czwartek, września 30, 2004

ech...po prostu nie chcesz publicznie przyznać, ze diabeł piękny :) No cóz ... zmuszac nie wolno, wiec niech Ci bedzie...
hahaha !!! własnie przeczytalam Twoj wpis o rozmnazaniu po raz kolejny i zobaczyłam jego drugie dno, hehe :) Ja sie jeszcze nie rozmnazam Staw ;-) Narazie nie :-)
Rację masz, ale blogger piękny, diabeł zły. Może być? :))
Tak się droczę, bo słowa lubią się droczyć, dopóki mogą.
Bys napisał lepiej, ze diabel piekny i ze rację mam ;-) a nie...ze blogger zły :-)))
no to sobie pogadalismy:) blogger chyba nie lubi, kiedy dwie osoby jednoczesnie laskocza go w polu "edit posts", ha!
Ja się jakos rozmnazam, ale widze,ze i Ty katharsis:)
Oj Wodzu, źle mi życzysz…
Polonista, który wymyśla historię literatury…niedobrze ;-)
Nieprawda. Widac nawet geniuszom potrzebni sa przyjaciele. A poza tym jakos nie chce mi sie wierzyc w te historie: "diable piekny"? eee....przyznaj sie, sama to wymyslilas ;-)
"Kobieto diable piękny!" - taka była pierwsza wersja tego zdania, zanim przyjaciele A.M. podpowiedzieli mu tę drugą. I chyba pierwsza była lepsza :-) Prawda Staw? ;-)
No tak, Wodzu, dopiero teraz odzyskałem oddech:)
dzięki, kobieto, puchu marny;)...
Ha! Moim błyskotliwym komentarzem wprawiłem wszystkich w osłupienie na okres całego tygodnia ;-) Mam nadzieję, ze powoli dochodzicie do siebie...

( dziękuję za zyczenia )
Panowie!!! - wszystkiego najlepszego :)

czwartek, września 23, 2004

Nie zebym mial cos inteligentnego do powiedzenia. Po prostu chcialem zaznaczyc swoja obecnosc. Dziekuje.

czwartek, września 16, 2004

Ciekawe, jak z bloggerem poradzi sobie OpenOffice.org1.1.0:)? Czy będzie tolerował nasze znaczki? Nasze, piszę to w pełni świadomie, na przekór obywatel(k)om świata, bo ja jestem cały z pokolenia kibiców, jeśli takie istnieje... Mam w domu arsenał (szaliki, koszulki, czapeczki) i jeśli trzeba, oczyszczam to wszystko z kurzu:) I pewnie byłbym w Chorzowie, żeby pomstować na Janasa, gdyby nie gips na nodze, a potem rehabilitacja, rehabilitacja...
Ale nie o tym miało być.
Nie bardzo wierzę w sny. Sny nas mamią, sny mówią nam to, co chcemy od nich usłyszeć, wołamy w pustkę o sny prosząc. Każdy z was pewnie przeżył moment zaklinania snów: niech mi się przyśni dalszy ciąg, niech ten sen trwa jeszcze chwilę, kiedy przestanie dzwonić budzik...
Coraz młodsi ludzie mnie słuchają na lekcjach, ale chyba coś podobnego ostatnio mówiłem, o ograniczonej mocy poznawczej snów, więc jeśli Ci młodzi ludzie tu bywają, wiedzą, o czym mówię.
I znowu nie o tym, ad rem, staw, ad rem.
Więc śniło mi się, że jestem uczniem/nauczycielem (dokładnie tak!) w liceum plastycznym. W Gdańsku. Organizujemy happening: malowanie ścian, asfaltu, okien, wszystkiego. Nie ma farb – i nagle są! Nie ma wina – jest!!! I to trwa tygodnie całe, a ja muszę zdecydować, czy przeprowadzić się do Gdańska. Na razie (tym razem nauczyciel) – codzienne dojazdy, Ale może w Gdyni mieszkanie? Kilka noclegów na Starówce w Gdańsku, wśród przyjaciół, nocne spacery trasami znanymi ze studiów, ale już rodzinę (współczesną!) trzeba w samochód i - jesteśmy! Poplątanie czasów, sen – jawa, poduszka na głowę, do kuchni po wodę, kołdra jak rozgwieżdżone niebo.

Liceum plastyczne? Ja!?
Kto mi ten sen zesłał? Kto mi go zadał? Od kilku dni nie mogę się od tej myśli uwolnić.
Nie wierzę?
w sny

środa, września 15, 2004

Ciekawa jest to pora w Internecie. Otwieram kolejno wszystkie „drzwi” i czuję się, jak ktoś, kto został po balu. Jeszcze słychać śmiech i gwar, jeszcze gdzieś, zawieszone na ostatnią chwilę, brzmią takty melodii na dobranoc, a już pusto, już nikogo nie ma. I wiem, że większość z tych osób śpi teraz zwyczajnie i że gdybym weszła do nich, zobaczyłabym, jak bezbronnie zawinięci są w kołdry, jak spokojnie oddychają. Mam nadzieję, że nikt nie siedzi teraz samotnie i nie wspomina czasów, kiedy było lepiej, albo nie płacze cicho, próbując ukołysać się w ten sposób do snu, bo przecież i tak czasem bywa. Mam nadzieję, że ta cisza „sal balowych”, cisza pokojów na czatach, cisza komunikatorów, to wszystko cisza śpiących dorosłych – dzieci. Moment zawieszenia, zanim znów będzie gwarno i tłoczno i nawet trochę nieprzyjemnie...kiedy będzie zwyczajnie i dziennie.
Podpisuję się wszystkimi łapami!!! Bo jak teraz siedze na takim pseudo - urlopie (robienie wszystkiego, tylko nie tego, co sie powinno) i nie mam na to papierka, to wszyscy mi leb suszą, ze przecie powinnam sie wziąć do roboty... Z tym SPA tez niegłupio - algi i inne wodorosty... Do wód! Do wód!

Betty, witaj!

czwartek, września 09, 2004

Nie odmówię sobie tej przyjemności: uśmiałem się do łez, czytając komentarze kibiców po meczu z Anglią. Jeśli ktoś nie oglądał meczu, to kontekst będzie miał trochę rozmazany, ale jeśli ktoś wie, kto to jest Janas, Mila, Rasiak czy Lewandowski, będzie miał ubaw. Cytuję w pisowni oryginalnej:

mila jest obiecującym młodym piłkarzem który się rozwija aż się zwinie

po wybicu rożnego: "Bąk frunie w powietrzu"
Szpaku rzadzi...

Miki! Ty to widzisz, ja to widzę i reszta kibiców też to widzi. Tylko Paweł
Fajans ma oczy w dwunastnicy.

Gdyby Rasiak dostał czerwoną kartkę, byłoby więcej miejsca do oddania strzału.

Ten pierwszy kontakt z piłką Dudka
(oczywiście był to niepierwszy jego kontakt, nawet w tym meczu niepierwszy) dał
szpakowi jak zwykle okazję do psychologicznego przynudzenia -jak zgrana płyta-
o psychologicznych kojących właściwościach pierwszego kontaktu z piłką. Nędza.

Nieprawda, ze gra naszej reprezentacji przypomina totolotek. W totolotka komus
zdarzylo sie wygrac ;-)

No coz, przynajmniej strzelilismy o jedna bramke wiecej niz przeciwnik, a o to
przeciez w futbolu zawsze chodzilo. Szkoda tylko, ze chlopaki nie doczytali, ze
nie chodzi o bramki samobojcze.

Podobał mi się Lewandowski, jak tylko dostał piłkę to zaraz oddawał ją
z powrotem, albo do tyłu, nawet gdy nikt go nie atakował, bardzo pomysłowy
piłkarz.

Brawo dla mega trenera za wystawienie mega gwiazdy Rasiak i lewandowskiego -
wojownika z bagien ...

Rasiak, Lewandowski i Głowacki powninni solidarnie zrezygnować z gry w
reprezentacji. Pierwszy nie zrobił absolutnie nic przez cały mecz. Poza głupimi
minami, faktycznie usta otwiera bardzo profesjonalnie. Lewandowski to jakaś
pomyłka, widać było, że zachlany (plamy na policzkach, czerwony nos) i nawet
przeciwnika nie był w stanie kopnąć celnie. O piłce nie warto nawet wspominać.
Za to Głowacki bardzo mnie rozczarował, gdyż do tej pory myślałem, że to dobry
zawodnik. Chociaż i tu się popisał- strzelił bramkę z całkiem trudnej pozycji,
na leżąco i to udem. Brawo. Za to przy pierwszej dokonał czegoś równie
trudnego, dał się przedryblować Defoe'wi nie zmuszając tamtego do wykonania
zwodu.

wtorek, września 07, 2004

Wiecie, co jest największym przekleństwem tego zawodu? Zawodu, na który nie śmiałem nigdy wyrzekać, uznawszy to za nazbyt małostkowe i w gruncie rzeczy niegodne człowieka, który był świadomy siebie i – jako tako – swojej przyszłości, kiedy wyboru studiów dokonywał? No więc przekleństwem belferstwa jest odpowiedzialność. Bo to ona każe myśleć przede wszystkim o lekcjach, które przepadną, kiedy nas nie ma, słowach, których nie zdąży się wypowiedzieć, choć się powinno, żeby dziatwa chcąca - i niechcąca – do matury jako tako przysposobiona była... Przede wszystkim myśli się o dzieciakach (wiem, że się obrażą, bo lat naście już z górką mają:)), nie o kolanie, w którym woda się zbiera, w którym coś ruchy wszelakie blokuje, w którym wszystko chrobocze dopominając się interwencji chirurga... O tej interwencji głupi człek nie myśli: czy się powiedzie, tylko: kiedy to się skończy!
Ech, głupi człek głupim pozostanie, bo jednocześnie wie, jak wielu ludzi wokół ma jego dylematy w dupie po prostu!
Hola!
Ale!
Ale ja bez tej mojej belferskiej głupoty po prostu obejść się nie mogę, za bardzo ją polubiłem, za bardzo ona jest mną:) HOWGH!

poniedziałek, września 06, 2004

hehe, pozostali dyskutanci leżą kontuzjowani ;-)

piątek, września 03, 2004

GIPS??? RAZEM?

Panowie, że sie cos przez wakacje robiło, to zaden argument...bo jak ktos ma sliską podłogę w łazience na ten przykład...

czwartek, września 02, 2004

czy Wyscie kompletnie zwariowali z tymi gipsami ??? :) Ja wiem, ze ludzie sobie pamiatki z wakacji przywoza...ale GIPS ????

środa, września 01, 2004

Jest zgiełk. Pytałaś Marzenko o to, w jaki sposób rozmawiam z duchami. Umarli przychodzą do mnie we śnie - jako umarli. Mój Boże. Ile dałbym, żeby było inaczej. Lepiej.
Odnajduję w sieci ślady Bartka. Chyba ostatnie. Bóg nie ma netu.