niedziela, lipca 22, 2007

najlepsze/najgorsze momenty w życiu człowieka...

No właśnie... jak to jest, że najpierw płaczemy, gdy ktoś nam zabierze cukierka, potem gdy dostaniemy kijową ocenę, a potem jak próbujemy dostać się do jakiegoś dobrego przybytku zaspokajania żądz intelektualnych...? I jak to jest, że kiedyś szczytem marzeń był rower (taki wypasiony BMX to było coś!), a teraz cieszą nas rzeczy, typu: dobry zarobek, dobra praca...?
I jak to jest, że czasem, choć jest się czegoś pewnym, okazuje się, że po raz kolejny - niespodzianka?

Niespodzianki... Gdyby ktoś 10 lat temu zapytał mnie: "Lubisz niespodzianki?", nie zawahałbym się ani chwili i odpowiedział "Oczywiście!". A ostatnio tych niespodzianek było zbyt wiele. I choć w pierwszej chwili wydawałoby się, że złapałem Boga za nogi, to jednak czuję, że wszystko idzie nie po mojej myśli. Tu mnie chcą, ale ja niekoniecznie chcę do nich. A tam gdzie ja bym bardzo chciał, to się okazuje, że jest 9 osób lepszych ode mnie. I po co ta cała nauka, skoro i tak zawsze będzie ktoś lepszy? Po co to wszystko, skoro i tak nie mogę osiągnąć zamierzonego celu?

Nie chcę mieć zawsze poczucia "Jesteś dobry, ale niewystarczająco"., a na to się właśnie zapowiada...


ps. Panie Dyrektorze, proszę o ciąg dalszy relacji...

wtorek, lipca 17, 2007

Open'er

Z Muse jest tak, że najpierw jest Radiohead. I tak już pewnie zostanie.
Jak zacząć? Po prostu: na początku i na końcu tej opowieści jest błoto. I deszcz. To ważne, bo daje historii epicki oddech. Więc - jeśli idzie o błoto i deszcz - tylko powierzchownie aura nas skaleczyła. W czasie nawałnicy byliśmy pod namiotem na koncercie Apteki. Większość tekstów płynących ze sceny to ładnie zrymowane doświadczenia raczej niecenzuralne, ale zagrane bezpretensjonalnie i ciekawie pod względem muzycznym. Apteka to zespół, który po prostu się szanuje. Tym bardziej, że za brezentem leeejeee!
Serio jednak mówiąc, Apteka jest grupą zdecydowanie niedocenianą. Płacą za bezkompromisowość tekstów brzydkich, niezbyt oryginalnych, ale prawdziwych - nikt na scenie niczego nie udaje, panowie grają to co czują, gdyńskie klimaty - jednym słowem koncert trafiony w punkt.
Potem Beastie Boys. Już na zewnątrz, trzeba było się prześlizgać pod scenę (Groove Armadę odpuściliśmy, niech jej...:) Czyste brzmienie, świetny kontakt z publicznością. Rozglądnąłem się wokół - wszyscy (?) znali teksty. Panowie w garniturach oprócz rapu mieli coś jeszcze do powiedzenia, chwilami ciężkie gitary, czasem to był po prostu punk rock - chociaż poza kilkoma hitami nie miałem pojęcia, co grają, podobało się!
A potem była przerwa, w czasie której prześlizgałem się z Mikołajem tuż pod scenę. Mikołaj to takie alibi;)
I było błoto. A deszczu już nie było. I czekaliśmy na Muse w otoczeniu obcojęzycznie brzęczącego roju nastolatek. Hm.
Mikołaja nie dało się przecisnąć bliżej niż trzeci rząd od barierek, choć bardzo chciał, a i ja chciałem, chociaż błoto, brzęczący tłum nastolatek etc...
Pół godziny ustawiania sprzętu, już dobrze po pierwszej w nocy, błoto jest, deszczu nie ma. Za chwilę Muse.
cdn:)

poniedziałek, lipca 16, 2007

Re:Re: :)

No tak, mimo wszystko czułbym się odrobinkęjak intruz, bo jednak prawie nikt by mnie tam nie znał ;)

A jeśli chozi o koncert: Tak, właśnie ten :)

A ni Pan nie mówił jak na Muse było :) Proszę się pochwalić :)

niedziela, lipca 15, 2007

Re;)

Eee tam, lista tematów była dowolna, pominąłem kilkaset pozycji;).
Zapraszamy na następne spotkanie, jeszcze nieumówione.
O RHCP (jeśli o tym mowa) czytałem na Forum Krasiniaka. Tu jest link

:)

Teraz się cieszę, że tam do Was nie przyszedłem, bo jak przejrzałem listę tematów, to chyba bym się nie odnalazł ;) Ale cieszę się, że do spotkania doszło i wszyscy dotarli i nawet ktoś zaskoczył resztę przybyciem :)

Naszła mnie wena, żeby opisać koncert, na którym byłem ostatnio, ale... jest już strasznie późno, a czuję, że jak zacznę pisać, to do jutra nie zdążę...

Tak więc... dobrej nocy :)

wtorek, lipca 10, 2007

Spotkanie w Ciechanie cd.

Odbyło się. Skład odrobinę zaskakujący: ZARZĄD + Piotr M. (fajne spotkanie po latach, oby więcej takich;)) Pomiędzy kolejnymi falami piany w kuflach (z wyjątkiem pijącego sok&sok;)) dokonaliśmy egzegezy kilku utworów literackich i kilkunastu filmów. Zderzyły się opcje filologiczne z inżynierskimi (bardzo cennymi), a stronnicy wymieniali pozycje nie bacząc na wykształcenie. Dzięki temu powstała jednostka tolerancji na absurd=1 Lynch. Tak do końca zresztą nie wiem, jak Was charakteryzować, bo z mojego puntu widzenia matematyczno-informatyczno-polonistyczni jesteście i tak już pewno pozostanie.
Było i o polityce, o literaturze wysokiej i kulturze komiksu. O filmie. O planach na wakacje. Wkradło się także aktualne odwołanie Leppera. Pospolitość skrzeczy, pospolitość tłoczy. Ameryka, Francja, Polska, Europa. Stalker (Abi, zazdroszę tego komputera korporacyjnego!) A my płyniemy sobie odważnie i lekko - to w przeszłość, to w teraźniejszość (jak to w tym Krasiniaku jest teraz?), to w przyszłość - bliziutką - tuż.
Bywa tak, że na marginesie takich peregrynacji rodzą się ważkie pytania. Pozwolę sobie wymienić te, które pamiętam ja, resztę Wy dorzućcie:
Więc:
Babel (do obejrzenia i skomentowania);
Ukryte (ja nie widziałem, muszę nadrobić);
Zodiak - jak wyżej;
Szkoła Dukaja;
Lynch - ostatnie filmy...

i jeszcze - co chcecie;)

piątek, lipca 06, 2007

Spotkanie w Ciechanie

Po uzgodnieniach w gronie ZARZĄDU (a co, tu każdy się może nazwać, jak chce;)) zwołujemy zebranie blogowiczów w poniedziałek 9 lipca w Ciechanie o godz. 19.00. Oj, będą tłumy;)

niedziela, lipca 01, 2007

:)

Wreszcie po :) Cały młyn za mną, a jeszcze większy przede mną :)

Ale po kolei:
1. "fantastyka". Pamiętam jak mój brat cioteczny wracał do domu i z iskrą w oczach patrzył w skrzynkę pocztową w poszukiwaniu kolejnego numeru owego periodyku :) Miał wtedy jakieś 15-16 lat :) Ja osobiście nie miałem żadnej styczności z rzeczonym czasopismem, ale okładki bywały śmieszne ;)

2. Życzę miłego spotkania :) Ja, póki co, nie czuję się jeszcze na tyle "blogowiczem", żeby się tam do Was pchać, ale kto wie, może za kilka lat, jeśli dożyję :)

3. Remonty. Mam pewien uraz, bo przez remont odszedł mój zwierzak. Biedaczyna nawąchał się farby i niestety było to dla niego zabójcze. Właściwie nigdy remontów nie lubiłem, bo a to komputer trzeba bło wynieść gdzieś, a to na polówce spać, a to u babci ;) No i przede wszystkim żaden ze mnie specjalista, czy choćby amator, jeśli chodzi o remonty ;)

4. Po maturze :)