poniedziałek, czerwca 28, 2004

abnuk się obraził, że blog żyje bez niego i postanowił się już więcej nigdy na nim nie pokazywać ;) ehehehe

niedziela, czerwca 27, 2004

jechałem dziś przez pola i pagóry takie, pola i pagóry w słońcu i w ołowiu, zielenią swą nieprzyzwoicie wręcz zielone, kładące się i tańczące na wietrze, a słońce spoza ledwo ledwo, ale było, deszcz na szybie, swiatło, deszcz, wycieraczki, deszcz, deszcz; więc: pola i pagóry, po których nuand pewnie błądzi, jeśli błądzi. A to pamiętacie?: komiks nuandy

Ech, gdybyśmy mogli to dokończyć...

sobota, czerwca 26, 2004

Wodzu: kilka słów to już coś :-) Fajnie, że napisałeś.
Proszę brać przykład z Wodza !!! :-)
Nie mam narzędzi, bo szwankuje moje aktualne połączenie z internetem. Jesteś zdana na siebie. Wybacz.

staw: Mam Velvet Revolver i jest kapitalne, solidne gitarowe łojenie ;-)
noc...
blog powoli staje się mój - nie pozwólcie na to :)

piątek, czerwca 25, 2004

Exit Music
Wake from your sleep,
the drying of your tears,
Today we escape, we escape.

Pack and get dressed
before your father hears us,
before all hell breaks loose.

Breathe, keep breathing,
don't lose your nerve.
Breathe, keep breathing,
I can't do this alone.

Sing us a song,
a song to keep us warm,
there's such a chill, such a chill.

And you can laugh a spineless laugh,
we hope your rules and wisdom choke you.

And now we are one
in everlasting peace,

we hope that you choke, that you choke,
we hope that you choke, that you choke,
we hope that you choke, that you choke.

Radiohead
I w końcu i tak każdy wraca "do siebie". Ludzie, w gruncie rzeczy, nie zmieniają się...

środa, czerwca 23, 2004

Słusznie, słusznie...;-)
tssst, nie przeszkadzaj, gdy zmęczeni śpią;)
bo trzeba odespać na zapas ten Massive Attack:)
no pisać, ludzie!!! ;-)
Dobre książki, czytane w oryginale, stają się jeszcze lepsze :) !

poniedziałek, czerwca 21, 2004

no tak...i tradycyjnie - po moim poście ze 2 miesiące tępego milczenia na blogu bue...;-)
Wakacje to chyba taki czas oczekiwania na to, co się stanie. Czekasz, czekasz, nastawiasz się na coś fajnego, z czasem dowiadujesz się, że ten wyjazd nie wypali, bo ktoś tam nie może, inny, bo ktoś strzelił focha, na inny samemu strzela się focha, wakacje mijają bezpowrotnie i znów zaczyna się okres wyczekiwania na następne, jakże niezastąpione i potrzebne, wakacje.;-)
A mówiąc poważnie - zanim wakacje nie nastaną radośnie i zgodnie na wszystkich uczelniach i wszystkich wydziałach, gdzie posiada się jakieś znaczące znajomości, człowiek wciąż będzie czuł się jakby był tuż, tuż ... przed ich rozpoczęciem się :) Pozdrawiam wszystkich, którzy jeszcze ciężko pracują nad zdobyciem "biletu" na (oby) załużony wypoczynek :) :) :)
Pada. Obrzydlistwo. Współczynnik marudzenia się zwiększa. Kawa nie pomaga. Ale to wszystko dlatego, że dzisiaj jest pierwszy dzień lata, powinno się już mieć wakacje, a tu wewnętrzny głos mówi "Wakacje? A co to są wakacje???"

sobota, czerwca 19, 2004

Nie Wodzu nie słyszałem tego Velveta, chociaż słyszałem coś o nim. Masz do posłuchania?
Gdzieś to ostatnio wyczytałem...chyba przez nieustanną walkę klasową o byt i prawa Historii, wobec której nasze jednostkowe życie jest zaledwie cieniem cienia ;-)

PS. Zgodnie z obietnicą: Matus jest kul, nigga, gangsta i bradda ;-)

piątek, czerwca 18, 2004

czemu wszystko musi być takie trudne...?

czwartek, czerwca 17, 2004

Mnie jakoś podręczny zestaw płyt zaczyna się nudzić. Słuchał ktoś może nowego albumu Velvet Revolwer i może pokusić się o recenzję? ;-)

środa, czerwca 16, 2004

Agnieszka: nocne pociągi, powiadasz... Ile już lat nie jeżdżę nocnymi pociągami? A bywało różnie. Do Zakopanego na jednej nodze z nartą (nie moją!) na głowie. Z Zagórza po bitwie na peronie, żeby w ogóle wsiąść (ale to był raczej taki pociąg całodzienny). Z Gdańska wiele razy i na wiele sposobów - także taki, że w Gdyni stawiało się puste już butelki po piwie na półeczkach, rozkładało się na siedzeniu i spało się do Ciechanowa w spokoju, bo nikt nie wsiadał do przedziału, w którym leżało dwóch (bo w pojedynkę nie działało) napitych kolesi. A teraz pozostają mi nocne stacje benzynowe, które też dają podobny dreszczyk emocji (zawsze moga się trafić jacyś ruscy), jakaś kawa nad ranem, zaspane twarze, stali bywalcy, poezja, ale innego już sortu.
i ja coś zmienię w swoim życiu... choćby kolorek nika:)
A jakże, słuchałem. A czy znana Wam jest Patricia Barber? To jedna z moich faworytek gdzieś sprzed roku. Chyba będę musiał do niej wrócić.
abnuk: dzięki za Lali Puna. Wszystko mi się tu podoba za wyjątkiem nazwy. Brzmi jak "lalunia":)
Co do muzyki: jeszcze mi się nie nudzi, choć jestem z jednej strony coraz bardziej wybredny, a z drugiej wyrozumiały dla dryfującego czasem w kierunku kiczu mojego gustu. Jakoś to muszę godzić: kicz też musi mieć klasę albo czymś zwracać uwagę. Z tego względu nie dziwi mnie obecność na Twoim eftepku Tatu - miło jest posłuchać dziewcząt słodko śpiewających pa russki:).
Staw, słuchałeś solowej Beth? Jest inna, bardziej sepiowa. Najlepiej słucha jej mi się w nocnych pociągach, na chwilę przed drzemką, mijając wszystkie stacje gdzieś na końcu świata.

Pisanie przy muzyce. Umiejętność rozpoznawania na podstawie rytmu tekstu przy jakiej muzyce się ten tekst pisało. Z reguły to są Wariacje goldbergowskie Bacha albo Daab, niekiedy Krakauer, bardzo rzadko Dave Matthews Band (w którejś wersji koncertowej).
Odizolowanie od świata muzyką, ostrzeżeniem powieszonym na drzwiach, dymem (nie potrafię pisać bez palenia, niestety...)

A dodatkowo - odruch włączania radia zaraz po przebudzeniu lub jeszcze przed, dzięki funkcji "timer" :-). Choć ostatnio temu odruchowi towarzyszy inny - szukania stacji, gdzie nie usłyszy się papki wszelakiej. Jeszcze nie znalazłam, więc się od razu rano nastawiam pozytywnie do świata dzięki zdenerwowaniu na stacje radiowe:-)

wtorek, czerwca 15, 2004

ja się już chyba nie wyleczę z fascynacji zamglonym, mdławym stylem Portishead. znam to już niemal na pamięć: leniwy bas, egzaltowany wokal Beth Gibbons, hammondzik anachroniczny i anachroniczne już chyba trochę harmonie, delikatne skrecze w tle, takie od niechcenia. wysłuchane do cna, zdarte jak stary winyl.
rodzi się nowy styl słuchania: jest słuchanie w tańcu, w samochodzie - żeby nie zasnąć, w łóżku - żeby zasnąć lub żeby nie przespać nocy, jest wreszcie słuchanie z palcami na klawiaturze, z twarzą przed płonącym ekranem komputera. dźwięki płyną z sieci i przez sieć, w nas i poza nami, osierocone, zwykle wykradzione, a więc już zupełnie nasze, jest ich wiele, całe gigabajty, nie da się tego odsłuchać, godzin przy komputerze nie starczy. ale wpadamy w ten bezczas równie ochoczo, jak w poobiednią drzemkę obiecującą trwanie, wieczór długi, bez końca.
nasz oręż przeciwko nicości: MP3.
noc nocy nie równa :-)

poniedziałek, czerwca 14, 2004

hej, abnuku, co z tym Twoim eftepem? zdechł? czy mój admin zablokował port?

niedziela, czerwca 13, 2004

Ciepłe spojrzenie i mnóstwo dobrej muzyki...:-)
Dzięki,Kierowniku :-)

sobota, czerwca 12, 2004

Ps. jak się robi kolorek imienny? Bo ja jakaś blada jestem, a Wy iskrzycie się feerią barw i zazdrość mnie ogarnęła.
Ktoo...

Resetuję sobie mózg właśnie przy pomocy truskawek, komputera i dziesięciu płyt z serialem "Robin Hood",które dostałam na Dzień Dziecka od przyjaciół. A Wy? Zróbmy statystykę - kto się leni w długi czerwcowy weekend, lewe kopytko w górę. Kto aktywny i produktywny, ten a) pewnie się nie odezwie, b) jak się odezwie, niech podniesie lewe kopytko w górę i zaryczy basem.

czwartek, czerwca 10, 2004

nie ma to jak dystansik...;-)

środa, czerwca 09, 2004

Pakujemy walizy i jutro raniutko na wydmy!!!
Dziś dostałem od maturzystki książkę z dedykacją "W podziękowaniu za rozmowy o literaturze >>od zgniłych śledzi po gwiazdę na granicach świata<<". Narcyz we mnie ma się coraz lepiej;)
Innymi słowy: jak my, faceci, czegoś nie wymyślimy, to blog leży na łopatkach. Pięknie...

wtorek, czerwca 08, 2004

Khym, hym...

Na pewno chcesz wykładzik z dziedziny antropol. kult.???

A poza tym - chłopaki: miała być dyskusja !!! Jak Wam się temat nie podoba w ogólności swojej, to zamiast pasowania zapodajcie w następnej rundzie jakieś dwa kiery! Albo trzy piki! Albo cokolwiek!
Zagadnienie problematyczne, że mucha nie siada. Można, ale nie zawsze warto. Poza tym nie za bardzo wiadomo, o czym pisać, bo jakieś to takie ogólne - rzeczywistość, zdystansowanie, my, dotykanie rzeczywistości. Na trzeźwo i tak nie da rady dojść do prawdy ostatecznej, wobec czego jeśli idzie o mnie - pas ;-)

poniedziałek, czerwca 07, 2004

Czy można zachować dystans wobec rzeczywistości, która dotyczy nas samych, a także wobec nas samych, którzy dotykamy tej rzeczywistości?

Krótkie, ale problematyczne. Mam nadzieję,że na dyskusję się nadaje. Mnie osobiście bardzo ten problem zastanawia, swoje zdanie jednak wypowiem na końcu.

"ZagRajmy" hehehe ;) (Kto wie, skąd pochodzi ten cytat?)
Nie! Znowu się rozpiszę na pół strony, potem wszyscy to zignorują a ja zrażę się do bloga. Wolałbym twórczo rozwinąć cudzy temat ;-)
...a poza tym ten dzień rzeczywiście nie jest podły, bo jest... beznadziejny. Przez swoją pustkę znaczeniową, dziurę w porządku dnia i nocy, stał się kolejnym, namacalnym przykładem jakiejś przedziwnej bezczasowości, bezsensowności. Skąd się w ogóle biorą takie dni? Kto je produkuje? Ja się nie zgadzam, ja protestuję...!!!
Słusznie Wodzu! Zaczynaj :)...
Ktoś powinien napisać coś dłuższego i inspirującego do dyskusji - teksty na blogu robią się coraz bardziej krótkie i coraz bardziej bez sensu. Onieśmielam was, czy jak? ;-]
:-)
...a nóż...widelec ;)blaaa
E, zaraz podły...nudny trochę. No i zawsze istnieje ta podniecająca możliwość, że a nuż coś się jeszcze wydarzy, że a nuż za węgłem czyha jakaś przygoda, że nuż przejawi się nagle jakiś realizm magiczny...Prawda? ;-)
Wytrzymał...
W ubiegłe wakacje zniósł moje próby z "Polly" Nirvany i od tego czasu zrobił się naprawdę twardy - przez cały wieczór udawał, że nie słyszy.

...:( mimo wszystko, jakiś podły jest ten dzień...
Ps. czy Abnuka szlag jednak trafił z powodów wyczynów gitarowych ??? Czy tylko w melancholiję popadł...;-)
Wodzu! witaj, witaj!

Wnioski z ostatniej lektury ("Jutro, w czas bitwy, o mnie myśl" Mariasa): wstyd jako zasada rządząca światem???
aaa, kotki dwa, szarobure obydwa...;)
Wnioski z ostatniej lektury (R. Zelazny): All ways lead to Amber ;-)
Wnioski z ostatniej lektury (R.Barthes): język się prostytuuje...
Pozdrowienia dla Wodza :) Dziwne, mam rodzinę w Kanadzie, ale zawsze sądziłam, że u nich już też jest internet ;):) :)

niedziela, czerwca 06, 2004

Cała przyjemność po mojej stronie...
Właściwie to ból istnienia mi nie doskwiera, chyba, że za takowy uznać nieudane próby rozpracowania "Hit me baby one more time" na gitarę. Swoją drogą, ciekawe ile czasu minie, zanim Abnuka szlag trafi w kuchni... ;-)
O kurde, Wodzu!
Jak miło znowu poczytać o tych nieustannych bólach istnienia i deprechach. Są jednak na tym marnym świecie jakieś constans:))
W sprawie stronki, filmu i ostatniego posta sora...

Abnuk: buehehehehe!

Wodzu: hihihi ;-)
Dobry wieczór wszystkim. Postanowiłem napisać w porywie natchnienia...siedzę u Abnuka w Warszawie, zmierzch zapada...on siedzi sobie obok: wygrywa frywolne melodyjki na gitarze i zanosi śmiechem przy każdej porażce uczestników jakiegoś dennego show na TVN...ja frustruję się, bo właśnie nie mogę zapisać się na program studiów na przyszły rok, co może mi nieźle namieszać w planach..."tajemniczeją myśli, fantastycznieją zdarzenia/i mówić coraz trudniej, i milczeć coraz boleśniej"...to chyba Słowacki...(fajny ten wielokropek)... Napisałbym coś więcej, ale nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy - pewnie zacząłbym wypisywać bzdury w stylu "O Wielka Naturo! Uśnij wraz ze mną!" bądź "O niewyrażalna grozo wszelkiego półbytu". Choć już nawet nie pamiętam, jak to się robi. Przyjemnie być znowu w Polsce, choć serwisy wiadomości i programy publicystyczne wpędzają w depresję. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich z bloga.
Ech, wy !@#$$%%&*!... No tak, macie niezłą polewkę, łobuzy/łobuzice:) Rozumiem, też na waszym miejscu bym to robił.
Oto zatem zmodyfikowane PRAWA STAWA:):
Prawo nr 1 : "GOOGLE wie wszystko"
Prawo nr 2 :"Nie wierz we wszystko, co ci mówi GOOGLE. Jest prawdopodobne, że poza GOOGLE istnieje realny świat. Nikt tego nie sprawdził, ale niewątpliwie jest to możliwe do pomyślenia".
ech...piękny ten wieczór dzisiaj..jakiś fajny film by się obejrzało. O, Staw...a może Ty jakiś polecisz? Znasz się na tym ponoć ;) hihi
No i musiałem trochę zepsuć ten link, żeby dziatwa zanadto się nie gorszyła:) Niech to się nie otwiera tym, którzy nie chcą.
Ach ta rzeczywistość:) Kolejnym dowodem jej istnienia jest jej nieprzewidywalność. Swoją drogą ciekawe, kim jest ten mój sobowtór i jak znalazł tę robotę?:)
Żona pisze przemówienie na powitanie biskupa Wielgusa. Dialog:
Ż: Jan Bosco jest święty czy błogosławiony?
Ja: Wpisz do google, pewnie będzie.

Google wie wszystko. Mam nowy dowód na istnienie elementów rzeczywistości: "istnieje to, co jest wyszukiwalne".
Możecie się na mnie powoływać:)
A właśnie że z dnem... I z dniem. Każdym. Idziesz rano do sklepu, kupujesz pieczywo, gazetę, serek topiony, szlugi, papier toaletowy (niepotrzebne skreślić). I w tym jest to dno. Dno absolutnie niepejoratywne, tylko ostateczny konkret dnia.

Jak zawsze w czerwcu, nadszedł czas oglądania tego dnia od drugiej strony. Warszawa o tej porze jest najładniejsza - wszyscy zdążyli już wrócić nocnymi albo zalegają gdzieś po imprezach. Za wcześnie żeby iść do pracy. Polewaczki, sprzątacze, pocisk wycelowany w niedoszłego Romea czyli rozbita doniczka z fikusem na chodniku, ptaki drą ryja, kioskarka układa gazety. Telefon od znajomego, że nie może spać i w ramach akcji protestacyjnej będzie budził innych i jego cholerne rozczarowanie, że tym razem mu się nie udało. Czekanie na pierwszy dzienny autobus na Centralnym i pomysł, żeby wejść wreszcie na to 30 piętro Pałacu Kultury - ale niestety, ta przyjemność jest dla wycieczek rodzinno - popołudniowych, więc zostaje tylko podziwianie akacji na podwórku z balkonicznej perspektywy mojego drugiego piętra.
Tyż piknie. I tyż konkret.
ech...ta rzeczywistość bez dna...

środa, czerwca 02, 2004

Wrócę, wrócę...jeszcze tylko kilka okrążeń, kilka komisji egzaminacyjnych, kilka pisemek urzędowych niezbyt mądrych, kilkadziesiąt stron książek mądrzejszych o całe konstelacje, i jeszcze dorzuciłbym kilkadziesiąt godzin krzepiącego snu, wtedy na pewno wrócę, wrócę jak amen w pacierzu, jeszcze będziecie mnie mieli dosyć jak krew czerwieni.
"Krótko o zgubnych skutkach bycia bogiem"
- jeśli stracisz wiarę w siebie...stajesz się niewierzącym w pełnym znaczeniu tego słowa, poszerzonym o wszelką, wynikająca z jego istoty, wariantywność.
Dobrze więc, drogi Abnuku, że na długo ten "lustrzany teocentryzm" nie pomaga ;)
tego nie da się powiedzieć "obok" - STAW !!!- no wracaj już z tych "intermediów istnienia"....
Jakiś wyjątkowy ten dzień, więc go tu utrwalam - z minuty na minutę dostaję coraz większej głupawki...cisza przed burzą, czy burza przed ciszą...? sama nie wiem. Jutro będzie widać...Oto nadejdzie SĄDNY DZIEŃ...dzień podwójnego stanowienia...i dzień wielkiej ewaluacji...aaaaaa...