niedziela, grudnia 25, 2005

Zdrowych i Wesołych...bo to jednak najważniejsze :-) Pozdrowienia!

piątek, grudnia 23, 2005

zdziwilbys sie ;-)

(korzystajac z okazji)
Wesolych Swiat i Szczesliwego Nowego Roku moi kochani blogowicze! ;-)

sobota, grudnia 17, 2005

Ale była dzisiaj jaaaazda! Dosłownie:
Z Gdańska do Ciechanowa, nocą, a pod Ostródą koniec świata. Ściana śniegu: biel.
Biel i biel.

Kiedy samochód zwalnia do 40 na godzinę, zwalnia cały świat; zwalnia, ale się nie zatrzymuje, bo za tobą światła, które ponaglają i nie można przespać tej śnieżycy gdzieś na poboczu. Radio staje się najbliższym przyjacielem. Muzyka brzmi jak nigdy. Koniec czasu. Biel atakuje, droga się nieuchronnie zwęża.
Może tak właśnie wygląda wieczność?
Może.
Jak zgęstniały czas.

Wodzu, nawet w Kanadzie takiej jazdy nie ma.

poniedziałek, grudnia 12, 2005

Inna sprawa, ze z reguly paniom stosunkowo latwo jest skupic na siebie uwage rozgadanego meskiego towarzystwa, chocby i "zamknietego". A czy potraficie wyobrazic sobie odwrotna sytuacje? ;-)

niedziela, grudnia 11, 2005

Jakaś racja w tym jest;). Facet ma strukturę falową. Szybko się zapala, a potem pochłaniają go inne sprawy. A gdy pojawia się kobieta, wraz z nią pojawia się zagrożenie ciągłością i trwaniem. A tego facet się boi.
Ale cechą fali jest to, że powraca:)

środa, grudnia 07, 2005

Wyobrażam sobie jakieś szczęśliwe i bezpieczne miejsce poza czasem i przestrzenią. Na ogół jest to niewielkie mieszkanie gdzieś na granicy świata. Wypełnione książkami i muzyką.

sobota, grudnia 03, 2005

A ja czytam właśnie rzemieślnicze opowiadanka Dicka... skala naszych problemów z czasem nijak się ma do jego problemów z rzeczywistością. Uwielbiam ten rodzaj uporządkowanego szaleństwa!

poniedziałek, listopada 21, 2005

Prawda? ;-) Wydaje mi sie, ze to co najwyzej rok minal odkad wymaszerowalem w swiat z naszego liceum, a to juz cztery... Przeraza mnie to. Od niedawna zaczalem przezywac cos w rodzaju kryzysu poznego dojrzewania, tj. zdalem sobie sprawe z jak nieublagana predkoscia uplywa czas. Dla dzieciaka / nastolatka stoi nieustannie w miejscu, a gdy tylko dwudziestka na kark wskoczy, zaczyna wyrywac sie ostro do przodu...

No, to tyle refleksji. Zobaczymy sie w nadchodzace wakacje, a w miedzyczasie moze przedzwonie ktoregos dnia.

Pozdrowienia wsiom! ;-)

wtorek, listopada 08, 2005

Wodzooo... kopę lat, człowieku z drugiego końca świata;)
Tak to czasem bywa, że w tym samym czasie chce się odwiedzić stare śmiecie. Kiedy zawitasz w grodzie naszym, nad Łydynią rozciągnionym?
Howgh!

poniedziałek, listopada 07, 2005

Pozdrowienia dla wszystkich! Zagladam tu po raz pierwszy od ilustam miesiecy i postanowilem wyryc swoje inicjaly... ;-)

sobota, listopada 05, 2005

Mój Boże, jak dawno mnie tutaj nie było... czy ktoś jeszcze tu zagląda? Jeśli tak, to obiecuję być tu częściej.

piątek, września 30, 2005

Czasem nie widać korony...od razu. :-) "Wędrujący król"/ Gdynia. Pozdrawiam.

wtorek, lipca 12, 2005

No wiec i ja gratuluje :-) Powodzenia!!! Ja zostalam sluchaczka studiow podyplomowych. Czy to zwalnia mnie z obowiazku myslenia o tych wszystkich strasznych instytucjach, o ktorych piszesz? mam nadzieje, ze tak :-) To zawsze rok wiecej spokoju.
Gratulacje, pani magister ;-) Bycie magistrem (magisterką?) jest fajne, ale pod waunkiem, że nie ściga Cię od razu ZUS, II filary, Urzędy Skarbowe i inne takie paskudne instytucje, o których istnieniu się nie pamięta dopóki się nie przypomną. Do mnie się przypałętał ZUS dzień po obronie :-)
To ja tez się pochwalę, że w piątek skończyłam okres dwumiesięcznego bezrobocia...i znów zostałam studentką, tylko o grzędę wyżej i w bardziej luksusowym kurniku, czyli w Domu im. Franza Kafki zwanym także Polską Akademią Nauk (kto był tam choć raz, to wie, jak łatwo się tam zgubić w plątaninie korytarzy i zamiast do biblioteki trafić do szpitala - i to do najprawdziszego! a kto nie był, nie ma czego żałować).

środa, lipca 06, 2005

Dzięki!!! :-)
Drugi z pedagogiki.
Tobie też wspaniałych wakacji !!!
:)
Pozdrawiam wszystkich raz jeszcze i życzę powodzenia w zdobywaniu tego jakże przemiłego tytułu, jakim jest magister :)

wtorek, lipca 05, 2005

Niektorym to dobrze... Mnie jeszcze dwa lata zostaly do "Honorowego Kawalera Sztuk", o magistrze nawet nie wspominajac.
Gratuluje i fajnych wakacji zycze ;-)

(przy okazji - ten drugi magister to z czego?)

piątek, lipca 01, 2005

Wakacje!!! :-) I nowy okres się zaczął w moim życiu. Od niedawna jestem MAGISTREM FILOLOGII POLSKIEJ !!! :-) Możecie mi gratulować. Ogromne podziękowania dla tych wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób się do tego przyczynili :-)
A Tobie Staw dziękuję wyjątkowo bardzo mocno i w ogóle najbardziej, jak tylko potrafię. Bo ten magister akurat to tylko dlatego, ze potrafiłeś "zaszczepić" we mnie prawdziwą miłość do literatury.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i życzę naprawdę udanych wakacji!!!
Ja od wrześnie wracam do pracy nad kolejnym magistrem. Życzcie mi powodzenia!!! :-)

niedziela, czerwca 05, 2005

to i ja zaintonuję - stooo (staaaw) laaat !

sobota, czerwca 04, 2005

Wodzu: Teoria wystarczalności to "chleb powszedni" 90% ludzi :-). Przecież w naszym "tymczasowym" odczuciu świat to nie odmetafizyczniony chaos, na którego końcu znajduje się BRAK. Przyjmujemy jego spójność, zakładamy, że - za wczesnym Heglem i wczesnym Husserlem - warto się tu zadomawiać, poznawać, a nawet szukać "eidosu". Po prostu czasami...kiedy np. taki Jakub D. zaczyna sobie myśleć - "kurde, coś dekonstruuje mi się jednak to wszystko", zaczynają się wątpliwości. No i zaczyna się wielka filozofia "rozpadu". Ale za tym wszystkim i tak kryje się wiara. Moim zdaniem bardzo głęboka. Myślę, że jednak są tacy, którym "prawda wystarczająca" jednak nie wystarcza. I dlatego zaczynają powoli wszystko rozkładać na części pierwsze. Dekonstruować nasz ziemski padół, aż się okaże NIC. :)
wzruszam się:)

piątek, czerwca 03, 2005

To ja tez sie dolacze. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego ;-)

czwartek, czerwca 02, 2005

Niech mi będzie wybaczone... Humanistyka zatrzymała się na Stawickim:)))) Dzięki!!!
Najlepszemu nauczycielowi, jaki mi się w życiu przytrafił - wszystkiego dziś absolutnie najlepszego na świecie i we wszechświecie życzę :-) dziękuję, że jesteś !!!
Czy humanistyka zatrzymala sie na Derridzie?
Być może daje mi się we znaki zabawa w informatykę, ale pluralisci, postmodernosci, dekonstrukcjonisci, i in. wydają się lekceważyć prostą naukowa regułę wystarczalnosci - jesli dany model naukowy trzyma się dostatecznie dobrze z punktu widzenia teorii i jest skuteczny w rozwiązywaniu problemów, dla których został stworzony, to tymczasowo można go spokojnie przyjąć za odpowiedni. Tak samo jest z filozofią, semiotyką i literaturoznawstwem, które przecież mają naukowe pretensje. Innymi słowy - nikogo nie obchodzi prawda ostateczna, której i tak nie dojdziemy, tylko prawda wystarczająca.

A co do polskich zachodów, to nie będzie mi dane ich oglądać w tym roku ;-(

środa, czerwca 01, 2005

Jak się mieszka wysoko, to muszą być z tego jakieś korzyści:). Zawsze chciałem mieszkać na orbicie.
Gadamer też nie lepszy. Też go już nie ma. Kto został?

wtorek, maja 31, 2005

Wodzu: no a któż tak naprawdę "WIE"? Nawet Gadamer w eseju "Cóż to jest prawda" uświadamia, jak różne są porządki, które ten świat budują, więc tym bardziej przy takiej ilości paradygmatów trudno byłoby ustalić jedną możliwą (czyt. prawdziwą) odpowiedź na cokolwiek.

A zachody słońca...ileż ja ich ostatnio przeoczyłam...przynajmniej na blogu sobie "pooglądam"... ;-)

Ostatnio coraz więcej paradoksów zatrzymuje moją uwagę. Świat ( w moim odczuciu) budują sprzeczności...( a i tego nie wiem na pewno, bo może gdzieś, na niewidocznym jeszcze końcu, jest jakieś sensowne rozwiązanie dla tych przeciwstawieństw), więc nie dziwne, że komus w głowie "Gott ist tot" albo "dekonstrukcja"...
I Ricoeur też pożeglował w zaświaty. Ten z kolei się od(do)czytał do końca. Dokonała się pełna hermeneutyka.
To „czytanie po swojemu” dotknęło bardzo wielu filozofów, choćby wspomnianego Nietzschego. Też mi się wydawało, że go rozumiem do momentu, aż mądrzejsi ode mnie uświadomili mi, że jest ojcem dekonstrukcji. Ale chyba jest, więc się nie spieram.
A za oknem chwilę temu zachód słońca, że aż strach. Dwadzieścia kilometrów stąd padał deszcz, widziałem.
No tak... tylko jak sie nie wie, to sie nie zabiera do pisania... Moze czepiam sie bez powodu, a moze to po prostu akademicko zaszczepione pragnienie konkretow. Bo i jak tu z takim Derrida dyskutowac, jesli kazdy czyta go na swoj sposob i najczestsza odpowiedzia na jakakolwiek krytyke jest wariacja na temat: "E, nic nie rozumiesz..."?
Ja też lubię takich, którzy mi powiedzą, jak jest, ale mówiąc szczerze znacznie bardziej wolę od nich tych, którzy nie udają, że wiedzą jak jest ... :-) Dlatego Markowski jest mi bliski :)

poniedziałek, maja 30, 2005

Jakis czas temu poczytywalem sobie ksiazke Markowskiego o Derridzie. Troche mnie przestraszylo, ze ten bardzo madry pan, ktory przeczytal 100+ pozycji na temat dekonstrukcji (Derrida i s-ka) potrzebuje az 50 stron na wyjasnienia i przeprosiny za to, iz nie potrafi wprost wyjasnic o co w tym wszystkim chodzi. chwilowo dalem sobie spokoj.
A z tym dekonstruowaniem samego siebie to czysta zlosliwosc. Przywodzi mi to na mysl biedaczka Nietzschego - tez dowcipy fruwaly o jego zejsciu...
Po zakończeniu kursu z Teorii Literatury miałam wciąż jeszcze dość pozytywne zdanie na temat derridiańskiej koncepcji rzeczywistości, ale jedne, zupełnie przypadkowo wybrane przeze mnie zajęcia z Filozoficznych perspektyw edukacji pozostawiły mnie z taką wizją świata według Derridy, która kompletnie nie daje w zamian nic po tym, jak już ów świat się zdekonstruuje. Szkoda...bo i Derrida zdekonstruował się w zeszłym roku ( a może to był już ten?).
Głęboko uduchowione pytanie: Obywatelu/-ko, czy wierzysz w dekonstrukcję? ;-)

niedziela, maja 29, 2005

Derrida się odezwał ;)
Nie ma żadnej struktury, jest tylko différance. ;-)

piątek, maja 27, 2005

"To, co pomyślał, było co najmniej cyniczne. Ale przecież sama niejako wzniosłość wewnętrznej struktury człowieka zwanej duszą niekiedy wręcz sprzyja rozwojowi cynizmu, chociażby tylko ze względu na wszechstronność tejże struktury".
BIESY
Fiodor Dostojewski.
;-)

poniedziałek, maja 23, 2005

Ty, Abi, nie mów... mam to samo. A już jak oglądam video, to czuję, jakby byl tuż obok...

niedziela, maja 01, 2005

Ty, Abi masz jak zwykle rację. Jak noga? Ja mam tylko lewą jako tako sprawną, mam nadzieję chociaż, że na rowerze, co jest wielce ok., pojeżdżę.
Bartek jest obecny - falami. Są chwile, kiedy odczuwam niemal namacalną jego obecność. Niezbyt częste. Intensywne.

środa, kwietnia 06, 2005

Jak zwykle/niezwykle w takich momentach, trudno pisać. Wczoraj, po raz drugi w tym roku, byłam przez moment częscią ponad 200 tys. społecznosci... niesamowita była ta atmosfera skupienia, od Krakowskiego po Marszałkowską. I cały Ogród Saski zapełniony ludźmi.

wtorek, marca 29, 2005

...i jeszcze taka piękna dziś pogoda...:-)
Tyle dni minęło a ja wciąż jestem szczęśliwa i z całkiem pozytywnym skutkiem staram się nie poddać chwilowym nastrojom ... :-)

poniedziałek, marca 21, 2005

Wczoraj nie chcialam powracac. Chcialam, zeby zawsze byly soboty, niedziele...(no i moze jeszcze niektore 'weekendy' ze srody na piatek ;-). Dzis od samego rana swieci piekne slonce. Poniedzialek jakich malo, bo po dniach trudnych, dlugich przemyslen, czasem zupelnie podswiadomych wyborow...Dzis wszystko jakby zaczyna sie od poczatku. Moze dlatego, ze zaczela sie wiosna...:) Moze z innego powodu...
Zycze Wam pieknego i pelnego budzenia sie w lato, zasypiania zimy :) Pozdrawiam!

piątek, marca 18, 2005

Znacie pewnie to uczucie: jesteście w innym mieście, innym kraju i w spotkanych przpadkowo ludziach widzicie znajomych. Tego znam, o! ten wygląda zupełnie jak..., a już myślałem, że to ... Ja mam tak ostatnio z tymi, którzy mieszkają już w zupełnie innym mieście, gdzieś za granicą świata.

wtorek, marca 15, 2005

Niech bedzie co ma byc, ale ja i tak napisze, co jest :) Juz dawno nie bylam az taka szczesliwa. I to POD TAK WIELOMA WZGLĘDAMI :) Dziękuję...

niedziela, marca 13, 2005

Trudno jest w słowach wyrazić, jak wiele znaczyć może prawdziwe odzyskanie, prawdziwego Przyjaciela...:-)

poniedziałek, lutego 28, 2005

Widocznie miał ochotę na nowy makijaz :-)
Ja walczę z katarem - to tak przy okazji walk i makijazu - bo nos mam pieknie czerwony... Katar to straszna rzecz, stwierdzam po raz kolejny. Bo jak jeszcze czlowiek ma gorączkę i lezy w wyrze, to przynajmniej czuje, ze choruje. A jak ma się tylko katar, to tylko się wkurzać i dni odliczać :-)

sobota, lutego 26, 2005

Widzisz, chodzi o odczucie, ktore dociera raz na jakis czas do mojej swiadomosci. To, co napisalas nie jest dla mnie niczym nowym (z calym szacunkiem dla Twojej checi przekazania swoich przemyslen i spostrzezen). Moja samotnosc na blogu jest checia powiedzenia o tym, ze mimo wszystko - wspanialej rodziny, cudownych przyjaciol, niezwyklych ludzi, ktorych spotkalam w swoim zyciu, istnieje zawsze takie miejsce, do ktorego nie da sie nikogo ze soba zabrac. Miejsce najtrudniejszych przemyslen, najdotkliwszych problemow, ktorych nie udalo by sie opowiedziec zupelnie nikomu innemy niz sobie samemu. Taka kompletna oddzielnosc, ktorej jako dziecko zupelnie nie odczuwalam. Odzielnosc od rodzicow, z ktorymu czulo sie absolutnie nierozlacznymi, oddzielnosc myslenia. Nie wiem, czy to, co pisze jest jakkolwiek jasne, ale jesli nie jest - widac byc nie moze, lub nie powinno. Pozdrawiam.

czwartek, lutego 24, 2005

Wszyscy są! Mam nadzieję, że nikt nikogo nie opuszcza. Świat ostatnio wariuje, Beksiński według policji popełnił samobójstwo, sam już nie wiem, gdzie są granice absurdu i zwykłej ludzkiej wrażliwości. Czytam Ziemiańskiego, za sam tytuł: „Zapach szkła” powinien coś dostać, nie mówię o bardziej znaczącej nagrodzie, ale choćby wyrazy uznania jakieś...

środa, lutego 16, 2005

I znow rozumiem tylko jedno: jestem kompletnie, absolutnie, beznadziejnie sama...Nie rozumiem tylko - DLACZEGO!? :(

środa, lutego 09, 2005

:)
Może pora znowu się spotkać? Dobrze jest mieć miejsce, które pozostaje nasze, choćby puste. Przynajmiej niezmienne:)

wtorek, stycznia 25, 2005

Dobry nastroj jest jak umiejetnosc plywania. Jesli juz ja posiadziesz - mozesz plynac dokad chcesz :) Tylko jak plynac tak, zeby nie trzeba bylo w koncu znow sie uczyc plywac?...

niedziela, stycznia 16, 2005

Tak, to ten :) A Kanada, moja milosc od pierwszego kilometra, uboga jest tylko z pozoru. Ciekawe co teraz uda nam sie obejrzec tego samego dnia po dwoch stronach Atlantyku ;)

sobota, stycznia 15, 2005

Czy tytul oryginalu to "Les Invasiones Des Barbares"? Bo tak sie sklada, ze wczoraj zalapalem sie na filmowy pokaz dwoch filmow w rezyserii Denysa Arcanda - "Jezus z Montrealu" i "Inwazje Barbarzyncow" (w oryginale "inwazje" w l. mnogiej). Zastanawiam sie, czy to ten, o ktorym mowisz. Swietne filmy. Bylem zszokowany, ze w mojej ubogiej duchowo Kanadzie powstaja takie perly...
"Inwazja barbarzyncow". Obejrzyjcie, bo to wazny film. Smutny, przejmujaco prawdziwy...ale przede wszystkim - wazny.

czwartek, stycznia 13, 2005

Iamibi, nie pozbawiaj czlowieka zludzen, bo od tego nic gorszego!

Polecam pierwsze zeszyty "Tytusa, Romka i A'tomka" ;-)
Literatura bywa niebezpieczna...Jesli za bardzo sie do niej zblizysz...wiesz co dalej, prawda? Ja ostatnio zauwazylam jak niepostrzezenie watki zwiazane ze smiercia zaczely rozprzestrzeniac sie w moim zyciu...MAM NADZIEJE, ZE NIKT NIE UMRZE W NAJBLIZSZYM ( ANI DALSZYM) CZASIE !!!. Przerzucam sie na cos lekkiego...moze poczytam ...no wlasnie...co....???

środa, stycznia 12, 2005

Houellebecqa nie powinno się zapominać. Są pisarze publiczni i pisarze prywatni. O tych pierwszych mówi się łatwo i chętnie, jestem belfrem, więc wiem coś o tym. Ci drudzy pozostają ważni, ponieważ ich odbiór jest bardziej osobisty. Dlatego za chybione uważam sądy typu: „Platforma” to „trafna diagnoza postawiona czasom ponowoczesnym”, „książka odkrywająca mielizny politycznej poprawności”, „gniewny pamflet na kulturę fałszywie humanistyczną”, choć sam je sformułowałem:). Ważniejszy w tym wszystkim jest wyszeptany posthumanistyczny (kłaniają się „Cząstki elementarne”) duch rezygnacji: świat lepszy nie będzie, porzućmy złudzenia moi mili. Pozostaje jedynie platforma, z której, jak wiecie, można tylko skoczyć w dół - ta otchłań kusi.
Z lekturą „Platformy” trzeba się spotkać w ciszy, najlepiej nikomu o tym nie mówić.
Dołóżmy do tego to, co się teraz w Łelbekowym raju stało. Kłamstwo marzeń, kłamstwo, które daje nam nadzieję, zniszczyło jedno tchnienie tsunami. Rzadko literaturę tak ochoczo wspomaga natura, odbierając zrozpaczonym ludziom sny.

poniedziałek, stycznia 10, 2005

skrajnie smutny, przede wszystkim...
Mnie on się wydaje bardziej nudny i smutny niz perwersyjny i "wyspowo" genialny...:)
Michel Houellebecq. Z jego prozą jest tak, jak z jego nazwiskiem: jest zbyt perwersyjna. A jednak zdarzają się tu perełki, tak jak w „Platformie”. Odnalazłem tu takie oto zdanie, cytuję z pamięci: „Gdyby nasza natura była bez skazy, wsytarczałyby nam wschody i zachody słońca”.

wtorek, stycznia 04, 2005

Szczesliwego wszystkim...

Rozwiazania jezykow w tym 2005 ;-P