piątek, grudnia 23, 2005
sobota, grudnia 17, 2005
Ale była dzisiaj jaaaazda! Dosłownie:
Z Gdańska do Ciechanowa, nocą, a pod Ostródą koniec świata. Ściana śniegu: biel.
Biel i biel.
Kiedy samochód zwalnia do 40 na godzinę, zwalnia cały świat; zwalnia, ale się nie zatrzymuje, bo za tobą światła, które ponaglają i nie można przespać tej śnieżycy gdzieś na poboczu. Radio staje się najbliższym przyjacielem. Muzyka brzmi jak nigdy. Koniec czasu. Biel atakuje, droga się nieuchronnie zwęża.
Może tak właśnie wygląda wieczność?
Może.
Jak zgęstniały czas.
Wodzu, nawet w Kanadzie takiej jazdy nie ma.
Z Gdańska do Ciechanowa, nocą, a pod Ostródą koniec świata. Ściana śniegu: biel.
Biel i biel.
Kiedy samochód zwalnia do 40 na godzinę, zwalnia cały świat; zwalnia, ale się nie zatrzymuje, bo za tobą światła, które ponaglają i nie można przespać tej śnieżycy gdzieś na poboczu. Radio staje się najbliższym przyjacielem. Muzyka brzmi jak nigdy. Koniec czasu. Biel atakuje, droga się nieuchronnie zwęża.
Może tak właśnie wygląda wieczność?
Może.
Jak zgęstniały czas.
Wodzu, nawet w Kanadzie takiej jazdy nie ma.
poniedziałek, grudnia 12, 2005
niedziela, grudnia 11, 2005
środa, grudnia 07, 2005
sobota, grudnia 03, 2005
poniedziałek, listopada 21, 2005
Prawda? ;-) Wydaje mi sie, ze to co najwyzej rok minal odkad wymaszerowalem w swiat z naszego liceum, a to juz cztery... Przeraza mnie to. Od niedawna zaczalem przezywac cos w rodzaju kryzysu poznego dojrzewania, tj. zdalem sobie sprawe z jak nieublagana predkoscia uplywa czas. Dla dzieciaka / nastolatka stoi nieustannie w miejscu, a gdy tylko dwudziestka na kark wskoczy, zaczyna wyrywac sie ostro do przodu...
No, to tyle refleksji. Zobaczymy sie w nadchodzace wakacje, a w miedzyczasie moze przedzwonie ktoregos dnia.
Pozdrowienia wsiom! ;-)
No, to tyle refleksji. Zobaczymy sie w nadchodzace wakacje, a w miedzyczasie moze przedzwonie ktoregos dnia.
Pozdrowienia wsiom! ;-)
wtorek, listopada 08, 2005
poniedziałek, listopada 07, 2005
sobota, listopada 05, 2005
piątek, września 30, 2005
wtorek, lipca 12, 2005
Gratulacje, pani magister ;-) Bycie magistrem (magisterką?) jest fajne, ale pod waunkiem, że nie ściga Cię od razu ZUS, II filary, Urzędy Skarbowe i inne takie paskudne instytucje, o których istnieniu się nie pamięta dopóki się nie przypomną. Do mnie się przypałętał ZUS dzień po obronie :-)
To ja tez się pochwalę, że w piątek skończyłam okres dwumiesięcznego bezrobocia...i znów zostałam studentką, tylko o grzędę wyżej i w bardziej luksusowym kurniku, czyli w Domu im. Franza Kafki zwanym także Polską Akademią Nauk (kto był tam choć raz, to wie, jak łatwo się tam zgubić w plątaninie korytarzy i zamiast do biblioteki trafić do szpitala - i to do najprawdziszego! a kto nie był, nie ma czego żałować).
To ja tez się pochwalę, że w piątek skończyłam okres dwumiesięcznego bezrobocia...i znów zostałam studentką, tylko o grzędę wyżej i w bardziej luksusowym kurniku, czyli w Domu im. Franza Kafki zwanym także Polską Akademią Nauk (kto był tam choć raz, to wie, jak łatwo się tam zgubić w plątaninie korytarzy i zamiast do biblioteki trafić do szpitala - i to do najprawdziszego! a kto nie był, nie ma czego żałować).
środa, lipca 06, 2005
wtorek, lipca 05, 2005
piątek, lipca 01, 2005
Wakacje!!! :-) I nowy okres się zaczął w moim życiu. Od niedawna jestem MAGISTREM FILOLOGII POLSKIEJ !!! :-) Możecie mi gratulować. Ogromne podziękowania dla tych wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób się do tego przyczynili :-)
A Tobie Staw dziękuję wyjątkowo bardzo mocno i w ogóle najbardziej, jak tylko potrafię. Bo ten magister akurat to tylko dlatego, ze potrafiłeś "zaszczepić" we mnie prawdziwą miłość do literatury.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i życzę naprawdę udanych wakacji!!!
Ja od wrześnie wracam do pracy nad kolejnym magistrem. Życzcie mi powodzenia!!! :-)
A Tobie Staw dziękuję wyjątkowo bardzo mocno i w ogóle najbardziej, jak tylko potrafię. Bo ten magister akurat to tylko dlatego, ze potrafiłeś "zaszczepić" we mnie prawdziwą miłość do literatury.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i życzę naprawdę udanych wakacji!!!
Ja od wrześnie wracam do pracy nad kolejnym magistrem. Życzcie mi powodzenia!!! :-)
niedziela, czerwca 05, 2005
sobota, czerwca 04, 2005
Wodzu: Teoria wystarczalności to "chleb powszedni" 90% ludzi :-). Przecież w naszym "tymczasowym" odczuciu świat to nie odmetafizyczniony chaos, na którego końcu znajduje się BRAK. Przyjmujemy jego spójność, zakładamy, że - za wczesnym Heglem i wczesnym Husserlem - warto się tu zadomawiać, poznawać, a nawet szukać "eidosu". Po prostu czasami...kiedy np. taki Jakub D. zaczyna sobie myśleć - "kurde, coś dekonstruuje mi się jednak to wszystko", zaczynają się wątpliwości. No i zaczyna się wielka filozofia "rozpadu". Ale za tym wszystkim i tak kryje się wiara. Moim zdaniem bardzo głęboka. Myślę, że jednak są tacy, którym "prawda wystarczająca" jednak nie wystarcza. I dlatego zaczynają powoli wszystko rozkładać na części pierwsze. Dekonstruować nasz ziemski padół, aż się okaże NIC. :)
czwartek, czerwca 02, 2005
Być może daje mi się we znaki zabawa w informatykę, ale pluralisci, postmodernosci, dekonstrukcjonisci, i in. wydają się lekceważyć prostą naukowa regułę wystarczalnosci - jesli dany model naukowy trzyma się dostatecznie dobrze z punktu widzenia teorii i jest skuteczny w rozwiązywaniu problemów, dla których został stworzony, to tymczasowo można go spokojnie przyjąć za odpowiedni. Tak samo jest z filozofią, semiotyką i literaturoznawstwem, które przecież mają naukowe pretensje. Innymi słowy - nikogo nie obchodzi prawda ostateczna, której i tak nie dojdziemy, tylko prawda wystarczająca.
A co do polskich zachodów, to nie będzie mi dane ich oglądać w tym roku ;-(
A co do polskich zachodów, to nie będzie mi dane ich oglądać w tym roku ;-(
środa, czerwca 01, 2005
wtorek, maja 31, 2005
Wodzu: no a któż tak naprawdę "WIE"? Nawet Gadamer w eseju "Cóż to jest prawda" uświadamia, jak różne są porządki, które ten świat budują, więc tym bardziej przy takiej ilości paradygmatów trudno byłoby ustalić jedną możliwą (czyt. prawdziwą) odpowiedź na cokolwiek.
A zachody słońca...ileż ja ich ostatnio przeoczyłam...przynajmniej na blogu sobie "pooglądam"... ;-)
Ostatnio coraz więcej paradoksów zatrzymuje moją uwagę. Świat ( w moim odczuciu) budują sprzeczności...( a i tego nie wiem na pewno, bo może gdzieś, na niewidocznym jeszcze końcu, jest jakieś sensowne rozwiązanie dla tych przeciwstawieństw), więc nie dziwne, że komus w głowie "Gott ist tot" albo "dekonstrukcja"...
A zachody słońca...ileż ja ich ostatnio przeoczyłam...przynajmniej na blogu sobie "pooglądam"... ;-)
Ostatnio coraz więcej paradoksów zatrzymuje moją uwagę. Świat ( w moim odczuciu) budują sprzeczności...( a i tego nie wiem na pewno, bo może gdzieś, na niewidocznym jeszcze końcu, jest jakieś sensowne rozwiązanie dla tych przeciwstawieństw), więc nie dziwne, że komus w głowie "Gott ist tot" albo "dekonstrukcja"...
To „czytanie po swojemu” dotknęło bardzo wielu filozofów, choćby wspomnianego Nietzschego. Też mi się wydawało, że go rozumiem do momentu, aż mądrzejsi ode mnie uświadomili mi, że jest ojcem dekonstrukcji. Ale chyba jest, więc się nie spieram.
A za oknem chwilę temu zachód słońca, że aż strach. Dwadzieścia kilometrów stąd padał deszcz, widziałem.
A za oknem chwilę temu zachód słońca, że aż strach. Dwadzieścia kilometrów stąd padał deszcz, widziałem.
No tak... tylko jak sie nie wie, to sie nie zabiera do pisania... Moze czepiam sie bez powodu, a moze to po prostu akademicko zaszczepione pragnienie konkretow. Bo i jak tu z takim Derrida dyskutowac, jesli kazdy czyta go na swoj sposob i najczestsza odpowiedzia na jakakolwiek krytyke jest wariacja na temat: "E, nic nie rozumiesz..."?
poniedziałek, maja 30, 2005
Jakis czas temu poczytywalem sobie ksiazke Markowskiego o Derridzie. Troche mnie przestraszylo, ze ten bardzo madry pan, ktory przeczytal 100+ pozycji na temat dekonstrukcji (Derrida i s-ka) potrzebuje az 50 stron na wyjasnienia i przeprosiny za to, iz nie potrafi wprost wyjasnic o co w tym wszystkim chodzi. chwilowo dalem sobie spokoj.
A z tym dekonstruowaniem samego siebie to czysta zlosliwosc. Przywodzi mi to na mysl biedaczka Nietzschego - tez dowcipy fruwaly o jego zejsciu...
A z tym dekonstruowaniem samego siebie to czysta zlosliwosc. Przywodzi mi to na mysl biedaczka Nietzschego - tez dowcipy fruwaly o jego zejsciu...
Po zakończeniu kursu z Teorii Literatury miałam wciąż jeszcze dość pozytywne zdanie na temat derridiańskiej koncepcji rzeczywistości, ale jedne, zupełnie przypadkowo wybrane przeze mnie zajęcia z Filozoficznych perspektyw edukacji pozostawiły mnie z taką wizją świata według Derridy, która kompletnie nie daje w zamian nic po tym, jak już ów świat się zdekonstruuje. Szkoda...bo i Derrida zdekonstruował się w zeszłym roku ( a może to był już ten?).
niedziela, maja 29, 2005
piątek, maja 27, 2005
poniedziałek, maja 23, 2005
niedziela, maja 01, 2005
środa, kwietnia 06, 2005
wtorek, marca 29, 2005
poniedziałek, marca 21, 2005
Wczoraj nie chcialam powracac. Chcialam, zeby zawsze byly soboty, niedziele...(no i moze jeszcze niektore 'weekendy' ze srody na piatek ;-). Dzis od samego rana swieci piekne slonce. Poniedzialek jakich malo, bo po dniach trudnych, dlugich przemyslen, czasem zupelnie podswiadomych wyborow...Dzis wszystko jakby zaczyna sie od poczatku. Moze dlatego, ze zaczela sie wiosna...:) Moze z innego powodu...
Zycze Wam pieknego i pelnego budzenia sie w lato, zasypiania zimy :) Pozdrawiam!
Zycze Wam pieknego i pelnego budzenia sie w lato, zasypiania zimy :) Pozdrawiam!
piątek, marca 18, 2005
wtorek, marca 15, 2005
niedziela, marca 13, 2005
poniedziałek, lutego 28, 2005
Widocznie miał ochotę na nowy makijaz :-)
Ja walczę z katarem - to tak przy okazji walk i makijazu - bo nos mam pieknie czerwony... Katar to straszna rzecz, stwierdzam po raz kolejny. Bo jak jeszcze czlowiek ma gorączkę i lezy w wyrze, to przynajmniej czuje, ze choruje. A jak ma się tylko katar, to tylko się wkurzać i dni odliczać :-)
Ja walczę z katarem - to tak przy okazji walk i makijazu - bo nos mam pieknie czerwony... Katar to straszna rzecz, stwierdzam po raz kolejny. Bo jak jeszcze czlowiek ma gorączkę i lezy w wyrze, to przynajmniej czuje, ze choruje. A jak ma się tylko katar, to tylko się wkurzać i dni odliczać :-)
sobota, lutego 26, 2005
Widzisz, chodzi o odczucie, ktore dociera raz na jakis czas do mojej swiadomosci. To, co napisalas nie jest dla mnie niczym nowym (z calym szacunkiem dla Twojej checi przekazania swoich przemyslen i spostrzezen). Moja samotnosc na blogu jest checia powiedzenia o tym, ze mimo wszystko - wspanialej rodziny, cudownych przyjaciol, niezwyklych ludzi, ktorych spotkalam w swoim zyciu, istnieje zawsze takie miejsce, do ktorego nie da sie nikogo ze soba zabrac. Miejsce najtrudniejszych przemyslen, najdotkliwszych problemow, ktorych nie udalo by sie opowiedziec zupelnie nikomu innemy niz sobie samemu. Taka kompletna oddzielnosc, ktorej jako dziecko zupelnie nie odczuwalam. Odzielnosc od rodzicow, z ktorymu czulo sie absolutnie nierozlacznymi, oddzielnosc myslenia. Nie wiem, czy to, co pisze jest jakkolwiek jasne, ale jesli nie jest - widac byc nie moze, lub nie powinno. Pozdrawiam.
czwartek, lutego 24, 2005
Wszyscy są! Mam nadzieję, że nikt nikogo nie opuszcza. Świat ostatnio wariuje, Beksiński według policji popełnił samobójstwo, sam już nie wiem, gdzie są granice absurdu i zwykłej ludzkiej wrażliwości. Czytam Ziemiańskiego, za sam tytuł: „Zapach szkła” powinien coś dostać, nie mówię o bardziej znaczącej nagrodzie, ale choćby wyrazy uznania jakieś...
środa, lutego 16, 2005
środa, lutego 09, 2005
wtorek, stycznia 25, 2005
niedziela, stycznia 16, 2005
sobota, stycznia 15, 2005
Czy tytul oryginalu to "Les Invasiones Des Barbares"? Bo tak sie sklada, ze wczoraj zalapalem sie na filmowy pokaz dwoch filmow w rezyserii Denysa Arcanda - "Jezus z Montrealu" i "Inwazje Barbarzyncow" (w oryginale "inwazje" w l. mnogiej). Zastanawiam sie, czy to ten, o ktorym mowisz. Swietne filmy. Bylem zszokowany, ze w mojej ubogiej duchowo Kanadzie powstaja takie perly...
czwartek, stycznia 13, 2005
Literatura bywa niebezpieczna...Jesli za bardzo sie do niej zblizysz...wiesz co dalej, prawda? Ja ostatnio zauwazylam jak niepostrzezenie watki zwiazane ze smiercia zaczely rozprzestrzeniac sie w moim zyciu...MAM NADZIEJE, ZE NIKT NIE UMRZE W NAJBLIZSZYM ( ANI DALSZYM) CZASIE !!!. Przerzucam sie na cos lekkiego...moze poczytam ...no wlasnie...co....???
środa, stycznia 12, 2005
Houellebecqa nie powinno się zapominać. Są pisarze publiczni i pisarze prywatni. O tych pierwszych mówi się łatwo i chętnie, jestem belfrem, więc wiem coś o tym. Ci drudzy pozostają ważni, ponieważ ich odbiór jest bardziej osobisty. Dlatego za chybione uważam sądy typu: „Platforma” to „trafna diagnoza postawiona czasom ponowoczesnym”, „książka odkrywająca mielizny politycznej poprawności”, „gniewny pamflet na kulturę fałszywie humanistyczną”, choć sam je sformułowałem:). Ważniejszy w tym wszystkim jest wyszeptany posthumanistyczny (kłaniają się „Cząstki elementarne”) duch rezygnacji: świat lepszy nie będzie, porzućmy złudzenia moi mili. Pozostaje jedynie platforma, z której, jak wiecie, można tylko skoczyć w dół - ta otchłań kusi.
Z lekturą „Platformy” trzeba się spotkać w ciszy, najlepiej nikomu o tym nie mówić.
Dołóżmy do tego to, co się teraz w Łelbekowym raju stało. Kłamstwo marzeń, kłamstwo, które daje nam nadzieję, zniszczyło jedno tchnienie tsunami. Rzadko literaturę tak ochoczo wspomaga natura, odbierając zrozpaczonym ludziom sny.
Z lekturą „Platformy” trzeba się spotkać w ciszy, najlepiej nikomu o tym nie mówić.
Dołóżmy do tego to, co się teraz w Łelbekowym raju stało. Kłamstwo marzeń, kłamstwo, które daje nam nadzieję, zniszczyło jedno tchnienie tsunami. Rzadko literaturę tak ochoczo wspomaga natura, odbierając zrozpaczonym ludziom sny.
poniedziałek, stycznia 10, 2005
wtorek, stycznia 04, 2005
Subskrybuj:
Posty (Atom)