środa, stycznia 12, 2005

Houellebecqa nie powinno się zapominać. Są pisarze publiczni i pisarze prywatni. O tych pierwszych mówi się łatwo i chętnie, jestem belfrem, więc wiem coś o tym. Ci drudzy pozostają ważni, ponieważ ich odbiór jest bardziej osobisty. Dlatego za chybione uważam sądy typu: „Platforma” to „trafna diagnoza postawiona czasom ponowoczesnym”, „książka odkrywająca mielizny politycznej poprawności”, „gniewny pamflet na kulturę fałszywie humanistyczną”, choć sam je sformułowałem:). Ważniejszy w tym wszystkim jest wyszeptany posthumanistyczny (kłaniają się „Cząstki elementarne”) duch rezygnacji: świat lepszy nie będzie, porzućmy złudzenia moi mili. Pozostaje jedynie platforma, z której, jak wiecie, można tylko skoczyć w dół - ta otchłań kusi.
Z lekturą „Platformy” trzeba się spotkać w ciszy, najlepiej nikomu o tym nie mówić.
Dołóżmy do tego to, co się teraz w Łelbekowym raju stało. Kłamstwo marzeń, kłamstwo, które daje nam nadzieję, zniszczyło jedno tchnienie tsunami. Rzadko literaturę tak ochoczo wspomaga natura, odbierając zrozpaczonym ludziom sny.

Brak komentarzy: