środa, czerwca 16, 2004

Agnieszka: nocne pociągi, powiadasz... Ile już lat nie jeżdżę nocnymi pociągami? A bywało różnie. Do Zakopanego na jednej nodze z nartą (nie moją!) na głowie. Z Zagórza po bitwie na peronie, żeby w ogóle wsiąść (ale to był raczej taki pociąg całodzienny). Z Gdańska wiele razy i na wiele sposobów - także taki, że w Gdyni stawiało się puste już butelki po piwie na półeczkach, rozkładało się na siedzeniu i spało się do Ciechanowa w spokoju, bo nikt nie wsiadał do przedziału, w którym leżało dwóch (bo w pojedynkę nie działało) napitych kolesi. A teraz pozostają mi nocne stacje benzynowe, które też dają podobny dreszczyk emocji (zawsze moga się trafić jacyś ruscy), jakaś kawa nad ranem, zaspane twarze, stali bywalcy, poezja, ale innego już sortu.

Brak komentarzy: