wtorek, maja 31, 2005

Wodzu: no a któż tak naprawdę "WIE"? Nawet Gadamer w eseju "Cóż to jest prawda" uświadamia, jak różne są porządki, które ten świat budują, więc tym bardziej przy takiej ilości paradygmatów trudno byłoby ustalić jedną możliwą (czyt. prawdziwą) odpowiedź na cokolwiek.

A zachody słońca...ileż ja ich ostatnio przeoczyłam...przynajmniej na blogu sobie "pooglądam"... ;-)

Ostatnio coraz więcej paradoksów zatrzymuje moją uwagę. Świat ( w moim odczuciu) budują sprzeczności...( a i tego nie wiem na pewno, bo może gdzieś, na niewidocznym jeszcze końcu, jest jakieś sensowne rozwiązanie dla tych przeciwstawieństw), więc nie dziwne, że komus w głowie "Gott ist tot" albo "dekonstrukcja"...
I Ricoeur też pożeglował w zaświaty. Ten z kolei się od(do)czytał do końca. Dokonała się pełna hermeneutyka.
To „czytanie po swojemu” dotknęło bardzo wielu filozofów, choćby wspomnianego Nietzschego. Też mi się wydawało, że go rozumiem do momentu, aż mądrzejsi ode mnie uświadomili mi, że jest ojcem dekonstrukcji. Ale chyba jest, więc się nie spieram.
A za oknem chwilę temu zachód słońca, że aż strach. Dwadzieścia kilometrów stąd padał deszcz, widziałem.
No tak... tylko jak sie nie wie, to sie nie zabiera do pisania... Moze czepiam sie bez powodu, a moze to po prostu akademicko zaszczepione pragnienie konkretow. Bo i jak tu z takim Derrida dyskutowac, jesli kazdy czyta go na swoj sposob i najczestsza odpowiedzia na jakakolwiek krytyke jest wariacja na temat: "E, nic nie rozumiesz..."?
Ja też lubię takich, którzy mi powiedzą, jak jest, ale mówiąc szczerze znacznie bardziej wolę od nich tych, którzy nie udają, że wiedzą jak jest ... :-) Dlatego Markowski jest mi bliski :)

poniedziałek, maja 30, 2005

Jakis czas temu poczytywalem sobie ksiazke Markowskiego o Derridzie. Troche mnie przestraszylo, ze ten bardzo madry pan, ktory przeczytal 100+ pozycji na temat dekonstrukcji (Derrida i s-ka) potrzebuje az 50 stron na wyjasnienia i przeprosiny za to, iz nie potrafi wprost wyjasnic o co w tym wszystkim chodzi. chwilowo dalem sobie spokoj.
A z tym dekonstruowaniem samego siebie to czysta zlosliwosc. Przywodzi mi to na mysl biedaczka Nietzschego - tez dowcipy fruwaly o jego zejsciu...
Po zakończeniu kursu z Teorii Literatury miałam wciąż jeszcze dość pozytywne zdanie na temat derridiańskiej koncepcji rzeczywistości, ale jedne, zupełnie przypadkowo wybrane przeze mnie zajęcia z Filozoficznych perspektyw edukacji pozostawiły mnie z taką wizją świata według Derridy, która kompletnie nie daje w zamian nic po tym, jak już ów świat się zdekonstruuje. Szkoda...bo i Derrida zdekonstruował się w zeszłym roku ( a może to był już ten?).
Głęboko uduchowione pytanie: Obywatelu/-ko, czy wierzysz w dekonstrukcję? ;-)

niedziela, maja 29, 2005

Derrida się odezwał ;)
Nie ma żadnej struktury, jest tylko différance. ;-)

piątek, maja 27, 2005

"To, co pomyślał, było co najmniej cyniczne. Ale przecież sama niejako wzniosłość wewnętrznej struktury człowieka zwanej duszą niekiedy wręcz sprzyja rozwojowi cynizmu, chociażby tylko ze względu na wszechstronność tejże struktury".
BIESY
Fiodor Dostojewski.
;-)

poniedziałek, maja 23, 2005

Ty, Abi, nie mów... mam to samo. A już jak oglądam video, to czuję, jakby byl tuż obok...

niedziela, maja 01, 2005

Ty, Abi masz jak zwykle rację. Jak noga? Ja mam tylko lewą jako tako sprawną, mam nadzieję chociaż, że na rowerze, co jest wielce ok., pojeżdżę.
Bartek jest obecny - falami. Są chwile, kiedy odczuwam niemal namacalną jego obecność. Niezbyt częste. Intensywne.