sobota, kwietnia 24, 2004

Piszę z trudem, ale kilka rzeczy trzeba powiedzieć. Zresztą nie wiem, czy post ten wyślę, bo zawsze pozostaje możliwość: napisz, zniszcz. Więc:
Po pierwsze trzeba streścić post Matusa, który gdzieś przepadł. Matus pytał o to, co łączy naszą klasę poza piętnem śmierci.
Po drugie uświadomiłem sobie dzisiaj, czym jest głęboka wiara. To moc mówienia, kiedy mówić się nie da. Słyszałem dziś tę wiarę. Myślę o Was: Panie Leszku, Pani Gabrysiu, Marzenko.
Po trzecie wreszcie - muszę przygotować się na nieobecność Bartka. Nieobecność fizyczną, bo w pamięci jest stale. Pomyślcie: ile rzeczy robiliście i robicie nadal wobec Bartka, wobec myśli o Nim. Przyzwyczaił nas do tego, że jest z Nim źle, że znika gdzieś w szpitalu, w świecie, którego nie rozumiemy, i nagle pojawia się - uśmiechnięty, autoironiczny, z miną, która mówi: nie dam się! Nie można było mu nie wierzyć, mimo że wiedzieliśmy, że jest coraz gorzej. Bo ta wiara: "nie dasz się" to był jedyny sposób walki z bezradnością - Jego i nasz.
Takiego Bartka zobaczyłem dziś na zdjęciach i takiego chciałbym zapamiętać. A jednocześnie muszę przyjąć fakt, że po trudnych chwilach nie napisze mejla, nie odezwie się z Krakowa, że Go nie będzie.

Chociaż, jeśli Bogu założy wreszcie Internet - to kto wie?
[niech ktoś wreszcie wymyśli emotikon: uśmiech przez łzy!]

Brak komentarzy: