czwartek, sierpnia 05, 2004

No tak, połączenie liter, o których mowa, nie wywołuje zachwytu naszego bloga. Niech tam, odpusćmy mu, choć mam wrażenie, że system nie jest do końca zdecydowany, bo czasem pozwala wdusić odpowiednie klawisze (byle zrobić to odpowiednio szybko:)).
Bezdomnych witamy z ramiony otwartemi. Blog, który istnieje w przestrzeni poddanej tylko naszej woli, jest formą duchowego squattingu, każdy może w niej zamieszkać. Zwłaszcza goscie z Galicji:).
Piszcie tak dalej. Rozbłyski rzeczywistosci, które przynoszą te posty, pozwalają uczynić ją bardziej znosną, pewnie lepszą.
Morze Wewnętrzne trwa niezmienione. Pływałem w nim, mysląc, że przed wiekami wody te przemierzali Rzymianie, a wczesniej jeszcze, troszeczkę dalej, żeglował Odys. Byłem w Arles, chodziłem po "moscie w Avignon, tam da da dam...", spotkałem mało przyjemnego żandarma (niedaleko Saint-Tropez:)) - mandat skalkulowal mi na 9o E. Wróciłem, a tu i słońce, i deszcz (tam nuda: tylko słonce, słońce, słońce..., miasta zaczynają żyć w nocy, bo w dzień zbyt sennie i gorąco).
No wkurza mnie trochę to "alt+s" bo już parę razy musiałem edytować swój tekst. Rozwesela mnie za to mój komputer: sciągnąłem sobie kompozycję pulpitu pod tytułem "The Doors". Kiedy wykonam czynnosć niedozwoloną , słyszę z głosników: Break on through to the other side!:)

Brak komentarzy: