niedziela, lipca 22, 2007

najlepsze/najgorsze momenty w życiu człowieka...

No właśnie... jak to jest, że najpierw płaczemy, gdy ktoś nam zabierze cukierka, potem gdy dostaniemy kijową ocenę, a potem jak próbujemy dostać się do jakiegoś dobrego przybytku zaspokajania żądz intelektualnych...? I jak to jest, że kiedyś szczytem marzeń był rower (taki wypasiony BMX to było coś!), a teraz cieszą nas rzeczy, typu: dobry zarobek, dobra praca...?
I jak to jest, że czasem, choć jest się czegoś pewnym, okazuje się, że po raz kolejny - niespodzianka?

Niespodzianki... Gdyby ktoś 10 lat temu zapytał mnie: "Lubisz niespodzianki?", nie zawahałbym się ani chwili i odpowiedział "Oczywiście!". A ostatnio tych niespodzianek było zbyt wiele. I choć w pierwszej chwili wydawałoby się, że złapałem Boga za nogi, to jednak czuję, że wszystko idzie nie po mojej myśli. Tu mnie chcą, ale ja niekoniecznie chcę do nich. A tam gdzie ja bym bardzo chciał, to się okazuje, że jest 9 osób lepszych ode mnie. I po co ta cała nauka, skoro i tak zawsze będzie ktoś lepszy? Po co to wszystko, skoro i tak nie mogę osiągnąć zamierzonego celu?

Nie chcę mieć zawsze poczucia "Jesteś dobry, ale niewystarczająco"., a na to się właśnie zapowiada...


ps. Panie Dyrektorze, proszę o ciąg dalszy relacji...

Brak komentarzy: