niedziela, sierpnia 12, 2007

Krym

Moje życie ostatnio jest roztworem nasyconym, jeśli nie przesyconym.

Pod koniec lipca byłem na Krymie i mogę się podzielić z Wami wrażeniami stamtąd. Mnie do tej pory Ukraina wydawała się miejscem dzikim i bardziej zacofanym niż Polska. Po wizycie tam już wiem: pierwsze - nie, drugie - tak. Po przyjeździe do Lwowa (autokarem z Warszawy) pierwszym co się rzuca w oczy jest piękny dworzec. Nie ocieka może złotem, ale ma swój smak i jest bardzo zadbany. Niestety urok dworca kontrastuje ze starymi samochodami jeżdżącymi wokół i bezdomnymi grzebiącymi w śmietnikach, którzy na nasz widok (a wyglądaliśmy bardzo zachodnio!) bełkotali coś wyciągając ręce.
Te samochody, chyba właśnie po tym widać, że jeszcze są kilka lat za nami w rozwoju. Jednak już po zaopatrzeniu sklepów nie jest to takie oczywiste. Jak dla mnie to dogonią nas szybciej niż się wydaje, zwłaszcza, że zachodni inwestorzy, którzy po przemianie dosyć ostrożnie podchodzili do krajów pokomunistycznych, teraz mają już doświadczenie (raczej dobre) i z odwagą inwestują na Ukrainie.
No ale wracając do historii... ;) W Lwowie wsiedliśmy do dalekobieżnego pociągu do Symferopola, który przemierzał trasę ok. 2000km! :) Podróż nim to niezapomniane przeżycie. Wszyscy ludzie na leżankach w jednym wagonie, upał (na szczęście mieliśmy okno), w każdym wagonie samowar z gorącą wodą, kierownik który podróż umilał sobie, spędzając upojnie (czyt. alkoholowo) czas w swojej kanciapie z pasażerami. Dostaliśmy czystą pościel, a ja większość czasu przespałem... Zapomniałem jeszcze wspomnieć o kiblach, które były po prostu odrażające ;)
Po 24 (słownie dwudziestu czterech) godzinach dotarliśmy do Symferopola (który później nazywaliśmy Smerfopolem) już na Krymie, potem jeszcze 1,5 godz. w rozlatującym się autokarze i jesteśmy w Eupatorii, celu naszej podróży. My mieliśmy szczęście, bo zabrakło pokoi i za dopłatą 25zł dostaliśmy pokoje z klimatyzacją, co przy 40 st. upałach jest wybawieniem. ;)
Ponieważ nie chce mi się opisywać wszystkiego w szczegółach, to się trochę streszczę. Generalnie było super, plaże w centrum są trochę zamulone i zasyfione, ale już na obrzeżach są ekstra. Piaszczyste, morze gorące (27 st.), pogoda była przez cały czas upalna (w dniu przyjazdu było ok. 40st.), trochę sie pochorowaliśmy (zatrucia nie-alkoholowe, udary małe i duże, uczulenia i zapalenia pęcherzy ;), ale nie przeszkodziło to nam się dobrze bawić. Krym jest baaardzo rosyjski, a w samej Eupatorii, jak i w całej Ukrainie rzuca się w oczy rozwarstwienie, widoczne po różnicy w samochodach. Żarcie bardzo dobre. Rybka z kawiorem ;)Znaleźliśmy super miejsce, w którym było nas stać na jedzenie rybek z różnego rodzaju kawiorami ;), ale były też droższe miejsca. Potem wycieczka na Jałtę, która jest już ogromnym międzynarodowym kurortem, a ceny były dwa razy wyższe niż w Eupatorii. Pewnie też chcielibyście wiedzieć, jak z cenami. Ogólnie to przelicznik jest mniej więcej jeden do jednego, czyli coś, co w Polsce kosztuje 50zł, tam kosztuje 50 hrywien. Uwzględniając kurs (0,6) można powiedzieć, że jest tam ok 40% procent taniej niż u nas. Nie jest to regułą. Są miejsca (głównie restauracje) droższe nawet od polskich. Te są niestety nastawione głównie na Rusków, którzy dodatkowo nie dają napiwków, a restauracje same je sobie doliczają. Generalnie skutkuje to tym, że kelnerzy w takich miejscach, mieli nas głęboko w d... ;)
Kolejna ciekawostka - na całej Ukrainie (i w Rosji podobno też) mają bardzo słabą kanalizację i przez to wyrzucają papier toaletowy do kosza... My się nie chcieliśmy poddać ich tradycji i na siłę wyrzucaliśmy papier do kibla, co wymagało spłukiwania wody kilkukrotnie ;). Poza tym toalety tam wydają się nadal być luksusem, a w dowolnym miejscu trzeba było za nie płacić. Często były utrzymane w czystości, ale nie zawsze... No i zazwyczaj były to dziury w ziemi.... ;)
Byliśmy też w Bakczysaraju (po drodze odwiedzając pałac Hanów) i na Czufut-Kale, a widoki tam były niesamowite.
W drodze powrotnej zwiedzaliśmy Lwów dokładniej. Mogę tylko powiedzieć, że jest sto razy ładniejszy niż Kraków. Tam praktycznie wszędzie jest starówka, bo całe centrum stanowią stare kamienice. Marzy mi się mieszkanie w jednej z nich. Poza tym lubią tam Polaków (w przeciwieństwie do Krymu).
Na koniec i na pocieszenie mogę napisać, że drogi na Ukrainie są w milion razy gorszym stanie niż te polskie. Jedyne dobre są na Krymie, gdzie podobno wysoko postawieni towarzysze z Rosji musieli jeździć swoimi wypaśnymi, sportowymi furami. :) Chyba nie musimy się tak bardzo martwić o Euro 2012 ;).

To chyba na razie tyle. Trzymajcie za mnie kciuki, bo siedzę teraz w Ciechu i próbuję napisać moją mgr, a idzie mi to jak krew z nosa... ;)

Jeszcze trochę fotek :)







1 komentarz:

Staw pisze...

Podróż bardzo ładna, jedna z moich planowanych, a nigdy( jeszcze, mam nadzieję) niezrealizowanych. Tymi łazienkami, to bym się tak nie przejmował, i w Polsce można zobaczyć takie kwiatki, że hej. W całej Grecji też wrzuca się papier do koszy na śmieci, z czym także nie mogłem się pogodzić. Najśmieszniejsze jest to, że zasada ta obowiązuje także np. na statkach, które tak na oko są nowiutkie i powinny mieć rury kanalizacyjne odpowiedniej średnicy. Co kraj, to obyczaj;)