentować można, ale na prawdziw± sztukę składa się i jedno i drugie - tj. forma wespól z tre¶ci±. Tak mi się przynajmniej wydaje, tego mnie w szkole uczono. No, chyba, że ostatnio co¶ w tej kwestii uległo zmianie, o czym nie wiem. Umiejętno¶ci ludziom jako¶ nigdy nie brakowało, gorzej z pomysłami...

A propos wystaw - przeszedłem się ostatnio do "Muzeum Sztuki Współczesnej w Ontario". Komentarz: widziałem garaże urz±dzone bardziej pomysłowo....

wtorek, maja 13, 2003

Kiedys to juz lecialo w Teatrze Telewizji.

poniedziałek, maja 12, 2003

Widzieliście kiedyś Rozmowy przy wycinaniu lasu? Ja dziś oglądałem... zamiast uczyć się na kolosa z POELi... ale warto było
BLOG umarł?:) chyba jeszcze nie...
No tak. Na blogu cisza.
Wła¶nie wyczytałem u Nietzschego, że Bóg umarł. I jako¶ tak smutno mi się zrobiło....

sobota, maja 10, 2003

Hehehe :)
Zobaczcie sobie MS Kibel
No zrobiłem coś w rodzaju FAQ. Mam nadzieję, że się spodoba i przyda.
No i oczywiście czekam na uwagi!

piątek, maja 09, 2003

[Template Update]

Dodałem skrypt do odświeżania strony. Po lewej na górze można wybrać co ile minut ma się odświeżać. Domyślne ustawienie to #, które oznacza brak odświeżania. Skrypt zapamiętuje ustawienie przy pomocy cookie.

Uwaga: Jak znam swoje zdolności programistyczne, a w dodatku moje znikome doświadczenie w JavaScript, to zaraz ktoś znajdzie jakiś błąd. Jeśli coś nie działa, to nie siedźcie cicho tylko piszcie, ok? Z góry dzięki za uwagi!



Zaraz biorę się za FAQ.
No pomysł z takim czymś w stylu FAQ jest niezły. Tylko ktoś musi siąść i napisać
Ok. OK. Napiszę.
Tylko teraz robię mały skrypt i chwilkę to jeszcze potrwa - może wieczorem? (zauważ, że określenie "wieczorem" nie zawiera w sobie określenia "dziś" )
Hmm..... Może nie bedzie aż tak źle z tym projektem. Udało mi się poprawić/przerobić i wysłałem godzinę temu. Może nie utnie za to punktów.
A jutro mam dzień wolny.... Odpocznę sobie, czego i wam życzę ^__^
Piotrek! Piszesz tak o tym pasku przewijania. A zauważyłeś takie linki [archive] po lewej stronie?

czwartek, maja 08, 2003

Wlasnie siedzie na laborce z C++ i niestety mam 4 punkty w plecy...
Jak mnie wkurzaja te kompilatory na linuxie.... No i bede w wekend siedzial i myslal dlaczego nie dziala... Hmm.... Dzis juz od rana myslalem i nie wymyslilem... Tylko zglupiec.... No i nie wiem co zrobic....
E tam, koniec tego pisania.
Kto by pomyślał... Czy zastanawialiście się kiedyś ile klawiszy dziennie naciskacie? Ja nie myslałem że aż tak dużo!
Na stronie http://www.project-dolphin.nl/profile.php?uid=3004 możecie zobaczyć moje statystyki. Jeśli ktoś zdecyduje się zainstalować program, dołączcie się do grupy Klikacze z Polski - jestem tam (między innymi) ja i mój kumpel z AGH.

wtorek, maja 06, 2003

A na odjezdnym - perełeczka. Blog, kiedyś przypadkiem namierzony, na (w?) którym spędziłem ładnych parę godzin, zastanawiając się, kim jest autorka. Rzecz niezwykłego formatu. Kiedy przejrzycie z uwagą i cierpliwością, powiedzcie, czy dać na lewą stronę. Miłych wrażeń!: spójrz
nie, wyraz mojej radości z powodu zaliczenia sesji i nadchodzacych czterech miesiecy wakacji ;-)))
Wodzu, a ja jestem przed sprawdzaniem matur, buru - buru - łubu - du! ;-( (czy to jakiś nowy emotikon?)
Tylko ten pomysł z wojną polsko-ruską i malowaniem miasta na biało-czerwono jest godny uwagi. Ale u Schulza na jedno opowiadanie przypada 10 takich pomysłów. Stylistycznie jest sprawna, że aż strach, ale dopiero zobaczymy, co z tego ziółka wyrośnie.
jeszcze tu jestem...
Wodzu ma rację, końcówka Masłowskiej to paplanina o niczym. Powieść fabułą stoi, a tu jest wątlutka, oj, wątlutka...
PS. Jestem juz po sesji, para-lala-tam-tam ;-)))
Nuand, ja czytalem te ksiazke, i obstaje przy swojej teorii - pisanie o niczym....bez wydumanych opisow swiata przedstwionego??? Przeczytaj te ksiazke do konca, (a jesli przeczytales - przekartkuj np. koncowke) - nie powiesz mi, ze dziewczyna opisuje otoczenie w sposob zwiezly i oszczdny, co? ;-) To samo odnosnie jej felietonow, poza popisami pomyslowej metaforyki nie ma tam absolutnie nic. Sama forma, zero tresci - i jak by sie do tego odniosl Gombrowicz?
ok. jeszcze tu na chwilę jestem.
Niech wam będzie, łobuzy;)!
Oj... oj.... Coś się polskie literki pokręciły.... Dziwne, wszystko było dobrze (wszyscy mieli win-1250) a tu nagle jakoś dziś się posypało...
Mam dwie propozycje:
A. Uzgadniamy jakiś format i każdy się pilnuje (ja nie mogę ustawić kodowania na stronie z której się wysyła)
B. Prosimy ładnie Bartka o opracowanie czcionki, która będzie miała obrazki polskich znaczków podstawione podwójnie, tzn. oba kodowania będą się poprawnie wyświetlać
Skąd wiem rano, że jednak się nie wyspałem? Idę sobie do "pomieszczenia kuchenno-łazienkowego", myślę co kupić w sklepiku i widzę przed oczami jakiś bliżej nie określony napis, na początku którego stoi <p>, zaś ostatnia litera jest poprzedzona przez </p>. Myślę sobie: "źle zamknięty znacznik" i idę do sklepiku...

Zadania z fizyki:

1.

Napięcie skuteczne pomiędzy pomiędzy powiekami śpiącej królewny jest równe U Królewna śpi już n lat wydając k oddechów na minutę. W pewnej chwili t w nieskończenie małym przedziale czasu dt wpada przez okno wiązka monochromatycznego światła wywierająca ciśnienie p na powieki królewny. Jakie przyrządy optyczne powinny ustawić krasnoludki na drodze promienia by obudzić królewnę, jeżeli po l sekundach młody, uziemiony książę o potencjale V zaczyna wirować wokół jej łoża, skłądając na jej ustach o napięciu powierzchniowym s, x pocałunków o mocy P każdy. Klamra w pasie księcia to złącze p-n.

2.

Doskonale czerwoy kapturek idąc lasem spotyka wilka. W koszyczku kapturek ma n+1 protonów i n neutronów. Zderzają się doskonale sprężyście i zbliżają do domku babci po quasi sinusoidzie z pulsacją kątową w. Jeżeli domek babci jest bombardowany bozonami z dwururki gajowego, uzasadnić dlaczego oczy babci powiększyły sie k krotnie.
UWAGA: w chwili k-tego wystrzału wilk zróżniczkował las po czasie! Wilk jest nierozciągliwy i przesunięty w fazie o pi/2 względem gajowego. Oblicz impedancję układu wilk - czerwony kapturek - dwururka.

3.

Z dna szklanki ze sprite'em odrywają się co dt bąbelki o napięciu powierzchniowym s. Po czasie t pierwszy bąbelek przebył drogę S poruszając się po sinusoidzie. Całkowita praca wykonana przez bąbelki sprite'a w danym czasie t wynosi W. Oblicz skok linii śrubowej n+2-ego bąbelka jeżeli wiadomo, że po czasie gdy k-ty bąbelek był w 1/8 drogi szklanka została oświetlona skolimowaną wiązką światła. Przewidzieć zmiany w ruchu n+2-ego bąbelka jeżeli po dojściu jego poprzednika do powierzchni szklanka zacznie wirować z predkością kątową w.

4.

Zła królowa stojąc przed lustrem poczynając od chwili t=0 wypowiada w ciągu t sekund formułę "Lustereczko powiedz przecie, najpiękniejszy kto na świecie?" Co stanie się w chwili 2t gdy przez okno padnie na lustro strumień neutronów termicznych? Odpowiedż podaj dla trzech przypadków:
a) Lustro jest wklęsłą soczewką o aberracji sferycznej A, posrebrzaną od tyłu w k%
b) Lustro jest zwierciadłem elektrostatycznym.
c) Zła królowa ma zeza. W przypadku c) powiedz jaką rolę odgrywa fakt, że we wzorze na akomodację siatkówki oka złej królowej występuje stała 'kappa' .

poniedziałek, maja 05, 2003

Pytania na maturę!!

http://decha.net/~sec/matura.txt
to bifurcate or not to bifurcate - this is the question ^_^
A ja myślałem, że matura jest dopiero jutro, co by oznaczało, iż ma Sor jeszcze możliwość skomponowania jakiejś krótszej bądź dłuższej formy wypowiedzi i zamieszczenie jej - w formie elektronicznej - na stronie naszego bloga, tudzież wpłynięcia na to, co dzieje się na tym tu oto forum w inny - mniej konwencjonalny - sposób, dany nie każdemu użytkownikowi lecz tylko temu, który w niektórych kontekstach zwany bywa użytkownikiem uprzywilejowanym, a popularnie przez nas adminem - chociaż nie ma takiego słowa w żadnym ze słowników języka polskiego, które widziałem - poprzez rearanżację wysłanej przez kogoś wiadomości, a nawet drastyczne jej usunięcie.




Zadanie na maturę: dokonaj rozbioru logicznego powyższego zdania ^_^
aniołeczki! Sor Stawicki ma teraz sprawdzanko matury, więc będzie się tu pojawiał nader rzadko. Ogłasza zatem bezhołowie i bezkrólewie! Kompletny hyde park! Nad poprawnością html-ową będzie czuwał niejaki Niedzielan, nadzieja polskiej piłki nożnej:), nad poprawnością polityczną nie będzie czuwał już nikt. Abnuk już się w tej sarmackiej anarchii rozsmakował; wszelako nie wyzwę go na werbalny pojedynek za tykanie headmastera (w wolnym tłumaczeniu "majstrogłowa"):))). A w ogóle zabieram maturalne wypocinki (ach, te polskie zdrobnienia, rozczulają mnie) i jadę do Trzebieszowic (sprawdźcie na mapie: daleko!)
heja
Arigatou Kanae!!!
Ach.... właśnie skończyłem czytać TBM (The Big Mail) od Kanae.
Zeszło mi się godzinę. A tylko przeczytałem. Jeszcze muszę odpisać - nie wiem jeszcze kiedy.

Ale w jakim jestem teraz dobrym humorze!!!

^___________________________^

[Template Update]

Trochę zmian:

  • <p> nie ma już ustawionego font-style: normal
  • kilka nowych styli, dla "ułatwienia":
    • blockquote.msgAntiIndent cofa wcięcie - przykładem jest nagłówek tego posta (template update)
    • blockquote.msgPoem wprowadzony z myślą o zamieszczających wiersze - daje takie samo wcięcie na wszystkie linie - przykład poniżej:



poemat o wcięciach

to w prawo
winno być
przesunięte

lecz nie powinien mieć
zwiększonego wcięcia
akapit nowy





Jeszcze małe info jak tego używać:


<blockquote class="msgPoem">
Treść
</blockquote>


Ważne jest, żeby napisać znacznik zamykający - nie testowałem jeszcze co się stanie, ale może być niewesoło...

niedziela, maja 04, 2003

No, nareszcie! Przez długi czas nie mogłem się zalogować.
Ale poważnie się na blogu zrobiło. Abnuk z Maćkiem cierpią na jakieś komputerowo-naukowe weltschmerze, na pomoc wezwany został sam Herbert, nie ma co, dorastamy:)
A swoją drogą to signum temporis - Maciek pisze: "zasłużyłem na bana". Zbliżają się czasy, kiedy dzieci zamiast "lania", "opieprzu" tudzież jakże anachronicznej "bury" będą od rodziców dostawały "kicka" albo "bana". O tempora, o mores!
Abnuk przesłał mi mejle ludzi, których warto by na bloga jeszcze zaprosić. Jeśli macie jakieś propozycje: walcie śmiało. Poczekam do jutra i roześlę zaproszenia do nowych blogowiczów.

sobota, maja 03, 2003

Hmm.....
Chyba masz rację.....
Przepraszam.................

Tak, niestety masz rację. Z bólem stwierdzam ostatnio coraz częściej, że zmieniam się na gorsze... Nie wiem jeszcze dlaczego, ale tak chyba naprawdę jest....
Nieraz jak sobie uświadomię (albo ktoś mi pokaże...) jak się zachowałem, to aż zaczynam mieć siebie dosyć! Naprawdę już nieraz nie mam do siebie siły... Chyba powinienem się nie odzywać... Ale tak też nie można...
Przepraszam jeszcze raz....

Nie wiem, może mi się po prostu żal zrobiło tej dziewczynki i trochę się wkurzyłem... Przepraszam...

I tak, przyznaję się do błędów. Nie mam wszystkich kopii i mam wielki bałagan na dysku...

Jaki ja jestem głupi..........

Tak samo z odpowiedzią na posta wita o emotikonkach: Wymyśleć to mi jest łatwo, ale sam sam już chyba z tydzień "piszę" skrypcik do odświeżania strony....

Chyba zasługuję na bana.... Nie odzywam się do poniedziałku.


Przepraszam jeszcze raz.

[Template Update]

A jednak - wcięcia!
Okazało się, że można. Blogger wstawia <p> jeśli da się dwa Enter'y. Tak więc: wcięcie jest na początku wiadomości oraz na początku każdego akapitu, przy czym rozpoczęcie akapitu należy zaznaczyć poprzez zostawienie pustej linii.

Jeśli wszystko działa, to ten akapit też ma wcięcie.
Oj Abnuk, Abnuk.... Nie popisałeś się...
Trzeba było sprawdzić czy się kopia zgadza. Jak ja robię takie rzeczy zawsze sprawdzam czy zgadza się rozmiar skopiowanych danych i liczba plików.
A tak poza tym: reinstaluję windę od czasu do czasu, ale formatowanie dysku to rzadkość: kasuję Program Files i Windows i jestem zadowolony - w zupełności wystarcza i nie boję się tak o pliki. Acha: i jeszcze kopia folderu Pulpit (tak, jestem bałaganiarzem...)
I wydaje mi się, że powinieneś oddać całą kasę - tak wypadało.

A co do kopii zapasowych: przyznaj się, czy masz kopie wszystkiego co dla Ciebie ważne. Nie wspominajmy już źródeł programów.
I jeszcze: jeśli się nie ma nagrywarki, to ciężko jest robić kopie. Niestety...
Nie ma jak niezawodny serwer akademicki!
Wklejam dlatego, że skoro się nie pokazuje obrazek na stronie, to chcę zobaczyć czy on w ogóle istnieje i co się napisze. Uważam, że te 403 jest bardzo podejrzane. Gdyby nie było obrazka to miałbym 404. A gdybym nie spróbował tak otworzyć to bym nie wiedział jaki to jest błąd. Teraz wiem, ale i tak mi to nie wiele daje... Ciekawe czy u innych się bez problemu wyświetla.
Ale jeszcze trzeba napisać ręcznie <img> i nie pomylić src z scr
A ja i tak mam problemy z tymi obrazkami od sora - nieraz się nie pokazują, muszę prawym naciskać, itp... A jak wkleję URL obrazka w przeglądarkę to nieraz się nie pokaże tylko wyrzuca 403. Nie wiem dlaczego....