sobota, lutego 26, 2005

Widzisz, chodzi o odczucie, ktore dociera raz na jakis czas do mojej swiadomosci. To, co napisalas nie jest dla mnie niczym nowym (z calym szacunkiem dla Twojej checi przekazania swoich przemyslen i spostrzezen). Moja samotnosc na blogu jest checia powiedzenia o tym, ze mimo wszystko - wspanialej rodziny, cudownych przyjaciol, niezwyklych ludzi, ktorych spotkalam w swoim zyciu, istnieje zawsze takie miejsce, do ktorego nie da sie nikogo ze soba zabrac. Miejsce najtrudniejszych przemyslen, najdotkliwszych problemow, ktorych nie udalo by sie opowiedziec zupelnie nikomu innemy niz sobie samemu. Taka kompletna oddzielnosc, ktorej jako dziecko zupelnie nie odczuwalam. Odzielnosc od rodzicow, z ktorymu czulo sie absolutnie nierozlacznymi, oddzielnosc myslenia. Nie wiem, czy to, co pisze jest jakkolwiek jasne, ale jesli nie jest - widac byc nie moze, lub nie powinno. Pozdrawiam.

Brak komentarzy: