niedziela, czerwca 05, 2005
sobota, czerwca 04, 2005
Wodzu: Teoria wystarczalności to "chleb powszedni" 90% ludzi :-). Przecież w naszym "tymczasowym" odczuciu świat to nie odmetafizyczniony chaos, na którego końcu znajduje się BRAK. Przyjmujemy jego spójność, zakładamy, że - za wczesnym Heglem i wczesnym Husserlem - warto się tu zadomawiać, poznawać, a nawet szukać "eidosu". Po prostu czasami...kiedy np. taki Jakub D. zaczyna sobie myśleć - "kurde, coś dekonstruuje mi się jednak to wszystko", zaczynają się wątpliwości. No i zaczyna się wielka filozofia "rozpadu". Ale za tym wszystkim i tak kryje się wiara. Moim zdaniem bardzo głęboka. Myślę, że jednak są tacy, którym "prawda wystarczająca" jednak nie wystarcza. I dlatego zaczynają powoli wszystko rozkładać na części pierwsze. Dekonstruować nasz ziemski padół, aż się okaże NIC. :)
czwartek, czerwca 02, 2005
Być może daje mi się we znaki zabawa w informatykę, ale pluralisci, postmodernosci, dekonstrukcjonisci, i in. wydają się lekceważyć prostą naukowa regułę wystarczalnosci - jesli dany model naukowy trzyma się dostatecznie dobrze z punktu widzenia teorii i jest skuteczny w rozwiązywaniu problemów, dla których został stworzony, to tymczasowo można go spokojnie przyjąć za odpowiedni. Tak samo jest z filozofią, semiotyką i literaturoznawstwem, które przecież mają naukowe pretensje. Innymi słowy - nikogo nie obchodzi prawda ostateczna, której i tak nie dojdziemy, tylko prawda wystarczająca.
A co do polskich zachodów, to nie będzie mi dane ich oglądać w tym roku ;-(
A co do polskich zachodów, to nie będzie mi dane ich oglądać w tym roku ;-(
Subskrybuj:
Posty (Atom)