poniedziałek, maja 30, 2005

Jakis czas temu poczytywalem sobie ksiazke Markowskiego o Derridzie. Troche mnie przestraszylo, ze ten bardzo madry pan, ktory przeczytal 100+ pozycji na temat dekonstrukcji (Derrida i s-ka) potrzebuje az 50 stron na wyjasnienia i przeprosiny za to, iz nie potrafi wprost wyjasnic o co w tym wszystkim chodzi. chwilowo dalem sobie spokoj.
A z tym dekonstruowaniem samego siebie to czysta zlosliwosc. Przywodzi mi to na mysl biedaczka Nietzschego - tez dowcipy fruwaly o jego zejsciu...

Brak komentarzy: