niedziela, września 03, 2006

Stanowczo się nie zgadzam! Lyotarda i Baudrillarda znam i czuję odrazę. Diagnoza w pewnych obszarach oczywista, w innych wywołująca torsje (zwłaszcza Baudrillard, z jego zawoalowanowymi peanami na cześć rzezi WTC). Houellebecq jest uczciwy w swojej szczerości. A że pornograficzny? A w jakich czasach żyjemy? Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Wolę pisarzy postmodernistów niż filozofów, ci pierwsi traktują o (witkacowskich) bebechach, ci drudzy chcą się kiczowato podobać, konkurs piękności po prostu, typu ja contra heidegger.
Mam takie wrażenie Wodzu, że tylko porządna powieść ratuje jeszcze jakoś ten świat. A tej powieści coraz mniej.

Brak komentarzy: