środa, grudnia 24, 2003
wtorek, grudnia 23, 2003
poniedziałek, grudnia 22, 2003
Oglądałem "Pod osłoną nieba" Bertolucciego. Fabuła filmu rozwija się na dwa tempa, pierwsza część jest "zachodnia", druga "wschodnia", arabska, pustynna. Wszystko to mi pachnie "Dżumą" i "Obcym"; i jeszcze ten Reżyser na końcu, mówiący do bohaterki, która właśnie cudem wróciła z pustyni: "Pani się zgubiła" [i nie dotyczy to jej zgubienia się na pustyni. lecz wszystkiego innego]. A pustynia w tych obrazach nęci innym, nieprzeniknionym sposobem istnienia oraz odmienną zmysłową urodą życia. I muchy, wszechobecne, paskudne muchy. Trzeba chyba pojechać do Algierii, żeby sprawdzić, czy jeszcze tam są.
piątek, grudnia 19, 2003
DARIUSZ SUSKA
Uchylić balkon, w pokój wwlec buczenie
uchylić balkon, w pokój wwlec buczenie
nocnych samochodów, zdać się na istnienie
żółtych latarń, które (tu, na końcu miasta)
rozpraszają ciemność, słyszeć jak narasta
praca czasu, silniejsza niż warkot silników
(jadą, jadą z puszczy, mija weekend), przykuć
wzrok do stadka wirujących muszek
pod nagą żarówką, przy pierwszym z poruszeń
burzowego wiatru pomyśleć: nie może
tak wszystko się kończyć, niżej na podłodze
zobaczyć chrabąszcza, podnieść go przez papier
i zawlec do muszli, spuścić wodę, raptem
złapać się na myśli, nawet na pewności
(zgniło a żyć będzie, jeszcze wleci w gości)
[z tomu Wszyscy nasi drodzy zakopani]
poniedziałek, grudnia 08, 2003
Na koniec pasuje tu jak ulał wypowiedź Stanisława Vincenza
z roku 1948 pt. , fragment rozprawy
O możliwościach rozpowszechniania literatury i kultury polskiej :
[...] o ile nie zrezygnujemy całkowicie z naszej odrębności kulturalnej i w ogóle z różnicowania i nie poddamy się bezradnie falom niwelacji, nie możemy zrezygnować także z wymiany kulturalnej. Można przecie zmienić narodowość, ale rezygnować z różnicowania to rezygnować z Europy, ze wszystkich tradycji i z dążeń duchowych.
Pamiętajmy, że stosunki między społeczeństwami cywilizowanymi tworzą się i utrzymują nie tylko za pomocą przejściowych aliansów politycznych, opierają się nie tylko na przejściowych sympatiach szerszych wartsw, które nie dają temu świadomego wyrazu, ale przede wszystkim na zbliżaniu się jednostek i grup świadomych, tworzących i utrzymujących kulturę, i przez wymianę trwałych dzieł i przejawów kultury. [...]
Niedzielny poranek, stacja Hajnówka, koniec świata. Dalej jest tylko droga na Białowieżę, puszcza i granica białoruska, której nielegalne przekroczenie dyskutowaliśmy gorąco w pociągu (ale jak tu wytłumaczyć Łukaszence, że my nie chcemy azylu, chcemy tylko syroków, paluszków krabowych, wódki, gruzińskiego wina, pieśni i zachodu słońca nad Świtezią???). Nie wiedząc czemu na mapie regionu niektóre miejscowości zaznaczone są krzyżykiem. Legendy brak. Ponieważ założenie wycieczki (zwanej oficjalnie wypadem służbowym) jest takie, że wybieramy jakąś miejscowość na chybił trafił, dyktafony w dłoń i bez wywiadu o magii ludowej nie wracać, zaintrygowani wybieramy oczywiście wioskę z krzyżykiem o nazwie Narewka, ładujemy się w PKS i ruszamy w dal. My – to znaczy Asia, Jerzy i ja czyli tzw. grupa ekspercka, bo dla reszty wyprawy (a jednocześnie uczestników zajęć Etnograf w terenie) będą to pierwsze wywiady etnograficzne w życiu.
Zimno. Śmiejąc się przypominamy sobie ubiegłą zimę, kiedy przechodziliśmy chrzest bojowy na Białorusi; –25 st. w dzień, katar w nosie zamarza, a babuleńka na rynku w Świrze oferuje skarpety „z sobaki” za jedyne 3 tysiące rubli (6 złotych). Drogi niby odśnieżone, ale cały krajobraz przypomina raczej początek stycznia, niż ten początek grudnia, który rano zostawiliśmy w Warszawie – ślisko, zaspy, pola pokryte płaszczem bieli aż po horyzont. Wybieramy pierwszą chałupę – po obejściu kręci się jakiś etnograficznie perspektywiczny dziadek w kufajce. „ Jakub Wędrowycz we własnej osobie” – myślę, gdy podchodzi do furtki, po czym spostrzegam w jego ręku siekierę i zaczynam myśleć tylko o tym, jak powstrzymać nagłą chęć ucieczki. Przedstawiamy się, mówimy, że chcielibyśmy porozmawiać, dziadek twierdzi, że jest stary i nic nie wie i odwraca się plecami. „Ładny początek” – mruczy pod nosem Jerzy.
Chodzimy po Narewce, pukając od chaty do chaty. Chaty są stare, drewniane, zwykle pomalowane na żółto, ale w większości wymieniono okna na plastikowe, a na dachach widać talerze satelitarne. W jednej z nich, na końcu wioski, wita nas starsze małżeństwo i od razu proponuje wejście do środka i szklankę czaju. Oboje mówią po białorusku, ale kiedy on dowiaduje się, że my studenty z Warszawy, stwierdza, że nie będzie mówił po naszemu, a po oficjalnemu. Siedzimy w chacie dwie godziny, dziadek jednak mimowolnie przechodzi na białoruski. Wypytujemy o szeptunów okolicznych, o zamowy, o magię. Szeptun, szeptucha – to ktoś w rodzaju magicznego znachora, osoba obdarzona mocą i wiedzą, dzięki której może zamawiać choroby – czyli magiczno – religijnymi formułami leczyć ludzi i zwierzęta. Z perspektywy opowiadania o tym w Warszawie można sobie myśleć o tym jako o swoistym placebo podawanym ludziom. Z perspektywy siedzenia w chacie w Narewce wszelkie sądy są nieistotne. Oni wierzą. A ja wiem, że trzeciego dnia w terenie łatwo przechodzi się na druga stronę i pójście po zmroku do miejscowej czarownicy, która umie rzucać złe uroki, nie jest takie proste.
I tak sobie gaworzymy beztrosko. Nasi rozmówcy są starzy i schorowani, ale wyczuwa się w nich niezmąconą pogodę ducha. Rozmowa etnograficzna zbacza na tematy czysto ludzkie. Wychodzimy z poczuciem dobrej rozmowy i nie jest ważne, że nie przerobiliśmy całego kwestionariusza. Kolejna chata, kolejne małżeństwo – on ma 89 lat, ona 87. On – przygłuchy, nie rozumie, o co nam chodzi, więc wygłasza długi monolog o tym , że powinniśmy iść do swoich, bo katolikom ksiądz nie pozwala się bratać z prawosławnymi a oni granicą oddzieleni od swoich. Ona krzyczy na niego, żeby głupstw nie mówił. Po krótkiej wymianie zdań wyrzucają nas z chaty z tekstem „pamiętajcie, starych ludzi nie mordujcie”. Uznajemy to za puentę wyjazdu i kierujemy się w stronę przystanku, po drodze zakupując piwo na ukojenie etnograficznej depresji. Idziemy ze spuszczonymi głowami przez wioskę na końcu świata, a ja myślę sobie o tym , co poprzedni rozmówcy opowiadali mi o swoich pielgrzymkach na świętą górę Grabarkę, górę krzyży. I że całkiem niedaleko siedemdziesiąt lat temu prorok Ilja budował miasto – centrum świata, Wierszalin, raj na ziemi. Tu jest mimo wszystko raj – raj z całą ludzką ufnością i nieufnością, raj z cerkwią po jednej stronie i kościołem po drugiej. I staje mi przed oczami obrazek dowodzący, że mimo wszystko ten ostatni dziadek nie miał racji. Obrazek wygląda następująco – zima dwa lata temu, początek stycznia, poranny autobus PKS relacji Sejny – Suwałki. Wracam półprzytomna z Ośrodka Pogranicze (cała noc oglądałam filmy w Białej Synagodze w Sejnach) i nagle słyszę śpiew dobiegający gdzieś z końca autobusu. Próbuję rozpoznać słowa i uświadamiam sobie, że dzisiaj jest prawosławne Boże Narodzenie, bo słyszę Boh rodziłsja. Za chwilę z lewej strony dobiega Swentis Naktis – to śpiewają Litwini. I nagle sama śpiewam Gdy się Chrystus. Autobus toczył się zaśnieżonymi drogami, ludzie pozdrawiają się nawzajem – Szczasliwa, Is Dievos, z Bogiem. Nie miał racji. Depresja etnograficzna mija, pokora i szacunek zostają.
Wracamy do Hajnówki. Jerzy sprawdza dyktafon i nagle wyłącza nagranie, mówiąc, że nie będzie mógł przepisywać tej rozmowy. Wiemy dlaczego – ona wciąż jest w nas, zbyt żywa. Asia chce zostać, zrobić jeszcze kilka wywiadów, przy czym świetnie wie, że to nie chodzi o zrobienie kwestionariusza do końca. Śmiejemy się, że ów krzyżyk na mapie oznacza „skreślona przez etnografów”. Reszta ekipy wraca z terenu zziębnięta i zachwycona; pytają, kiedy znowu pojedziemy. Zuza, nasza szefowa, uśmiecha się wyrozumiale i szepcze do mnie konfidencjonalnie „zobacz, jak się wkręcili”. I faktycznie, wychodząc z dworca Warszawa - Śródmieście, na widok jakiegoś dziadka mijanego na schodach jedna z panien, która bała się tego wyjazdu, zastanawia się głośno: „Hmmm...nie dałoby się z nim zrobić jakiegoś wywiadu?”
Koniec świata, centrum świata. Nie trzeba daleko jechać.
piątek, grudnia 05, 2003
Dobra, żeby nie było, że strasznie wrzeszczę, zapytam sobie na koniec (refleksyjnie) - czy aż tak nastrojowo jest tej jesieni, Panowie?
niedziela, listopada 30, 2003
"Bo dla mnie wszystkie religie, okrom tych, które nawołują do walki z innowiercami, są jednako bliskie: od szamanizmu Saamów do milczącej reguły Thomasa Mertona. W religii (jak i w sztuce) podziwiam wzlot ludzkiego ducha, czy to będzie bizantyjska ikona, czy lamajska thanka, cerkiew Przemienienia Pańskiego na Kiży czy katedra Notre Dame w Paryżu, wiersze Chuang Tzu, psalmy Dawida czy "Tryptyk rzymski" rzymskiego papieża. Jeśli bowiem odrzucimy sacrum, jak to próbowali zrobić bolszewicy, to pozostanie nam wóda i brednia, wystarczy spojrzeć dokoła. Dlatego zanim w turystykę zaczniemy się tu bawić jak Jura Naumow albo plenery dla artystów tworzyć jak Galina Skworcowa, nie mówiąc o dobywaniu uranu, o czym marzy Deribaska, najpierw należy przywrócić tutejszemu pejzażowi jego sakralny wymiar. Duchem tu się zakorzenić. Myślę...
-... to niebezpieczne - wtrącił ojciec Nikołaj - lepiej się pomodlić, w czasowni wszystko gotowe".
Czasownia to tyle, co kaplica. A w znaczenia o ileż bogatsza...
sobota, listopada 29, 2003
Abnuk, więc co, kolacyjka o trzeciej nad ranem?:)
środa, listopada 26, 2003
Żona moja była w Krakowie i powiedziała, że tam mgła straszna. Obawiamy się, że mecz z drwalami z Norwegii może się nie odbyć. A mój syn ma już koszulkę Macieja Żurawskiego. Pomóż, droga redakcjo:)
wtorek, listopada 25, 2003
Już nie ględzę, czytajcie:
Jarosław Marek Rymkiewicz
Stary kapelusz, plecak, wiatr, nocny wędrowiec
[...] und ich gäbe mein bißchen Haus
und Glück und Behagen gern für einen
alten Hut und Ranzen, um noch einmal
die Welt zu grüßen und mein Heimweh
über Wasser und Land zu tragen
Hermann Hesse, Bodensee. Im Philisterland (1904)
Stary kapelusz plecak wiatr i wędrowanie
Może tędy do Boga ktoś z nas się dostanie
Tędy przez krzaki jeżyn podmiejskie śmietniska
Jeśli Bóg tutaj chodzi to nas widzi z bliska
Tędy obok kolejki w chwastach po nasypie
Tam gdzie spóźniona jesień czarne liście sypie
Czy widzisz – przy mnie idą koty jeż półżywy
Sucha jabłoń klon ścięty złamane pokrzywy
Dwie kawki pogubione klon ścięty za młodu
I jeszcze coś co żyło w ciemnościach ogrodu
Z kotów Żółtek umarły oraz Psotka żywa
I Figiel ten co Żółtka żałośnie przyzywa
Tam na prawo mieszkają Małgosia i Ania
Bóg gdzieś jest ale wielka chmura go zasłania
Idą także migdałek trzy brzózki schorzałe
Stara sosna i wrzosy choć to dzieci małe
Kwacze Żółtek i Figiel bo głos mają kaczy
Biegną przodem kto pierwszy z nich Boga zobaczy
Przez wiadukt i na lewo przy dziurawym płocie
Suchy jaśmin sosenki jedno widmo kocie
Idę z nimi coś sobie nucę z Zaratustry
Chmury wiszą na niebie jak skrwawione chusty
Nie wiemy czy Bóg blisko czy daleko mieszka
I gdzie – czy to do Boga prowadzi ta ścieżka
Przez jesień mego życia idziemy pomału
To co z życia zostanie będzie do podziału
To co niosę na rękach to jest kocię młode
Mała gwiazdka nam wróży przyjemną pogodę
styczeń 2000
sobota, listopada 22, 2003
piątek, listopada 21, 2003
Ja się ucieszyłem ^_^
A tak poza tym: jakoś ostatnio nie miałem za bardzo na nic czasu (a zwłaszcza na pisanie na bloga). Przez dwa ostatnie miałem laborkę z TSI, kolokwium z probabilistyki i jeszcze prodżekta z algorytmów musiałem napisać...
Wczoraj (a raczej dzisiaj) zasnąłem (a raczej przysnąłem) około 5:30, a wstałem o 7:00. Tak wiec zaraz idę spać.
Ehh... No ale może jak już się wyśpię to coś stworzę :)
Abnuk, ile płacisz tym krwiożercom z Aster? Zastanawiałam się nad nimi, ale mi wyszło, że chyba lepiej do nielegalnej spółki włączyć paru nieletnich sąsiadów...Chyba, że się coś zmieniło, więc pytam...
Pozdrowienia dla wszystkich, którzy się ucieszą.
środa, listopada 12, 2003
A do czytania polecam moje odkrycie ostatnich kilku miesięcy - słowo daję, nic mnie tak nie zakręciło od czasów co najmniej Przerabiania Klasyki - czyli Pereca "Życie. Instrukcja obsługi". Grube, trochę drogie, ale warto mieć. Facet męczył sie pisząc bodaj 12 lat, rzecz jest skonstruowana jak puzzle...ale trzeba uzywać konika szachowego. Ksiązka jest genialna - i faktycznie jest instrukcją obsługi. Refleksją. Obserwacją. Czym tam komu się zachce.
Z obserwacji inszych (zanim jutro do wielkiego miasta trza będzie wrócić) - z pól zimą już lekko zalatuje. Ostry zapach spalonych liści z nutą mrozu.
poniedziałek, listopada 10, 2003
Niebo zaś wieczorami zasnuwa pomarańczowa mgła...
Niech to będzie dzienniczek lektur/obserwacji/refleksów. Niech nie przepadną!
Mam taką prywatną weryfikację jakości powieści: dobra powinna sprawiać przyjemność, może być chorobliwa, byle była. "Cząstki elementarne" jednak nie sprawiają przyjemności, niech będą zatem ważnym wyjątkiem od reguły.
wtorek, listopada 04, 2003
Boska cząstka (Jeśli wszechświat jest odpowiedzią, to jak brzmi pytanie). Nazwisko autora nie jest chyba nawet takie trudne: Leon Lederman, laureat nagrody Nobla. Polecam, bo bardzo dobrze się czyta i nie trzeba być geniuszem z fizyki żeby zrozumieć.
poniedziałek, listopada 03, 2003
Kto wymyślił tę przestrzeń?
Na szczęscie są jeszce mikrowymiary, np. zakamarki domu dzieciństwa albo zakątki domu snów. I ten fotel w pokoju z książkami gdzieś na orbicie wszystkiego.
Znowu oglądałem "Piękny umysł"!
niedziela, listopada 02, 2003
Mam pytanko na temat tej strony. Je?li strona reklamuje si? i jest reklamowana jako krasiniak.info, to dlaczego nie dziala http://krasiniak.info?
sobota, listopada 01, 2003
środa, października 29, 2003
"Nowo otwartej" i "z zagranicy" - to w ramach doradztwa ortograficznego.
A co się z Wodzostwem dzieje? Na listy nie odpowiada, cisza, że aż piszczy w uszach. Czyżby został kanadyjkarzem już na amen?
niedziela, października 26, 2003
Co do masek: jeśli uważasz to moje skromne zdanko za komplikowanie spraw prostych, to zapraszam do lektury dwóch tomów "Masek" z serii gdańskich Transgresji. 600 stron wypisów z różnych tekstów i zapisów dyskusji, w których roiło się od utytułowanych wypowiadaczy sądów równie interesujących co skomplikowanych:).
Rozumiem, że po tych pięciu litrach (na ilu, że zapytam z niezdrowej ciekawości?) siadacie za klawiaturami i tworzycie programy, które w momencie tworzenia zdają się wam genialne, prostsze i wydajniejsze niż wszystko, co do tej pory napisano, a kiedy się budzicie, okazuje się, że komputer odmawia startu, bo wykastrowaliście szlachetnego XP lub jeszcze szlachetniejszego Linuxa:) Mieliśmy na studiach to samo tylko z poezją lub manifestami literackimi.
We wczorajszej "Rzepie" dużo piszą o Rosjanach, a my ich bracia w rodzinie słowiańskiej, a wrogowie polityczno-religijni, więc poczytać warto. I taki kawałek: Rosjanin budzi się na kacu i stwierdza, że Boga nie ma, wieczorem znów Boga odnajduje, rano stwierdza jednak obecność pustki po Bogu, wieczorem znów jest z Bogiem za pan brat. W takim rytmie drga rosyjska dusza. Anegdotę tę trzeba opowiadać wszystkim czytelnikom Dostojewskiego, jako wprowadzenie, zamiast uczonych wstępów.
Nareszcie się wyspałem. Taka nadprogramowa godzina powinna być raz w tygodniu! Miłej niedzieli!
Właśnie dlatego jest jednak potrzebny, wszak pamięć i mądrość trwają dzięki starcom lub na przekór nim, ale nigdy bez nich:
CZESŁAW MIŁOSZ
Orfeusz i Eurydyka
Stojąc na płytach chodnika przy wejściu do Hadesu
Orfeusz kulił się w porywistym wietrze,
Który targał jego płaszczem, toczył kłęby mgły,
Miotał się w liściach drzew. Światła aut
Za każdym napływem mgły przygasały.
Zatrzymał się przed oszklonymi drzwiami, niepewny
Czy starczy mu sił w tej ostatniej próbie.
Pamiętał jej słowa: „Jesteś dobrym człowiekiem”.
Nie bardzo w to wierzył. Liryczni poeci
Mają zwykle, jak wiedział, zimne serca.
To niemal warunek. Doskonałość sztuki
Otrzymuje się w zamian za takie kalectwo.
Tylko jej miłość ogrzewała go, uczłowieczała.
Kiedy był z nią, inaczej też myślał o sobie.
Nie mógł jej zawieść teraz, kiedy umarła.
Pchnął drzwi. Szedł labiryntem korytarzy, wind.
Sine światło nie było światłem, ale ziemskim mrokiem.
Elektroniczne psy mijały go bez szelestu.
Zjeżdżał piętro po piętrze, sto, trzysta, w dół.
Marzł. Miał świadomość, że znalazł się w Nigdzie.
Pod tysiącami zastygłych stuleci,
Na prochowisku zetlałych pokoleń,
To królestwo zdawało się nie mieć dna ni kresu.
Otaczały go twarze tłoczących się cieni.
Niektóre rozpoznawał. Czuł rytm swojej krwi.
Czuł mocno swoje życie razem z jego winą
I bał się spotkać tych, którym wyrządził zło.
Ale oni stracili zdolność pamiętania.
Patrzyli jakby obok, na tamto obojętni.
Na swoją obronę miał lirę dziewięciostrunną.
Niósł w niej muzykę ziemi przeciw otchłani,
Zasypującej wszelkie dźwięki ciszą.
Muzyka nim władała. Był wtedy bezwolny.
Poddawał się dyktowanej pieśni, zasłuchany.
Jak jego lira, był tylko instrumentem.
Aż zaszedł do pałacu rządców tej krainy.
Persefona, w swoim ogrodzie uschniętych grusz i jabłoni,
Czarnym od nagich konarów i gruzłowatych gałązek,
A tron jej, żałobny ametyst, słuchała.
Śpiewał o jasności poranków, o rzekach w zieleni.
O dymiącej wodzie różanego brzasku.
O kolorach: cynobru, karminu,
sieny palonej, błękitu,
O rozkoszy pływania w morzu koło marmurowych skał.
O ucztowaniu na tarasie nad zgiełkiem rybackiego portu.
O smaku wina, soli, oliwy, gorczycy, migdałów.
O locie jaskółki, locie sokoła, dostojnym locie stada
pelikanów nad zatoką.
O zapachu naręczy bzu w letnim deszczu.
O tym, że swoje słowa układał przeciw śmierci
I żadnym swoim rymem nie sławił nicości.
Nie wiem, rzekła bogini, czy ją kochałeś,
Ale przybyłeś aż tu, żeby ją ocalić.
Będzie tobie wrócona. Jest jednak warunek.
Nie wolno ci z nią mówić. I w powrotnej drodze
Oglądać się, żeby sprawdzić, czy idzie za tobą.
I Hermes przyprowadził Eurydykę.
Twarz jej nie ta, zupełnie szara,
Powieki opuszczone, pod nimi cień rzęs.
Posuwała się sztywno, kierowana ręką
Jej przewodnika. Wymówić jej imię
Tak bardzo chciał, zbudzić ją z tego snu.
Ale wstrzymał się, wiedząc, że przyjął warunek.
Ruszyli. Najpierw on, a za nim, ale nie zaraz,
Stukanie jego sandałów i drobny tupot
Jej nóg spętanych suknią jak całunem.
Stroma ścieżka pod górę fosforyzowała
W ciemności, która była jak ściany tunelu.
Stawał i nasłuchiwał. Ale wtedy oni
Zatrzymywali się również, nikło echo.
Kiedy zaczynał iść, odzywał się ich dwutakt,
Raz, zdawało mu się, bliżej, to znów dalej.
Pod jego wiarą urosło zwątpienie
I oplatało go jak chłodny powój.
Nie umiejący płakać, płakał nad utratą
Ludzkich nadziei na z martwych powstanie,
Bo teraz był jak każdy śmiertelny,
Jego lira milczała i śnił bez obrony.
Wiedział, że musi wierzyć i nie umiał wierzyć.
I długo miała trwać niepewna jawa
Własnych kroków liczonych w odrętwieniu.
Dniało. Ukazały się załomy skał
Pod świetlistym okiem wyjścia z podziemi.
I stało się jak przeczuł. Kiedy odwrócił głowę,
Za nim na ścieżce nie było nikogo.
Słońce. I niebo, a na nim obłoki.
Teraz dopiero krzyczało w nim: Eurydyko!
Jak będę żyć bez ciebie, pocieszycielko!
Ale pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół.
I zasnął, z policzkiem na rozgrzanej ziemi.
sobota, października 25, 2003
Też zauważyłem to Radiohead w Vanilla Sky. Akapit był a propos maski: maska nas zmienia, jesteśmy tym, kim nie jesteśmy, więc jeszcze bardziej w masce jesteśmy sobą. Taki mały paradoksik, przed snem, żeby nas męczył. A tłumaczę się, bo czuję pewną niestosowność pisania o sztuce (filmie, literaturze, muzyce) w obliczu zupełnie realnych faktów egzystencji. Sam to sobie od razu tłumaczę, bo wiem, że sztuka to życie, ale o wybaczenie proszę tych, którzy prezentują pogląd zgoła odmienny, na przykład że sztuka to udawanie i bzdura, a tylko życie ma wartość wymierną i dotkliwą. Tyle tytułem wyjaśnienia.
Zwracam honor. Zupka wyglada całkiem apetycznie, ale nie umywa się jednak do takiego tatara na przykład!
piątek, października 24, 2003
Może to i niestosowne, bo tu życie, tam sztuka, ale przypomniał mi się nie najgorszy film o człowieku w masce: Vanilla Sky. Ja jestem z tych, którzy sztukę traktują poważnie, może zbyt poważnie, więc wybaczcie.
Ludzie w czerni, powiadasz. Ja w okresie studiów zdecydowanie wolałem ludzi w bieli: dominikanów. Poza tym mam szacunek do instytucji, dla której dzieje świata to tylko jeden z rozdziałów studiowanej przez nią Księgi.
Smaczcne było to coś, co upitrasiłeś? (złe słowo, pitrasić można jajecznicę, kiełbasę na cebulce, albo wyżej zorganizowane odmiany jadła, to co Ty uprawiasz, to kulinarna pornografia, której zresztą sam od czasu do czasu z braku tegoż z perwersyjnym upodobaniem się oddaję;))
poniedziałek, października 20, 2003
sobota, października 18, 2003
piątek, października 17, 2003
Bart, ty przecież już masz bloga! Właśnie na nim jesteś! (postępuję trochę jak redaktorzyna, który nie chce stracić dobrego gryzipiórka). Myślę nawet dać Ci admina, żebyś mógł sobie pogrzebać w wolnych chwilach w grafice. Chcesz? Problem jest tylko tego rodzaju, że nie mamy dostępu do serwera, więc z obrazkami byłby pewien kłopot. Chyba, że będziesz ciągnął grafikę z jakiegoś swojego serwerka. Więc chcesz? A Ty, Abnuk? Wprawdzie gdzie adminów czterech..., ale niech tam, demokracja to demokracja. Admin dla wszystkich!!![?]:)
środa, października 15, 2003
A poza tym, piszcie sobie ile wlezie! Tylko to po nas zostanie!
niedziela, października 12, 2003
objaśniam: nuand poniższe refleksje przed ogółem ukrył, a ja je upubliczniam!... ale najpierw zapytałem, nie myślcie, że jestem taki odważny. Wszak nawet postronni narodowie znają moc karykaturalnego ołówka nuandy...:)
Do Krakowa, Panowie, do Krakowa!
"No więc od dwóch tygodni jestem w Krakowie i powoli próbuję wsiąknąć w to miasto. Ostatnio odkryłem, że rynek Starego Miasta jest tylko przykrywką, czymś w rodzaju oficjalnej twarzy Krakowa, przynętą na portfele obcych, z których każdy otrzymuje tam namiastkę obcowania z niecodzienną kulturą, wyklętą poezją, awangardową sztuką, życiem studenckim i "klimatem miasta" (cokolwiek to nie jest, często się o tym słyszy). Gówno prawda. Prawdziwy Kraków jest w śródmieściu - na Placu Nowym, na który trafiłem przypadkiem którejś nocy... To jest dopiero atmosfera! Całe tętniące życiem podziemie ukrywające się w kilkunastu kamienicach, na których oko wodzącego wzrokiem po mapie nawet się nie zatrzyma! Lista obecności obejmuje cały przekrój społeczny (przypominam: jest godzina 23): malutkie dzieci bawiące się w kałużach, młodzież odzianą w dresy, pijącą wódkę na pustych straganach, bezrobotnych pijących wódkę na krawężnikach, bezrobotnych próbujących być "robotnymi" dzięki sprzedawaniu kiełbasy z grilla rozstawionego wprost na ulicy, bezrobotnych drących się i bluzgających na dzieci, nie chcące wrócić do domu, straż miejską swobodnie przechadzającą się w tłumie, meneli, dzianych gostków, snobów ubranych w markowe ciuchy, głodnych i obdartych artystów recytujących na głos swoje wiersze albo sprzeczających się na programowe tematy przy piwie, artystów uznanych i burżuazyjnych, cwaniaczków, anarchistów, punków, urzędasów, strażaków, kobiety brzydkie, kobiety piękne i kobiety, które nie zwracają uwagi ani jednym, ani drugim, kolesie w skórach, dresach, togach i garniturach, księży, ludzi w wieku średnim i w jesieni zycia, całe bractwo studenckie rozstawione po knajpach z muzyką jazzową, awangardową, rockową, bluesową, housową, drum&bassową oraz Bóg wie jaką jeszcze, w knajpach w stylu retro, new age, techno, undergroundowym i kilkunastu innych wystrojach... Wszystko to w dymie papierosów ciągnącym z knajp oraz w dymie węgla drzewnego o zapachu kiełbasy, rozchodzącym się z rusztów. Zupełnie jakby w zoo otworzyć klatki. Dookoła głośno i kolorowo jak w karnawale, nikt się nie awanturuje, nikt nie naskakuje na nikogo, wszyscy w zgodzie pomimo różnic. Obcy ludzie podchodzą do siebie, zapraszają się na piwo, rozmawiają, choć nigdy się nie widzieli - po godzinie tam spędzonej pójść na rynek to doświadczenie wprost szokujące. Na rynku ciemno, cicho, sztywno, obcojęzyczno i drogo. Jak sor będzie kiedyś w Krakowie, to wpadniemy do Antidotum. Będziem jak te dwa Raskolnikowy".
poniedziałek, października 06, 2003
Josif Brodski
Pieśń na powitanie
Oto twój tato z mamą. Rodzina.
Krew z krwi, kość z kości. Nie twoja wina.
Co, smętna mina?
Oto masz jadło, oto napoje.
Oto refleksje i niepokoje.
Wszystko to - twoje.
Oto twój rejestr. Nic tym rejestrze
Na razie nie ma, prócz: "No, jest wreszcie".
Bierz go i ciesz się.
Oto zarobki, oto koszt życia.
Znikoma między nimi różnica.
W tym tajemnica.
Oto ul, w którym rój pięciu (ponad)
Miliardów żywych tak jak ty gonad
Ma swój pensjonat.
Oto jest książka telefoniczna.
Tajny cel demokracji to liczba.
Prymat w niej kicz ma.
Oto ślub (najpierw) i rozwód (potem)
Jedyna w świecie rzecz stała to ten
szyk. Inne - potęp.
Oto żyletka, oto twój przegub.
Uderz terrorem w pierwszego z brzegu:
Siebie samego.
Oto w lusterku blask dentystyczny.
Oto sny twoje o ośmiornicy.
Dlaczego krzyczysz?
Oto masz ekran telewizora.
Przed chwilą twój kandydat w wyborach
Przegrał, nieborak.
Oto weranda. Czytaj tygodnik,
Patrz, jak twój jamnik, bezczelny szkodnik,
Obsrywa chodnik.
Oto herbatka, w której zapłonął
Odblask żarówki łzą zasuszoną.
To - nieskończoność.
Oto pigułki w fiolce. Migrena
Po wywołaniu kliszy rentgena.
Następna scena:
Cmentarz, trawniki jego zadbane.
Przejedź się jeszcze raz karawanem,
Nim zabrzmi "amen".
Oto testament i spadkobiercy.
Oto świat, żywszy i przestronniejszy
Po twojej śmierci.
A oto gwiazdy. Lśnią z dawną siłą,
jak gdyby ciebie nigdy nie było.
Może tak było?
Oto pośmiertny byt, w którym nie ma
Ni śladu ciebie. Twego istnienia
Brak w tych przestrzeniach.
Witaj w ich mroku, gdzie gaśnie tchnienie,
Gdzie zastępuje jasne zbawienie
Saturna wieniec.
poniedziałek, września 29, 2003
sobota, września 27, 2003
czwartek, września 25, 2003
niedziela, września 21, 2003
kieszonkowy mesjasz prowadzi dialog z panem cogito
Iść dokąd poszli tamci,
do knajpy za rogiem? Czy może
samotnie brnąć przez noc i ulice
zmieniając kierunek w harmonii z bezładem
ciepłych kropel deszczu spływających po twarzy?
Mija północ i nagle całkiem nie wiadomo
co zrobić z tak przyjemnie rozpoczętym życiem.
O kilka wierszy za wiele. Zbyt dobrze poznany
słodki smak krwi sączącej się z Ciebie.
Pozostał popiół i dźwięczące w głowie 'in vino veritas,
alea iacta est. Et gloria victis'.
Tymczasem tutaj. Gasnący papieros,
jedyny punkt oparcia w gęstniejącym mroku.
Nie myśleć. Iść.
[25/26-08-2000]
Jerzy Liebert
JURGOWSKA KARCZMA
Raczej zawróć, raczej nadłóż parę staj,
Choćby ziąb cię spalił, wiatr oślepił
Przed tą karczmą nie zatrzymuj sań:
Nie pij, moja miła, nie pij...
Tam z kieliszków wyskakuje siny bies,
Czuły tenor, bies rozanielony,
Stuknie w szkło - już w kieliszku pełno łez,
A on płacze, coraz wyższe bierze tony...
Stuknie w szkło, weźmie cis, wstrzyma czas
I z wieczności - sama wiesz najlepiej –
Będzie łkał: jeszcze jeden do mnie raz
Przepij, moja luba, przepij.
Brzękną szkła... patrzysz w krąg – tenor szczezł,
Ton ostatni jeszcze słania się po stole,
A z kieliszka drugi bies, rudy bies,
Wyjrzał tępy - czarną bruzdę ma na czole.
Wlepił wzrok: w mózgu myśl, ostra kra -
Tęskny gzygzak tnie ci czoło między brwiami...
Stuknął w szkło - już w kieliszku jestem – JA!
Nie pij czasem, nie daj się omamić!
- Tyżeś to, miły mój? - Brzękną szkła -
Pękną ściany, dach dwupoły się rozłamie,
Miast posadzki - czarny lej bez dna.
I zakracze z wszystkich stron niepamięć...
Tylko walczyk czarci będzie łkał,
Słodki walczyk - ach, niezapomniany!
Pierwsze pas, drugie pas, trzecie pas
I wypłyniesz lekka poprzez ściany...
z tomiku
GUSŁA
czwartek, września 18, 2003
niedziela, września 14, 2003
piątek, września 05, 2003
poniedziałek, września 01, 2003
Abnuku: chyba mnie nie było, i nie będzie. Nauczycielstwo się długo nie widziało, nauczycielstwo musi się powitać. A w środę pakuję walizki. Wracam ok. 20 września. Wtedy zapraszam. Przynieś makaroni with makaroni. Uzbroisz się w cierpliwość? I poproszę usprawiedliwienie za dzisiaj. Znowu nie było Cię w szkole, Jabłonku:)
piątek, sierpnia 29, 2003
Piszemy
W wieku XXI Bóg będzie atrakcją turystyczną albo nie będzie Go wcale.
Oczywiście. To powiedziawszy, musimy się jednak dobrze zastanowić.
Czy ktoś nie powiedział już czegoś podobnego?
Tak, widzę birnhamski las waszych rąk, opuśćcie, możecie już teraz opuścić.
Oczywiście. Nie trzeba być dziennikarzem,
żeby mieć swoje skromne zdanie. Czy w takim razie Jaś mądrze proponuje
zastąpić słowo "turystyczną" słowem "dziennikarską"? W takim wypadku, Jasiu,
już nie atrakcją, ale? Tak jest, sensacją. Zapiszę umownie nasz wzór na tablicy -
SD (AT) albo zero. I jeszcze przekreślę zero. Brawo! Tylko jeżeli NIE przyjąć,
że nawet w tej naszej ostatniej podróży musimy ciągle być kimś, jakby w rodzaju
specjalnego wysłannika, albo turysty z wachlarzem
rewelacyjnych atrakcji. Proszę? To chyba jasne, że mam na myśli p a k i e t,
pamiętamy przecież Schulza z jego sanatorium.
Trzykrotna nieśmiertelność? Marylko, to nie ma teraz nic do rzeczy.
Firma Uszczerbek & Szwank? Karolu, takie żarty lepiej zachować dla siebie.
Cisza. Teraz proponuję tak: podzielimy się na dwie grupy, turystów i dziennikarzy,
i zobaczymy, która grupa przygotuje najciekawszą relację.
Pamiętając, że turysta pisze swoją wypowiedź w formie listu do wybranej osoby
a dziennikarz wstrząsający reportaż. Słucham? Czy ktoś
to wyda? Lecz w tym momencie - co to ma być w ogóle za pytanie?
Ilość znaków? "Długość prawie epicka, ale gęstość haiku". Ja żar-
tuję. Nie, najwyżej felietonowa, Karolinko. Dobrze. Jeśli więc nie ma
dalszych pytań? - - - spróbuję was wprowadzić w poetycki nastrój.
Była sobie raz mała stacyjka. Garstka podatników marznie na peronie.
(Czekają na podmiejski, który musi przepuścić ekspresy.) Ciemno,
duża śnieżyca. Nagle: Unde malum, unde malum dzwoni drezynka
i znika. Chwilę potem: szu szu, nadjeżdża Baczewski. Bóg osobowy
Bóg pospieszny Bóg osobowy Bóg pospieszny. Powolutku -
Bóg osobowy Bóg pospieszny Bóg osobowy Bóg pospieszny.
Piszemy.
czwartek, sierpnia 28, 2003
środa, sierpnia 27, 2003
A! Należało by się wytłumaczyć: nie pisałem przez jakoś czas, gdyż najpierw byłem na pielgrzymce a potem nad morzem.
BTW: Jeśli ktoś jeszcze nie wie: pielgrzymka.com.
Abnuk: nadal zapraszasz na degustację? :)
poniedziałek, sierpnia 25, 2003
Hołd, Miłosz Biedrzycki
Kraków 29.01.1991 – hej! Co u Was
nowego słychać, bo u mnie nic nowego
nie słychać, ale może u Was słychać
cos nowego, ponieważ jak już wspomniałem
u mnie nie słychać nic nowego; ciekaw
jestem, co takiego nowego słychac u Was,
bo niestety u mnie nic nowego nie słychać
no więc idę posłuchać, co nowego słychać
u moich znajomych, ale, jak się dowiaduję,
u nich niestety też nic nowego nie słychać
i oni mnie pytają, co u mnie nowego słychać
no i niestety rozczarowali się, ponieważ u
mnie nie słychać nic nowego i powiedziałem im,
że u moich znajomych z Buszyna też
czwartek, sierpnia 21, 2003
Co do tego, co miele mięso: to się nazywa "maszynka do mielenia mięsa". Moja mama przykręcała to do stołu i korbką wprawiała w ruch ostrza. Czy to jeszcze gdzieś działa?
Powybrzydzał, powybrzydzał, ale zaśnie z błogim uśmiechem.
I jeszczio tol'ka adin wapros: czy sok z Mochosia przejdzie przez słomkę?
środa, sierpnia 20, 2003
Aaaaaa, słyszałem, że w Rumunii oprócz dzieci gryzą także psy bezdomne;) głupi żarcik, a tak na serio, to co z Millsem?
I zapraszam do budy(nku) I LO. Mam już swój - jak to nazwać? - chyba gabinet, na biurku dumnie pręży się mój prywatny dziesięcioletni komputerek 386 DX 40, 220MB HD, można oprowadzać wycieczki jak po muzeum techniki i myśli pedagogicznej, to ostatnie biorę w wielki ironiczny cudzysłów. Wkroczyłem na pole minowe i potrzebuję publiczności. Hejku!
wtorek, sierpnia 19, 2003
Jak tak dalej pójdzie, to koło 40 będę słuchał tylko Jarreta, a koło 50 nagranej w ultrawysokiej jakości i odsłuchiwanej w takiejże - ciszy!:)
sobota, sierpnia 16, 2003
środa, sierpnia 13, 2003
czwartek, sierpnia 07, 2003
piątek, sierpnia 01, 2003
wtorek, lipca 15, 2003
Uprzedzam Waszą odpowiedź:
Oj, Stawicki, Stawicki, nie za dużo ty wymagasz od urzędników?
sobota, lipca 12, 2003
Z Conectem jest chyba tak jak z mottem: o motcie, a więc raczej o Conneccie, chociaż wygląda to koszmarnie. Albo tak: wyraz jeszcze się nie spolszczył, więc można go po prostu nie odmieniać.
Co porabiacie wakacyjną porą? Abnuk, jak już pojedziecie do tej Turcji, to proszę o reporterskie doniesienia z trasy. Może będzie z Was jakiś nowy Kapuściński? W Bułgarii i Rumunii są chyba jakies kawiarenki internetowe? Ja mogę co najwyżej prowadzić dziennik choroby, ale nie sądzę, że zapisy typu: "dziś mnie ciągnie trzeci szew, a z dziury po drenie sączy się jakby mniej" były apetyczne tudzież interesujące. Ale jeśli chcecie...
środa, lipca 09, 2003
sobota, lipca 05, 2003
Z tej samej serii: http://www.microsfot.com/ - kiedyś była jeszcze lepsza, bo pojawiał się piękny linuxowski pingwin!
wtorek, lipca 01, 2003
piątek, czerwca 27, 2003
poniedziałek, czerwca 23, 2003
niedziela, czerwca 22, 2003
A ja wracam, tam gdzie paragrafy i cyrografy. I jedyna korzyść z tego taka, że miałem chwilę, żeby przejrzeć stare "Sharacki". Miodzio!
piątek, czerwca 20, 2003
czwartek, czerwca 19, 2003
Ale Dostojewski - tego nam potrzeba dziś, żeby poczuć ciężar bytu. Na naszą mdławą polską miarę jest zaś Miłosz, przez którego czasem gadają duchy:
"Zjawisko wódki jest ciekawe,
Warto poświęcić mu rozprawę, Ze wszystkich trunków ona jedna
Dymom zagłady jest pokrewna.
W niej miast płonących widać migot,
Przez cienkie szkło skazańcy idą,
A kiedy w nocy domy syczą
I w oknach pożar jest źrenicą,
Nad litrem z osowiałą twarzą
Zasiedli bracia Karamazow".
Co do Jerofiejewa, to przedstawienie Moskwa-Pietuszki z Opanią w roli głównej kiedyś dawno temu zrobiło na mnie duże wrażenie. Reszty nie znaju.
Za to, Wodzu, przewaliłem się wreszcie do końca przez Pielewina i myślę sobie tak jak Ty, że nowa proza światowa cierpi na nadmiar dobrych pomysłów na początki, a niedobór jakichkolwiek pomysłów na zakończenia.
Wszystko jest shortem!
:: myśli by staw ::
:)
środa, czerwca 18, 2003
wtorek, czerwca 17, 2003
Odno¶nie recenzji, krytyków, itp. Czuję się oszukany. Rozczarowany. Zły. Powodem mojego niezadowolenia jest nic innego jak najnowsza płyta Metalliki "St. Anger". Żyłem premier± tej płyty przez ponad półtora miesi±ca. Wszystkimi przeciekami, nowinkami, ochłapami informacji dotycz±cej grupy i samej płyty. Byłem w skowronkach, kiedy recenzenci "fachowych" (teraz już w cudzysłowiu) czasopism muzycznych zaproszeni na przedpremierowe odsłuchania tej płyty piali z zachwytu na temat nowego materiału. Zachwytu, cholera! Metallica i powrót do korzeni, najlepszy materiał od czasów "Czarnego Albumu"! Ech...
Kupiłem płytę. Przesłuchałem. Do końca. Z trudem mi to przyszło. Po przesłuchaniu ze smutkiem odłożyłem na półkę. Raczej nie będę często do niej wracał. Ale zm±drzałem. To jaki¶ plus, nie? ;-(
poniedziałek, czerwca 16, 2003
"Watykan 2007"
Uwaga! Podajemy najnowsze wyniki Akademii Badań Cyfrowych. Ustalono, że liczba Osób Boskich wynosi nie 3, lecz 3,14159265359. Zezwala się by liczbę Osób Boskich zaokrąglać do 3,14. Termin ,,Trójca Święta", jako zakorzeniony w tradycji, nadal obowiązuje.
"Wiadro jako naczynie krwionośne"
Do wsi przyszła zaraza.
Ludzie dostali gorączki, potem czerwonych plam i po paru dniach umierali. Znachor powiedział, że jedyne lekarstwo to sok skrzatów. Ale skąd takiego skrzata wziąć?
Pewnie żyją w lesie.
Poszliśmy szukać w pięciu: ja, kowal z chłopakami i pastuch. Wzięliśmy siekiery, widły i wiadro. Błąkaliśmy się trzy dni. I nic. Ubiliśmy tylko jaszczurkę i dwie ropuchy.
Trzeba było wracać do wsi z pustymi rękami. Już byliśmy przy samej wsi, a tu nagle na polanie przy podwójnym dębie coś się rusza. Podeszliśmy bliżej. Patrzymy, a tu w trawie tańczą małe stwory. Pięć ich było, całe gołe, włosy jak smoła i wianki na głowach. Nic tylko skrzaty. Wszystkie chwyciliśmy. Strasznie się szarpały, gryzły i krzyczały. Ale nie puściliśmy. Daliśmy obuchem po łbach, nie za mocno, żeby czerepów nie rozwalić i dalej toczymy z nich sok! Każdego małego za nogi na głaz i nożem po gardle. Ciekła z nich jucha czerwona jak u człowieka, prosto do wiadra. Aż się całe uzbierało. Trupy zostawiliśmy koło mrowiska, a potem szybko do wsi, żeby nie skrzepło. To się ludziska ucieszyły! Wszyscy się zbiegli. Pili lekarstwo łykami i smarowali nim gęby. A co zostało to zanosili tym, co z łóżek nie mogli się podnieść. Wtedy przyleciał znachor i zaczął wrzeszczeć, że nie mówił ,,sok skrzatów" tylko ,,sok z chrzanu". Któryś się musiał przesłyszeć. A potem się wydało, że to nie były skrzaty, tylko dzieciaki gajowego.
To nie jest wielka literatura. Ale jakie sny po niej!
niedziela, czerwca 15, 2003
piątek, czerwca 13, 2003
środa, czerwca 11, 2003
nuand:Co mam zrobić jeśli chciałbym sobie zrobić nadruk na koszulkę?? I czy to jest w miarę trwałe? Co? I ile kosztuje?
Sorki za grad pytań, ale ja już od jakiegoś czasu zastanawiam się jak zrobić sobie napis na koszulce...
poniedziałek, czerwca 09, 2003
niedziela, czerwca 08, 2003
Wodzu i Nuandu! Dziś raz jeszcze "Dzień świra". I wpłynąłem na suchego przestwór oceanu... :)
czwartek, czerwca 05, 2003
środa, czerwca 04, 2003
1. Do Paryża jechać nie muszę, byłem tam już parę razy, nawet mi się podoba żeby Molocha minąć;
2. Stopem podróżuje się świetnie (trasę Polska - Paryż w obie strony zrobiłem trzy razy). Ale jestem już chyba na to za stary, człowiekowi z wiekiem oprócz siwych włosów przybywa poczucia odpowiedzialności - przede wszystkim za innych.
3. Wyjazd na wariackich papierach - może być, ale ... termin wolałbym jednak znać ciut wcześniej - przypominam, że ja mogę raczej po 25 lipca.
4. Transport - najtaniej i najwygodniej w takim układzie (ech, starość) byłoby pewnie Thalią. Cóż, była w Dubrowniku, była w Helsinkach, to czemu nie w Marsylii? (upierałbym się, bo choć miasto ma ponurą sławę, to coś mnie tam ciągnie). Ja jednak wprawdzie nie muszę rozmawiać z rodzicami, ale z żoną - owszem:)
I to by było na razie wszystko, co do głowy mi przychodzi.
niedziela, czerwca 01, 2003
sobota, maja 31, 2003
W nowej książce o Dilbercie, w rozdzialiku o analizie budżetowej, jest następujące wyjaśnienie słowa "analiza":
Słowo analiza składa się z rdzenia anal oraz starogreckiej (podobno) końcówki iza oznaczającej "wyciągać liczby z"
Wracam mordować "Dzienniki" Dąbrowskiej; świetne zdanie z lata 1925 bodajże: "W nocy myśl, żeby rzucić wszystko i zostać robotnicą folwarczną". Kiedy się przedzieram przez te lektury, to stwierdzam, że może to nie jest taki głupi pomysł...tylko nie wiem, czy lepsza jest robotnica, czy sprzedawanie warzyw na Bazarku na Gwardii Ludowej...chyba bardziej kręci mnie to drugie...
piątek, maja 30, 2003
czwartek, maja 29, 2003
środa, maja 28, 2003
Z tego, co wiem, Szef Wycieczki, czyli Bartolomeo planuje włóczęgę pociągową. Thalia by was chętnie przyjęła, zwłaszcza że ma 510 litrów przestrzeni w bagażniku, ale który/a z Was wlezie tam na ochotnika? Jak się przelicza litry na kilogramy i wzrost człowieka? Może by tam ze dwie osoby pomieścił? Mogłoby być śmiesznie, zważywszy na to, że Taleja (Thalia) to muza komedii. Pasuje do tego samochodziku, nieprawdaż?
Mam trochę Noir Desir w mp3. Przydałby się jakiś eftepek...
wtorek, maja 27, 2003
mecz
Pierwszy raz niemal natychmiast, więc wygrywasz
jeden do zera. Dwie godziny później na podłodze
szybka akcja, kilka zwodów i dwa zero dla Ciebie.
Przy trzech do zera zmieniam taktykę na bardziej
ofensywną. Czasu jest coraz mniej i sam już wiem,
że nie ma szans nawet na remis, więc teraz walczę
tylko o kontaktowego gola. Zdobytego jakkolwiek,
choćby nawet ręką.
[23,24-07-2001]
wstęga mobiusa [dla Matusa - adnotacja moja - staw]
Za oknem strugi deszczu, a wewnątrz
trwa gorączkowe ustalanie planu,
scenariusza, jedynej obowiązującej
wersji zdarzeń. Telewizor mruga,
gdzieś w tle rzęzi radio, nad stołem
kiwa się naga żarówka. Najokrutniejszy
miesiąc to kwiecień, powtarzam cicho,
obserwując cieniutkie smugi dymu, które
łączą nasze dłonie z powietrzem, tak,
jak gdyby sam Bóg przywiązał nam do rąk
sznureczki. Poruszamy się chaotycznie,
otwierając kolejne puszki piwa, coraz
głośniej domagając się jakiegokolwiek
algorytmu, choćby nawet nieskończonej
pętli bez wyjścia. Szyby nieustannie
dzwonią cicho pod naporem kropel. Nie ma
porozumienia, nie ma wspólnych idei,
mówi ktoś i w tej samej chwili żarówka
gaśnie, oblepia nas mrok, otacza cisza,
ogarnia zwiątpienie. Taka nasza mała,
szmatława apokalipsa.
[03-05-2001]
2D/3D
Nie zwalniam tempa: co dzień wynajduję
całkiem nową obsesję, skrojoną na miarę
traconych możliwości. Jutro będę kochać
dziewczyny z internetu - pewność i dyskrecja,
bez smaku i zapachu, z rzędami pikseli
zamiast twarzy; wszystkie bezimienne, bo róża
jest różą jest różą: więc posiądę jedną,
a mieć będę każdą. Pojutrze zaś wrócę
do Ciebie pokornie - i jak nigdy spragniony
trzeciego wymiaru.
[02-2002]
Zen mówi: "Jeśli czujesz się czymś znudzony po dwóch minutach, spróbuj robić to przez cztery minuty. Jeśli nadal cię to nudzi, rób to przez osiem, szesnaście, trzydzieści dwie i więcej minut. W końcu zobaczysz, że wcale nie jest to nudne, a wręcz przeciwnie - bardzo ciekawe" .
Wklejanka:
tomasz lis jest smutny jak nigdy kiedy zapowiada mającą ukazać się za chwilę relację (co prawda już nie na żywo, ale pewnie ciężko było do niej dotrzeć) z egezkucji kilku więźniów w iraku. wszystko trwa kilkanaście sekund, wystarczająco długo żeby usłyszeć nieporadne prośby skazańców, jakieś tłumaczenia niezrozumiałe, jak język kosmitów za bardzo jednak rzeczywisty. potem podłączenie materiałów wybuchowych, zasłaniamy oczy i już prawie po wszystkim. tomas zlis popija kawę, widzowie faktów przyglądają się uważnie, po wszystkim i tak zostanie czołówka. tomasz lis smutny schodzi z anteny.
prognoza pogody dopełni wszystkiego. jutro nie będzie ładnie. jutro cały dzień będzie padał deszcz.
podobno niektóre skupione dotychczas na iraku warblogs powoli przekształcają się w SARSblogi, czyli blogi podające "najświeższe wiadomości" z epidemii.źródło: http://jej.notatnik.net/
wyobrazić sobie sytuację że jeden z członków komisji śledczej zakłada bloga. z miejsca może liczyć na wysoką oglądalność. papież zakłada bloga, nawet nie od razu jawnie, pod pseudonimem, po latach dopiero ujawnia całą tajemnicę. i dalej: w oczekiwaniu na katastrofy zakładać nowe portale. wszystko jest medialnie wściekłe.
Linkownia:
http://przesuw.blog.pl/
Połaźcie po linkach z tego bloga; chyba warto.
poniedziałek, maja 26, 2003
niedziela, maja 25, 2003
Abnuk: teraz jeszcze musisz poszukać studenta na piątym roku!
Dziś rano w końcu jakoś znalazłem czas żeby obejrzeć Animatrixa. Króry się wam najbardziej podobał? Bo mi, tak po pierwszym rzucie oka (ukośny, z prędkością początkową, opory pomijamy) to chyba Program. Ładny styl animacji, dużo akcji, a także kuszenie przez podstępne moce oraz walka bohatera aż do końca! Buhahahaha!
Co do bloga, to wezmę się do roboty, ale nie tak zaraz. Projekcik wzywa! Prosty pakiet rzadkiej algebry liniowej to nie przelewki!
sobota, maja 24, 2003
[Template Update]
Podzieliłem stronę na pliki. Być może będzie się otwierać (nieco) szybciej. A na pewno kod jest ładniejszy . Tak... Wiem.... Nikt nie ogląda kodu strony.
A teraz druga rzecz o której chciałem powiedzieć: Wpadłem na (genialny) pomysł! Blogger można ustawić tak, żeby - zamiast na blogspot.com - publikował na dowolnym serwerze. I tak mi się przypomniało, że - o ile wiem - na www.lycos.co.uk dają darmowe 50MB konto z PHP i innymi bajerami! (tak, jest też banerek...) Wydaje mi się, że był by to niezły pomysł, gdyby przerzucić tam bloga. Można by wrzucać obrazki, robić podstrony itp. Co otym myślicie?
piątek, maja 23, 2003
Abnuk: Pamiętasz "Pana Cogito czytającego gazetę"? Więc nie martw się, nawet wieszcze (wieszczowie?) to mają.
Co do ładowania się stronki: to nie jest wina mojego sktyptu. Skąd wiem? Bo własnie mi się otworzyła strona w 5 sekund. Ale pól godziny wcześniej też nie mogłem się doczekać. Obawiam się że to coś z serwerem. Jedyne co mi przychodzi do głowy to zmniejszyć ilość wyświetlanych wiadomości - będzie mniej do ściągania. No i jeszcze możnaby (razem czy oddzielnie??) przerzucić skrypty i style do osobnych plików - o ile wiem nie ściągałoby się to wtedy za każdym razem. Tylko musiałbym to wrzucić do siebie na konto. Może jutro (ok - dziś, jak już się wyśpię).
A o jaki obrazek chodzi dwie wiadomości niżej??
No to jak już piszę, to jeszcze może na temat kół i kolosów: zauważyłem, że nazwa zależy od uczelni! O ile się nie mylę, Magda W mówi "koło".
Licznik też może jutro zrobię...
Hehe..... Ciekawe ile naprawdę jutro zrobię....
czwartek, maja 22, 2003
I może wrzuciłbyś licznik odwiedzin: wiedzielibyśmy, ile osób zagląda i myśli: "eeeeee, znowu nic, a mi nie chce się pisać!":))
Za moich czasów sprawdzian na studiach nazywał się "koło", a nie "kolos". Etymologia jest ta sama, ale widzę znaczącą różnicę: "kolos" to coś wielkiego, przerażającego, coś co zdającego przerasta. A "koło"? Ot, coś, co zdaje się z marszu, z biegu, w ruchu, co kryje wprawdzie w sobie pewną nieuchronność, ale oswojoną, raczej codzienną. Bliższe to znaczeniu: "w koło Macieju", "w kółko to samo", "fortuna kołem się toczy". Tu zdający ma przewagę nad procesem, nie poddaje się mu, spoglada na niego ze stoickim spokojem i mądrym dystansem. I jak tu nie być konserwatystą?:)
środa, maja 21, 2003
Powiedziało się kiedyś, tak zupełnie przypadkiem, do słuchających: żyjemy w epoce xero; ja też, ale zwłaszcza wy. Obcujemy z kopiami, podróbkami, falsyfikatami, nawet nasze myśli są implantami - przede wszystkim kampanii medialnych. Powiedziało się i zapomniało natychmiast. A teraz czytam "Amerykę" Jeana Baudrillarda. W końcowym rozdziale "Baudrillard: słownik" Michał Paweł Markowski pisze:
Oto nasza kultura: wzajemne nakładanie na siebie wszystkich kategorii, zastępowanie jednej sfery przez drugą, pomieszanie gatunków". Seks nie jest już w seksie, lecz wszędzie indziej, co oznacza, że wszystko jest nacechowane seksualnością. Podobnie jest ze sportem i polityką: wszystko jest seksem, sportem, polityką, co oznacza jednocześnie, że nic nie jest seksem, sportem i polityką. [...] "Pakt symboliczny", dzięki któremu sztuka odróżniała się zawsze od zwykłej produkcji wartości estetycznych, został raz na zawsze złamany i odtąd znaki i dzieła krążą w nieskończoność po kulturze z niewiarygodną szybkością, my zaś "dekodujemy je według kryteriów coraz bardziej ze sobą sprzecznych". [...] Na tym właśnie polega "stopień xero kultury": po pierwsze rozmnożenie kopii, symulakrów, klisz, sobowtórów i klonów, po drugie zaś, całkowite przenikanie się wszystkich sfer i kategorii. [..] Od dawna już zadowalamy się obrazami i kopiami rzeczywistości: "potajemnie wolimy nie stawać w obliczu oryginału. Wszystko, czego nam trzeba, to copyrigt".
Niby nie to samo, ale podobnie. I jak to wytłumaczyć? Zeitgeist?
To tak a propos Dicka, do którego czasami zaglądam, i płodu braci-Słowian Wachowskich, do którego jeszcze nie zajrzałem.
właśnie wracam z krainy umysłowej zmarzliny:) Żartuję, nie było aż tak źle. Na ustnych jest jeszcze ciekawiej: oto dowiedziałem się, że Roland wahał się, czy zatrąbić w trąbę, żeby wezwać wojska Karola Wielkiego na pomoc, a Rzecki za młodu walczył z Katzem:). Dzięki tym rozrywkom świat jest w ogóle do zniesienia.
Abnuk, niech Cię, Ty to masz wyobraźnię. Nie daj BLOG Nuand jeszcze to narysuje i co będzie? Jeszcze jaką Nikę dostaniemy, ale nie ma chyba dla nas odpowiedniej kategorii. A właśnie, Nuand, czy prace posunęły się choć o małego piksela? Szkoda, żeby tak świetne pomysły przepadły. Machnij choćby stronkę, może pociągniem dalej?
Ja tu jeszcze wrócę!
niedziela, maja 18, 2003
czwartek, maja 15, 2003
"Rozmy¶lania nad puddingiem z psa sprawiły, że Stuart McConchie poczuł głód. Wydawało mu się, że nie przestał być głodny odk±d spadła pierwsza bomba. Ostatnim porz±dnym posiłkiem, który zjadł, był lunch w "Przysmakach Freda" tego dnia, kiedy natkn±ł się na fokomelika odstawiaj±cego swój wizjonerski numer."
środa, maja 14, 2003
A propos wystaw - przeszedłem się ostatnio do "Muzeum Sztuki Współczesnej w Ontario". Komentarz: widziałem garaże urz±dzone bardziej pomysłowo....
wtorek, maja 13, 2003
poniedziałek, maja 12, 2003
sobota, maja 10, 2003
piątek, maja 09, 2003
[Template Update]
Dodałem skrypt do odświeżania strony. Po lewej na górze można wybrać co ile minut ma się odświeżać. Domyślne ustawienie to #, które oznacza brak odświeżania. Skrypt zapamiętuje ustawienie przy pomocy cookie.
Uwaga: Jak znam swoje zdolności programistyczne, a w dodatku moje znikome doświadczenie w JavaScript, to zaraz ktoś znajdzie jakiś błąd. Jeśli coś nie działa, to nie siedźcie cicho tylko piszcie, ok? Z góry dzięki za uwagi!
Zaraz biorę się za FAQ.
A jutro mam dzień wolny.... Odpocznę sobie, czego i wam życzę ^__^
Piotrek! Piszesz tak o tym pasku przewijania. A zauważyłeś takie linki [archive] po lewej stronie?
czwartek, maja 08, 2003
Jak mnie wkurzaja te kompilatory na linuxie.... No i bede w wekend siedzial i myslal dlaczego nie dziala... Hmm.... Dzis juz od rana myslalem i nie wymyslilem... Tylko zglupiec.... No i nie wiem co zrobic....
E tam, koniec tego pisania.
Na stronie http://www.project-dolphin.nl/profile.php?uid=3004 możecie zobaczyć moje statystyki. Jeśli ktoś zdecyduje się zainstalować program, dołączcie się do grupy Klikacze z Polski - jestem tam (między innymi) ja i mój kumpel z AGH.
wtorek, maja 06, 2003
Mam dwie propozycje:
A. Uzgadniamy jakiś format i każdy się pilnuje (ja nie mogę ustawić kodowania na stronie z której się wysyła)
B. Prosimy ładnie Bartka o opracowanie czcionki, która będzie miała obrazki polskich znaczków podstawione podwójnie, tzn. oba kodowania będą się poprawnie wyświetlać
Zadania z fizyki:
1.
Napięcie skuteczne pomiędzy pomiędzy powiekami śpiącej królewny jest równe U Królewna śpi już n lat wydając k oddechów na minutę. W pewnej chwili t w nieskończenie małym przedziale czasu dt wpada przez okno wiązka monochromatycznego światła wywierająca ciśnienie p na powieki królewny. Jakie przyrządy optyczne powinny ustawić krasnoludki na drodze promienia by obudzić królewnę, jeżeli po l sekundach młody, uziemiony książę o potencjale V zaczyna wirować wokół jej łoża, skłądając na jej ustach o napięciu powierzchniowym s, x pocałunków o mocy P każdy. Klamra w pasie księcia to złącze p-n.
2.
Doskonale czerwoy kapturek idąc lasem spotyka wilka. W koszyczku kapturek ma n+1 protonów i n neutronów. Zderzają się doskonale sprężyście i zbliżają do domku babci po quasi sinusoidzie z pulsacją kątową w. Jeżeli domek babci jest bombardowany bozonami z dwururki gajowego, uzasadnić dlaczego oczy babci powiększyły sie k krotnie.
UWAGA: w chwili k-tego wystrzału wilk zróżniczkował las po czasie! Wilk jest nierozciągliwy i przesunięty w fazie o pi/2 względem gajowego. Oblicz impedancję układu wilk - czerwony kapturek - dwururka.
3.
Z dna szklanki ze sprite'em odrywają się co dt bąbelki o napięciu powierzchniowym s. Po czasie t pierwszy bąbelek przebył drogę S poruszając się po sinusoidzie. Całkowita praca wykonana przez bąbelki sprite'a w danym czasie t wynosi W. Oblicz skok linii śrubowej n+2-ego bąbelka jeżeli wiadomo, że po czasie gdy k-ty bąbelek był w 1/8 drogi szklanka została oświetlona skolimowaną wiązką światła. Przewidzieć zmiany w ruchu n+2-ego bąbelka jeżeli po dojściu jego poprzednika do powierzchni szklanka zacznie wirować z predkością kątową w.
4.
Zła królowa stojąc przed lustrem poczynając od chwili t=0 wypowiada w ciągu t sekund formułę "Lustereczko powiedz przecie, najpiękniejszy kto na świecie?" Co stanie się w chwili 2t gdy przez okno padnie na lustro strumień neutronów termicznych? Odpowiedż podaj dla trzech przypadków:
a) Lustro jest wklęsłą soczewką o aberracji sferycznej A, posrebrzaną od tyłu w k%
b) Lustro jest zwierciadłem elektrostatycznym.
c) Zła królowa ma zeza. W przypadku c) powiedz jaką rolę odgrywa fakt, że we wzorze na akomodację siatkówki oka złej królowej występuje stała 'kappa' .
poniedziałek, maja 05, 2003
Zadanie na maturę: dokonaj rozbioru logicznego powyższego zdania ^_^
heja
[Template Update]
Trochę zmian:
<p>
nie ma już ustawionegofont-style: normal
- kilka nowych styli, dla "ułatwienia":
blockquote.msgAntiIndent
cofa wcięcie - przykładem jest nagłówek tego posta (template update)blockquote.msgPoem
wprowadzony z myślą o zamieszczających wiersze - daje takie samo wcięcie na wszystkie linie - przykład poniżej:
poemat o wcięciach
to w prawo
winno być
przesunięte
lecz nie powinien mieć
zwiększonego wcięcia
akapit nowy
Jeszcze małe info jak tego używać:
<blockquote class="msgPoem">
Treść
</blockquote>
Ważne jest, żeby napisać znacznik zamykający - nie testowałem jeszcze co się stanie, ale może być niewesoło...
niedziela, maja 04, 2003
Ale poważnie się na blogu zrobiło. Abnuk z Maćkiem cierpią na jakieś komputerowo-naukowe weltschmerze, na pomoc wezwany został sam Herbert, nie ma co, dorastamy:)
A swoją drogą to signum temporis - Maciek pisze: "zasłużyłem na bana". Zbliżają się czasy, kiedy dzieci zamiast "lania", "opieprzu" tudzież jakże anachronicznej "bury" będą od rodziców dostawały "kicka" albo "bana". O tempora, o mores!
Abnuk przesłał mi mejle ludzi, których warto by na bloga jeszcze zaprosić. Jeśli macie jakieś propozycje: walcie śmiało. Poczekam do jutra i roześlę zaproszenia do nowych blogowiczów.
sobota, maja 03, 2003
Chyba masz rację.....
Przepraszam.................
Tak, niestety masz rację. Z bólem stwierdzam ostatnio coraz częściej, że zmieniam się na gorsze... Nie wiem jeszcze dlaczego, ale tak chyba naprawdę jest....
Nieraz jak sobie uświadomię (albo ktoś mi pokaże...) jak się zachowałem, to aż zaczynam mieć siebie dosyć! Naprawdę już nieraz nie mam do siebie siły... Chyba powinienem się nie odzywać... Ale tak też nie można...
Przepraszam jeszcze raz....
Nie wiem, może mi się po prostu żal zrobiło tej dziewczynki i trochę się wkurzyłem... Przepraszam...
I tak, przyznaję się do błędów. Nie mam wszystkich kopii i mam wielki bałagan na dysku...
Jaki ja jestem głupi..........
Tak samo z odpowiedzią na posta wita o emotikonkach: Wymyśleć to mi jest łatwo, ale sam sam już chyba z tydzień "piszę" skrypcik do odświeżania strony....
Chyba zasługuję na bana.... Nie odzywam się do poniedziałku.
Przepraszam jeszcze raz.
A jednak - wcięcia!
Okazało się, że można. Blogger wstawia
<p>
jeśli da się dwa Enter'y. Tak więc: wcięcie jest na początku wiadomości oraz na początku każdego akapitu, przy czym rozpoczęcie akapitu należy zaznaczyć poprzez zostawienie pustej linii.
Jeśli wszystko działa, to ten akapit też ma wcięcie.
Trzeba było sprawdzić czy się kopia zgadza. Jak ja robię takie rzeczy zawsze sprawdzam czy zgadza się rozmiar skopiowanych danych i liczba plików.
A tak poza tym: reinstaluję windę od czasu do czasu, ale formatowanie dysku to rzadkość: kasuję Program Files i Windows i jestem zadowolony - w zupełności wystarcza i nie boję się tak o pliki. Acha: i jeszcze kopia folderu Pulpit (tak, jestem bałaganiarzem...)
I wydaje mi się, że powinieneś oddać całą kasę - tak wypadało.
A co do kopii zapasowych: przyznaj się, czy masz kopie wszystkiego co dla Ciebie ważne. Nie wspominajmy już źródeł programów.
I jeszcze: jeśli się nie ma nagrywarki, to ciężko jest robić kopie. Niestety...