piątek, czerwca 27, 2003
sie robi, sie zaraz wraca do katorżniczej roboty. Z księgą miałeś rację, ale ciut angielszczyzny może chyba zostać - a może zmienić na francuski? Albo łacinę? A może czeski? Zresztą pomyślę - jak będę miał czas na myślenie, bo teraz to ja tylko pracuję, jak chłop pańszczyźniany jaki. A wy już macie wakacje, why ducky!!!:)
poniedziałek, czerwca 23, 2003
niedziela, czerwca 22, 2003
Ja juz mam wodę z mózgu, ale Wy? Był Abnuk, wpadł i wypadł, i powiedział, że woli do Bułgarii i Rumunii niż do Francji ;), a poza tym cisza! że hej. I tylko Macieku jakieś miny podkłada.
A ja wracam, tam gdzie paragrafy i cyrografy. I jedyna korzyść z tego taka, że miałem chwilę, żeby przejrzeć stare "Sharacki". Miodzio!
A ja wracam, tam gdzie paragrafy i cyrografy. I jedyna korzyść z tego taka, że miałem chwilę, żeby przejrzeć stare "Sharacki". Miodzio!
piątek, czerwca 20, 2003
czwartek, czerwca 19, 2003
aaa, i kolejny raz zajrzałem do "Zbrodni i kary", czego efekty znajdziecie na mojej stronce w postaci konspektu... wiem, wiem, nawet szukać nie będzie wam się chciało:). Drętwy konspekt, wszystko i tak zależy od wykonania.
Ale Dostojewski - tego nam potrzeba dziś, żeby poczuć ciężar bytu. Na naszą mdławą polską miarę jest zaś Miłosz, przez którego czasem gadają duchy:
"Zjawisko wódki jest ciekawe,
Warto poświęcić mu rozprawę, Ze wszystkich trunków ona jedna
Dymom zagłady jest pokrewna.
W niej miast płonących widać migot,
Przez cienkie szkło skazańcy idą,
A kiedy w nocy domy syczą
I w oknach pożar jest źrenicą,
Nad litrem z osowiałą twarzą
Zasiedli bracia Karamazow".
Ale Dostojewski - tego nam potrzeba dziś, żeby poczuć ciężar bytu. Na naszą mdławą polską miarę jest zaś Miłosz, przez którego czasem gadają duchy:
"Zjawisko wódki jest ciekawe,
Warto poświęcić mu rozprawę, Ze wszystkich trunków ona jedna
Dymom zagłady jest pokrewna.
W niej miast płonących widać migot,
Przez cienkie szkło skazańcy idą,
A kiedy w nocy domy syczą
I w oknach pożar jest źrenicą,
Nad litrem z osowiałą twarzą
Zasiedli bracia Karamazow".
A zespół Clinic? Czy zespół Clinic znany wam jest? [składnia z "Ferdy"]
Co do Jerofiejewa, to przedstawienie Moskwa-Pietuszki z Opanią w roli głównej kiedyś dawno temu zrobiło na mnie duże wrażenie. Reszty nie znaju.
Za to, Wodzu, przewaliłem się wreszcie do końca przez Pielewina i myślę sobie tak jak Ty, że nowa proza światowa cierpi na nadmiar dobrych pomysłów na początki, a niedobór jakichkolwiek pomysłów na zakończenia.
Wszystko jest shortem!
:: myśli by staw ::
:)
Co do Jerofiejewa, to przedstawienie Moskwa-Pietuszki z Opanią w roli głównej kiedyś dawno temu zrobiło na mnie duże wrażenie. Reszty nie znaju.
Za to, Wodzu, przewaliłem się wreszcie do końca przez Pielewina i myślę sobie tak jak Ty, że nowa proza światowa cierpi na nadmiar dobrych pomysłów na początki, a niedobór jakichkolwiek pomysłów na zakończenia.
Wszystko jest shortem!
:: myśli by staw ::
:)
środa, czerwca 18, 2003
wtorek, czerwca 17, 2003
Cóż, de gustibus non est disputandum. Mnie się Jerofiejew podoba, choć przyznaję - za pierwszym razem też nie spodobała mi się ta ksiażka. Ale po lekturze "Moskwy-Pietuszek" (z tego jest najbardziej znany) wróciłem do "Zapisków..." - zupełnie inaczej się je czyta. Niemniej ten pierwszy raz...
Odno¶nie recenzji, krytyków, itp. Czuję się oszukany. Rozczarowany. Zły. Powodem mojego niezadowolenia jest nic innego jak najnowsza płyta Metalliki "St. Anger". Żyłem premier± tej płyty przez ponad półtora miesi±ca. Wszystkimi przeciekami, nowinkami, ochłapami informacji dotycz±cej grupy i samej płyty. Byłem w skowronkach, kiedy recenzenci "fachowych" (teraz już w cudzysłowiu) czasopism muzycznych zaproszeni na przedpremierowe odsłuchania tej płyty piali z zachwytu na temat nowego materiału. Zachwytu, cholera! Metallica i powrót do korzeni, najlepszy materiał od czasów "Czarnego Albumu"! Ech...
Kupiłem płytę. Przesłuchałem. Do końca. Z trudem mi to przyszło. Po przesłuchaniu ze smutkiem odłożyłem na półkę. Raczej nie będę często do niej wracał. Ale zm±drzałem. To jaki¶ plus, nie? ;-(
Odno¶nie recenzji, krytyków, itp. Czuję się oszukany. Rozczarowany. Zły. Powodem mojego niezadowolenia jest nic innego jak najnowsza płyta Metalliki "St. Anger". Żyłem premier± tej płyty przez ponad półtora miesi±ca. Wszystkimi przeciekami, nowinkami, ochłapami informacji dotycz±cej grupy i samej płyty. Byłem w skowronkach, kiedy recenzenci "fachowych" (teraz już w cudzysłowiu) czasopism muzycznych zaproszeni na przedpremierowe odsłuchania tej płyty piali z zachwytu na temat nowego materiału. Zachwytu, cholera! Metallica i powrót do korzeni, najlepszy materiał od czasów "Czarnego Albumu"! Ech...
Kupiłem płytę. Przesłuchałem. Do końca. Z trudem mi to przyszło. Po przesłuchaniu ze smutkiem odłożyłem na półkę. Raczej nie będę często do niej wracał. Ale zm±drzałem. To jaki¶ plus, nie? ;-(
poniedziałek, czerwca 16, 2003
Skoro jest taki szaleńczy odzew na moje wklejanki Grzegorza Janusza, zamieszczam kolejne, sprzed wielu lat:
"Watykan 2007"
Uwaga! Podajemy najnowsze wyniki Akademii Badań Cyfrowych. Ustalono, że liczba Osób Boskich wynosi nie 3, lecz 3,14159265359. Zezwala się by liczbę Osób Boskich zaokrąglać do 3,14. Termin ,,Trójca Święta", jako zakorzeniony w tradycji, nadal obowiązuje.
"Wiadro jako naczynie krwionośne"
Do wsi przyszła zaraza.
Ludzie dostali gorączki, potem czerwonych plam i po paru dniach umierali. Znachor powiedział, że jedyne lekarstwo to sok skrzatów. Ale skąd takiego skrzata wziąć?
Pewnie żyją w lesie.
Poszliśmy szukać w pięciu: ja, kowal z chłopakami i pastuch. Wzięliśmy siekiery, widły i wiadro. Błąkaliśmy się trzy dni. I nic. Ubiliśmy tylko jaszczurkę i dwie ropuchy.
Trzeba było wracać do wsi z pustymi rękami. Już byliśmy przy samej wsi, a tu nagle na polanie przy podwójnym dębie coś się rusza. Podeszliśmy bliżej. Patrzymy, a tu w trawie tańczą małe stwory. Pięć ich było, całe gołe, włosy jak smoła i wianki na głowach. Nic tylko skrzaty. Wszystkie chwyciliśmy. Strasznie się szarpały, gryzły i krzyczały. Ale nie puściliśmy. Daliśmy obuchem po łbach, nie za mocno, żeby czerepów nie rozwalić i dalej toczymy z nich sok! Każdego małego za nogi na głaz i nożem po gardle. Ciekła z nich jucha czerwona jak u człowieka, prosto do wiadra. Aż się całe uzbierało. Trupy zostawiliśmy koło mrowiska, a potem szybko do wsi, żeby nie skrzepło. To się ludziska ucieszyły! Wszyscy się zbiegli. Pili lekarstwo łykami i smarowali nim gęby. A co zostało to zanosili tym, co z łóżek nie mogli się podnieść. Wtedy przyleciał znachor i zaczął wrzeszczeć, że nie mówił ,,sok skrzatów" tylko ,,sok z chrzanu". Któryś się musiał przesłyszeć. A potem się wydało, że to nie były skrzaty, tylko dzieciaki gajowego.
To nie jest wielka literatura. Ale jakie sny po niej!
"Watykan 2007"
Uwaga! Podajemy najnowsze wyniki Akademii Badań Cyfrowych. Ustalono, że liczba Osób Boskich wynosi nie 3, lecz 3,14159265359. Zezwala się by liczbę Osób Boskich zaokrąglać do 3,14. Termin ,,Trójca Święta", jako zakorzeniony w tradycji, nadal obowiązuje.
"Wiadro jako naczynie krwionośne"
Do wsi przyszła zaraza.
Ludzie dostali gorączki, potem czerwonych plam i po paru dniach umierali. Znachor powiedział, że jedyne lekarstwo to sok skrzatów. Ale skąd takiego skrzata wziąć?
Pewnie żyją w lesie.
Poszliśmy szukać w pięciu: ja, kowal z chłopakami i pastuch. Wzięliśmy siekiery, widły i wiadro. Błąkaliśmy się trzy dni. I nic. Ubiliśmy tylko jaszczurkę i dwie ropuchy.
Trzeba było wracać do wsi z pustymi rękami. Już byliśmy przy samej wsi, a tu nagle na polanie przy podwójnym dębie coś się rusza. Podeszliśmy bliżej. Patrzymy, a tu w trawie tańczą małe stwory. Pięć ich było, całe gołe, włosy jak smoła i wianki na głowach. Nic tylko skrzaty. Wszystkie chwyciliśmy. Strasznie się szarpały, gryzły i krzyczały. Ale nie puściliśmy. Daliśmy obuchem po łbach, nie za mocno, żeby czerepów nie rozwalić i dalej toczymy z nich sok! Każdego małego za nogi na głaz i nożem po gardle. Ciekła z nich jucha czerwona jak u człowieka, prosto do wiadra. Aż się całe uzbierało. Trupy zostawiliśmy koło mrowiska, a potem szybko do wsi, żeby nie skrzepło. To się ludziska ucieszyły! Wszyscy się zbiegli. Pili lekarstwo łykami i smarowali nim gęby. A co zostało to zanosili tym, co z łóżek nie mogli się podnieść. Wtedy przyleciał znachor i zaczął wrzeszczeć, że nie mówił ,,sok skrzatów" tylko ,,sok z chrzanu". Któryś się musiał przesłyszeć. A potem się wydało, że to nie były skrzaty, tylko dzieciaki gajowego.
To nie jest wielka literatura. Ale jakie sny po niej!
niedziela, czerwca 15, 2003
piątek, czerwca 13, 2003
środa, czerwca 11, 2003
No a ja dziś wstałem o dziewiątej.... tzn. obudziłem się o dziewiątej, jakoś tak się stało że wstałem z pół godziny później, sprawdziłem pocztę - ale nic ciekawego nie przyszło, zjadłem coś, pojechałem po wpis z Granic Racjonalności. Bałem się że nie zdążę ale się przeciągnęły wpisy i nie było problemu. Potem czekałem na wpisy z Podstaw Elektroniki przez godzinę.... Ech.... I na obiad a potem do akademika... No i teraz siedzię i piszę na bloga.
nuand:Co mam zrobić jeśli chciałbym sobie zrobić nadruk na koszulkę?? I czy to jest w miarę trwałe? Co? I ile kosztuje?
Sorki za grad pytań, ale ja już od jakiegoś czasu zastanawiam się jak zrobić sobie napis na koszulce...
nuand:Co mam zrobić jeśli chciałbym sobie zrobić nadruk na koszulkę?? I czy to jest w miarę trwałe? Co? I ile kosztuje?
Sorki za grad pytań, ale ja już od jakiegoś czasu zastanawiam się jak zrobić sobie napis na koszulce...
poniedziałek, czerwca 09, 2003
niedziela, czerwca 08, 2003
Eeeeee tam, ja jestem z natury optymistą, studenteria ma sesję, belferstwo koniec roku tudzież wycieczki, sztubactwo się nie odzywa, bo się boi, stąd takie pustki tutaj. Mnie tu teraz bardzo nie będzie, kierunek biorę na południe Polski, kolejny raz w tym roku, Świeradów Zdrój, Śnieżka, Praga czeska oto moje najbliższe cele. Radźcie sobie beze mnie, od czasu do czasu się pokłóćcie, bo bez tego blog rzeczywsiście i nieodwołalnie zdechnie. Albo przejdzie w stan ubika.
Wodzu i Nuandu! Dziś raz jeszcze "Dzień świra". I wpłynąłem na suchego przestwór oceanu... :)
Wodzu i Nuandu! Dziś raz jeszcze "Dzień świra". I wpłynąłem na suchego przestwór oceanu... :)
czwartek, czerwca 05, 2003
Przypominam jeszcze, że Thalia ma wyporność 4 chude osobniki plus kierowca (z naciskiem na chude). Zatem decyduje kolejność zgłoszeń, jak rozumiem. O bagażniku już pisałem, wlezie tam cały wszechświat. Ale poza tym samochodzikiem może być być całkiem, całkiem - amerykańskie kino drogi się kłania. Więc jak?
środa, czerwca 04, 2003
Ty, Nuand, to politykiem raczej nie będziesz. Roztrwonić takie poparcie... :). A niewiele brakowała i to Europa by nas o wolność prosiła, a nie my ją. Kilka spraw, nieestetycznie to wypunktuję:
1. Do Paryża jechać nie muszę, byłem tam już parę razy, nawet mi się podoba żeby Molocha minąć;
2. Stopem podróżuje się świetnie (trasę Polska - Paryż w obie strony zrobiłem trzy razy). Ale jestem już chyba na to za stary, człowiekowi z wiekiem oprócz siwych włosów przybywa poczucia odpowiedzialności - przede wszystkim za innych.
3. Wyjazd na wariackich papierach - może być, ale ... termin wolałbym jednak znać ciut wcześniej - przypominam, że ja mogę raczej po 25 lipca.
4. Transport - najtaniej i najwygodniej w takim układzie (ech, starość) byłoby pewnie Thalią. Cóż, była w Dubrowniku, była w Helsinkach, to czemu nie w Marsylii? (upierałbym się, bo choć miasto ma ponurą sławę, to coś mnie tam ciągnie). Ja jednak wprawdzie nie muszę rozmawiać z rodzicami, ale z żoną - owszem:)
I to by było na razie wszystko, co do głowy mi przychodzi.
1. Do Paryża jechać nie muszę, byłem tam już parę razy, nawet mi się podoba żeby Molocha minąć;
2. Stopem podróżuje się świetnie (trasę Polska - Paryż w obie strony zrobiłem trzy razy). Ale jestem już chyba na to za stary, człowiekowi z wiekiem oprócz siwych włosów przybywa poczucia odpowiedzialności - przede wszystkim za innych.
3. Wyjazd na wariackich papierach - może być, ale ... termin wolałbym jednak znać ciut wcześniej - przypominam, że ja mogę raczej po 25 lipca.
4. Transport - najtaniej i najwygodniej w takim układzie (ech, starość) byłoby pewnie Thalią. Cóż, była w Dubrowniku, była w Helsinkach, to czemu nie w Marsylii? (upierałbym się, bo choć miasto ma ponurą sławę, to coś mnie tam ciągnie). Ja jednak wprawdzie nie muszę rozmawiać z rodzicami, ale z żoną - owszem:)
I to by było na razie wszystko, co do głowy mi przychodzi.
niedziela, czerwca 01, 2003
Racja, święta racja. Gog-polonista (kto czytał Niziurskiego?) ma zawsze problem: przemawiać do intelektu czy do pamięci werbalnej? Ten pierwszy wyżej cenię, ta druga pozwala osiągnąć społeczny sukces. Ideałem byłoby połączyć jedno z drugim, problem jednak w tym, że skuteczność tych oddziaływań zależy od przygotowania słuchaczy. Węzeł gordyjski, panowie. Wyjście jest chyba jedno: gadać jak najwięcej, różnymi kanałami i różnymi stylami, licząc na mądrość systemu, jakim jest język: zwykle bowiem to, co mądre, ubiera się w odpowiednią szatę językową, choć ta trzeszczy i napina się. Zależność odwrotna nie jest już tak oczywista.
Subskrybuj:
Posty (Atom)