niedziela, października 26, 2003

Sprostujmy: Maciek próbował do mnie ostatnio mówić nawet "torze", a to jest skrót od "dyrektorze". Nic to, jak mawiał pewien mały rycerz, przyjdzie się rozstać z Autorytetem, niech mu ziemia lekką będzie:). Ogłaszam wszem i wobec: można mnie tykać bezkarnie, gryźć nie będę.

Co do masek: jeśli uważasz to moje skromne zdanko za komplikowanie spraw prostych, to zapraszam do lektury dwóch tomów "Masek" z serii gdańskich Transgresji. 600 stron wypisów z różnych tekstów i zapisów dyskusji, w których roiło się od utytułowanych wypowiadaczy sądów równie interesujących co skomplikowanych:).

Rozumiem, że po tych pięciu litrach (na ilu, że zapytam z niezdrowej ciekawości?) siadacie za klawiaturami i tworzycie programy, które w momencie tworzenia zdają się wam genialne, prostsze i wydajniejsze niż wszystko, co do tej pory napisano, a kiedy się budzicie, okazuje się, że komputer odmawia startu, bo wykastrowaliście szlachetnego XP lub jeszcze szlachetniejszego Linuxa:) Mieliśmy na studiach to samo tylko z poezją lub manifestami literackimi.

We wczorajszej "Rzepie" dużo piszą o Rosjanach, a my ich bracia w rodzinie słowiańskiej, a wrogowie polityczno-religijni, więc poczytać warto. I taki kawałek: Rosjanin budzi się na kacu i stwierdza, że Boga nie ma, wieczorem znów Boga odnajduje, rano stwierdza jednak obecność pustki po Bogu, wieczorem znów jest z Bogiem za pan brat. W takim rytmie drga rosyjska dusza. Anegdotę tę trzeba opowiadać wszystkim czytelnikom Dostojewskiego, jako wprowadzenie, zamiast uczonych wstępów.

Nareszcie się wyspałem. Taka nadprogramowa godzina powinna być raz w tygodniu! Miłej niedzieli!

Brak komentarzy: